- Śniadanko! - usłyszałam nad sobą przesłodzony głos mojego współlokatora.
Odpowiedziałam mu jękiem sprzeciwu, po czym odwróciłam się na drugi bok naciągając na siebie kołdrę. Ból rozrywał mi głowę, ale na szczęście wszystko z wczoraj pamiętałam.
- Pobudka śpiochu. - przesłodzony, a za razem wkurzający głos znów rozniósł się po mojej głowie powodując jeszcze większy ból.
- Odejdź zły człowieku. - jęknęłam na oślep próbując go uderzyć na co on odpowiedział głośnym śmiechem.
- Mam się tobą opiekować, a widzę że nie jesteś w najlepszym stanie, więc nie odejdę.
- Możesz mówić ciszej? - podniosłam się na łokciach i spojrzałam na mojego rozmówcę. - Poza tym myślałam że masz po prostu u mnie mieszkać i pilnować żebym miała włączony telefon.
- To też. - uśmiechnął się wyciągając do mnie rękę z jakąś tabletką.
- Co to jest? - zapytałam podejrzliwie, a w mojej głowie już miałam ułożony czarny scenariusz.
- Spokojnie, to tylko tabletka przeciw bólowa, pomaga na kaca. -wzięłam od niego małą białą tabletkę.
- A mogłabym... - nie dokończyłam bo chłopak podał mi sok pomarańczowy jakby czytał w moich myślach.
Zabrałam go z jego rąk po czym połknęłam tabletkę i popiłam sokiem.
- No to teraz czas na śniadanko.
Położył na moich kolanach tacę z jedzeniem. Był na niej omlet posmarowany dżemem, a na tym namalowana bitą śmietaną uśmiechnięta buźka, obok stały trzy miseczki w jednej był pokrojony w plasterki banan, w drugiej kawałki arbuza, a w trzeciej kiwi, w szklance natomiast znajdował się sok pomarańczowy. Popatrzyłam na chłopaka ja na jakiegoś idiotę.
- Żartujesz?
- Wiedziałem że to będzie dla ciebie za mało poczekaj zrobię ci jeszcze płatki! - krzyknął będąc już w kuchni, a ja w ekspresowym tempie zdjęłam z kolan tacę i pobiegłam do niego.
- Przez ciebie będę gruba. - powiedziałam wyrywając mu z rąk płatki. - Dziękuję za śniadanie, a teraz chodź, pomożesz mi to zjeść. - chwyciłam go za rękaw flanelowej koszuli i pociągnęłam z powrotem do sypialni.
- Masz zjeść to wszystko. Popatrz na siebie, sama skóra i kości. - jak to usłyszałam, podciągnęłam koszulkę którą miałam na sobie i popatrzyłam na swój brzuch.
- Wcale że nie.
- A właśnie że tak. - opowiedział przedrzeźniając mój ton mówienia.
- Nie.
- Tak.
- Nie. - tupnęłam nogą jak mała dziewczynka. Chłopak chciał już coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Podeszłam do biurka i spojrzałam na wyświetlacz komórki. Chwyciłam ją w dłonie i odebrałam połączenia.
- Nie widzisz że odbywamy teraz ważną dyskusję? - zapytałam nieznajomego. - Nie przeszkadzaj!
- Zostały pani trzy dni do zapłaty rachunku. - usłyszałam kobiecy głos.
- Słucham? - zapytałam zszokowana, bo byłam pewna że dzwoni kumpel Michael'a.
- Dzwonię z sieci komórkowej żeby pani przypomnieć o zapłacie rachunku za telefon.
- Dziękuję. I przepraszam za to że na panią nakrzyczałam. Do widzenia. - nawet nie zdążyłam się rozłączyć, gdy wraz z Michael'em wybuchliśmy śmiechem. Chłopak dosłownie tarzał się po podłodze, a mnie jedyne co powstrzymywało od upadku ze śmiechu, to biurko o które się podpierałam. Po raz kolejny przerwał nam mój telefon. Tym razem nie patrząc na to kto dzwoni, odebrałam połączenie.
- Gratuluję. - usłyszałam dobrze znany mi męski głos z którego mogłam wywnioskować że nieznajomy również się śmieje.
- Byłam pewna że to ty dzwonisz.
- Operator twojej sieci mnie wyprzedził.
- Ty biedaku. - zakpiłam.
- Skoro już się pośmialiśmy, to bież się za jedzenie.
- Taki miałam zamiar.
- Słuchaj Michael'a i zjedz wszystko.
- Że co?! Nie ma mowy.
- Smacznego.
I tyle było z naszej rozmowy. Super. Spojrzałam na tacę z jedzeniem, a następnie przeniosłam mój błagalny wzrok na chłopaka, który nadal znajdował się na podłodze.
