niedziela, 31 stycznia 2016

NOWE OPOWIADANIE!!!!

    TADA!!!
    Oto ja!
    Żeby nie było to, że skończyłam pisać ten ff nie oznacza, że na nim nie bywam i nie sprawdzam czy ktoś go jeszcze czyta czy też poszedł w zapomnienie. Jak się okazuje jeszcze są osoby, które go czytają. Tak więc mega się cieszę, że po jego skończeniu wciąż są czytelnicy. 
    A teraz do rzeczy.
    Zaczęłam pisać nowe opowiadanie BROKEN KIDS!!!


    Jest ono dostępne tylko na wattpad ponieważ jak na razie nie znalazłam nikogo kto zrobiłby dla mnie tło na bloggerze, a bez tła nie chcę zaczytać pisania. Tak więc JEŚLI ZNACIE KOGOŚ KTO MÓGŁBY ZROBIĆ DLA MNIE TŁO NA BLOGGERA TO BŁAGAM DAJCIE MI DO TEJ OSOBY JAKIŚ KONTAKT
    
    Opowiadanie to jest totalnym mix bohaterów. Występują w nim One Direction (jako oni sami, ale oczywiście zespół nie istnieje w tym ff), HomeTown (na tej samej podstawie co 1D), Kendall Jenner (jako Lily). Jak na razie jeszcze się nie pojawili, ale pojawią się na pewno: Selena Gomez, Ashley Benson, Kylie Jenner. Zamierzam również wplątać tam 5SOS, The Vamps i kto wie kogo jeszcze. Główna bohaterka to mix tych 2 dziewczyn: 



    Wszyscy są uczniami liceum w LA. Dzielą się na 2 grupy: elita (sportowcy, cheerleaderki, bogacze) i grupa naszej głównej bohaterki czyli mix postaci, każdy z innej parafii jak to mówią. 
    
    Jeśli chcecie wiedzieć o czym jest dokładnie to wpadajcie w link, który wstawiłam powyżej. Będę bardzo, bardzo wdzięczna jeśli przeczytacie i zostaniecie na dłużej. Nie zrażajcie się zapowiedzią i prologiem bo 1 rozdział jak dla mnie jest zaj*bisty. Pisałam go jakieś 2 tygodnie chcąc żeby wyszedł jak najlepiej i mam nadzieję że mi się udało. Rozdziały też będą dłuższe niż te które tu pisałam. 

    To na tyle, więc teraz skoro skończyliście to czytać to idźcie czytać BROKEN KIDS!

    Love U All!!!

wtorek, 15 września 2015

YOUTUBE

Hej misie :)

Niedawno założyłam kanał na YouTube i chciałam was zachęcić do jego odwiedzenia.
Byłabym bardzo wdzięczna za subskrypcje, łapki w górę oraz komentarze.
Mam nadzieję, że wam się spodoba pomimo tego iż jak na razie są na nim tylko dwa filmiki.