- Niech ci będzie. - powiedział z rezygnacją w głosie. - Pół na pół.
- Okej. - uśmiechnęłam się do niego promiennie i zaczęłam dzielić jedzenie.
Ku mojemu zdziwieniu chłopak okazał się być świetnym kucharzem, jak i złodziejem i łakomczuchem. W kilka sekund pochłonął całą swoją porcję, a następnie wykorzystywał momenty kiedy nie patrzałam i podbierał jedzenie z mojego talerza.
Niedziela upłynęła nam na okupowaniu kanapy, oglądaniu telewizji i jedzeniu. Nie musiałam długo czekać żeby się dowiedzieć jak wielkim głodomorem był mój współlokator, dlatego też na jego liście zrobionych rzeczy w niedziele znalazły się też zakupy.
W poniedziałek obudził mnie budzik. Jak to zawsze co rano wyłączyłam go z głośnym jękiem sprzeciwu, szybko uporałam się z poranną toaletą, naciągnęłam na siebie wygodne ciuchy i ruszyłam do wyjścia. Po drodze zgarnęłam z szafki w kuchni jabłko i po cichu skierowałam się do drzwi. Michael jeszcze spał, a ja nie chciałam go budzić. Nie sądziłam jednak że spotka mnie taka niespodzianka. Chwyciłam za klamkę drzwi i pociągnęłam ją w dół. Zaraz po tej czynności po domu rozniósł się głośny alarm, a na mnie spadła siatka. Kipiąc z wściekłości odwróciłam się i ujrzałam bruneta z wymalowaną na twarzy skruchą. Mogłabym bez problemu podziwiać jego cudnie wyrzeźbioną klatkę piersiową bo stał przede mną w samych bokserkach, gdyby nie to że byłam wkurzona na maksa i ostatkami sił powstrzymywałam się przed rzuceniem się na niego z pięściami.
- Co to? - zapytałam jakby nigdy nic ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
- Założyłem tą pułapkę jakby ktoś chciał się włamać i zrobić ci krzywdę.
- Od środka! - wrzasnęłam. - Włamywacz wchodziłby z zewnątrz bo po cholerę pułapka jest wewnątrz mieszkania!
- Nie pomyślałem.
Brunet zaczął ze mnie zdejmować siatkę, a ja z zamkniętymi oczami odliczałam do 10 żeby się uspokoić.
- Gdzie idziesz? - zapytał kończąc swoją pracę.
- W przeciwieństwie do ciebie, ja muszę pracować.
- Masz okres czy jak? Jesteś dziś strasznie wredna.
- Starałam się ciebie nie obudzić, wszystko wykonywałam jak najciszej, a w podzięce utknęłam w siatce i obudziłam cały blok. Następnym razem uprzedzaj mnie jak będziesz chciał zrobić jakąś pułapkę. - powiedziałam już spokojnie.
- Okej. W takim razie miłej pracy. - uśmiechnął się i otworzył mi drzwi. - Przy okazji ja też muszę pracować.
- Jeśli pilnowanie kogoś i mieszkanie z nim to jest praca, to ja też tak chcę. - pokazałam mu język i przeszłam przez próg. - I do twojej wiadomości, nie, nie mam okresu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem jak to się stało, ale jeszcze trochę, a będzie tutaj 1000 wyświetleń! Wiem że to wasza zasługa za co bardzo wam wszystkim dziękuję. Na tego bloga dziennie wchodzi minimum 20 osób, a to i tak bardzo dużo. Jeszcze niedawno tyle wejść było na moim drugim blogu, a teraz liczba wyświetleń się wymieniła dlatego jeśli lubicie 1D to zapraszam na ---> http://1dyouandi.blogspot.com/ , ale nie zapominajcie wchodzić, czytać, polecać jak i KOMENTOWAĆ na tym blogu. Co do komentowania. Jak już wcześniej wspomniałam wchodzi was tutaj wiele (według mnie), a komentarzy jak do tej pory jest tylko 4. Więc bardzo, bardzo, bardzo was proszę KOMENTUJCIE! To nie zajmuje dużo czasu, a mi sprawia wiele radości. Co do kolejnego rozdziału to nie wiem kiedy się pojawi, ale mam nadzieję że już niedługo ;)♥U!
Hahahaha xD Michael to jednak czasami idiota (z tą pułapka), ale to że zrobił jej śniadanie było takie urocze :) i w ogóle to jak nakryczała na tą kobietę xD hahhahahahah padłam :D zdecydowanie czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńWoha! Świetny :) czekam na next
OdpowiedzUsuńKolejnyyyy! <3
OdpowiedzUsuń