środa, 15 lipca 2015

PODZIĘKOWANIA + INFO

    Nie wieżę że to już koniec, a wy? Jeszcze nie tak dawno myślałam sobie że skończenie pisania Past Becomes Future to nic takiego, a teraz łzy cisną mi się do oczu i do dosłownie. Decyzja o zakończeniu była jak dla mnie najlepszą opcją, ale żebyście zrozumieli dlaczego to musimy się cofnąć do samego początku.
    Skoro prolog się już pojawił to mogę wam zdradzić cały tok mojego myślenia i wszystkie pomysły, które kiedykolwiek pojawiły się w mojej głowie i były związane z fabułą. Sam pomysł na opowiadanie powstał po przeczytaniu pierwszej części Cienia, czego zapewne sami się domyśliliście. Czytając tamte opowiadanie wkurzała mnie główna bohaterka, ta jej niewinność, ale sam pomysł był świetny więc napisałam do Pepe z prośbą o stworzenie podobnego ff. Chciałam stworzyć historię dziewczyny która będąc w gangu miałam wypadek, który spowodował jej wróg chcąc ją zabić, a ona utwierdzając go w tym że jest nieżywa wyjechała zmieniając imię i nazwisko, a 5SOS-y miały z powrotem wprowadzić ją w świat gangów. Ashton miał się w niej zakochać, ona w nim, wtedy miał przyjechać do Sydney Niall który by o nią walczył wciąż ją kochając, a na samym końcu ona miała uciec z Michael'em wiodąc życie, tak zwane, na krawędzi. Oczywiście Trzymałam się tego pomysłu do puki nie doszło do spotkania Alex z Ashton'em, w tedy moja wizja się zmieniła i postanowiłam iż będzie on handlarzem chcącym ją sprzedać, zaraz po tej wizji zaczęły pojawiać się coraz to nowsze. Ogólnie rzecz ujmując przewidywałam dużo więcej rozdziałów, akcji i tym podobnych. Jednak jakieś 2-3 rozdziały temu dotarło do mnie iż zbytnio się rozpędziłam i nie wykorzystałam paru dobrych pomysłów, na które było już za późno. Dotarło też do mnie iż za bardzo namąciłam, a moje pomysły dobiegły końca. Dlatego też postanowiłam to zakończyć. Jest to pierwsze opowiadanie które zakończyłam nie przerywając pisania w połowie więc jestem z siebie dumna i mam nadzieję że wy ze mnie też chociaż w małym stopniu. Skończmy o mnie czas na was!
    DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!!!
    Mogłabym dziękować bez końca, jesteście niesamowici. Szczególne podziękowania należą się osobą komentującym i wy również im podziękujcie bo to dzięki ich komentarzom znajdowałam w sobie chęci do pisania.
    Podziękowania należą się również dwóm dziewczyną które poświęciły swój czas na stworzenie nagłówków. Niestety nie pamiętam ich imion, ani ników, ale ma nadzieję że przeczytają to i będą wiedzieć że to właśnie o nich mowa.
     Dziękuję również osobą z zagranicy. Mam tutaj na myśli Amerykanów, Anglików, Niemców, Włochów, Francuzów, Afrykanów i wielu innych, którzy męczyli się z Google Tłumaczem czytając Past Becomes Future.
     Serdeczne podziękowania również dla tych którzy trafili tu a krótką bądź długą chwilę i zmarnowali swój czas by przeczytać moje marne wypociny.
    Mam taką wielką ochotę wszystkich was wyściskać, jesteście najlepsi, a potwierdza to liczba wejść na bloga, po prostu wow!
    A teraz czas na małe info.
    Nie wiem czy kiedykolwiek pojawi się część 2, może kiedyś, ale jak na razie ja sama tego nie wiem. Wiem za to że już po wakacjach ruszam z pisaniem ciągu dalszego mojego ff jeszcze z czasów przed PBF, a dokładniej mowa tu o You & I do którego link macie poniżej.
 http://1dyouandi.blogspot.com/
    Jeśli ktoś jeszcze nie czytał może również natrafić na one-schota o Calum'ie moje autorstwa:
http://www.wattpad.com/story/24737246-wyzyskiwaczka-calum-hood-one-shot-%2B18
    Możecie się ze mną kontaktować przez:
    Twotter'a: @eeyorext
    Snapchat'a: eeyorett
    Nie gwarantuje że skontaktujecie się ze mną przez najbliższe 3 tygodnie gdyż wyjeżdżam i nie wiem czy będę miała jakikolwiek ostęp do internetu.
    Jeszcze raz bardzo wam wszystkim za wszystko dziękuję!!!
    Love you all!!!

EPILOG

    PRZED WAMI TROCHĘ INNY, OSTATNI ROZDZIAŁ. ZE WZGLĘDU NA TO IŻ TO OSTATNI ROZDZIAŁ MAM NADZIEJĘ ŻE POJAWI SIĘ DUŻO KOMENTARZY I OSOBY WCZEŚNIEJ NIE KOMENTUJĄCE POSTANOWIĄ NAPISAĆ PARĘ SŁÓW CZY CHOCIAŻBY JAKĄŚ MINKĘ. 
    UWAGA!!! TO NIE JEST OSTATNI POST!!!



------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Ashton*

    Patrzyłem jak bezwładne ciało brunetki upada na drewnianą podłogę. Uderzyło we mnie poczucie winy, ale nie mogłem się wycofać. Luke miał rację, kasy było coraz mniej, a suma zaproponowana przez jakiegoś faceta bardzo by nam pomogła, w końcu nikt nie odmówiłby okrągłego miliona. Kątem oka zobaczyłem jak Michael wstaje i bez słowa rusza ku wyjściu. Nie zamierzałem go zatrzymywać, wiedziałem że nie chce brać w tym udziału i nie miałem zamiaru go do tego zmuszać. Clifford był jedynym w 100% przeciwnym temu planu. Mogłem się spodziewać, że przywiąże się do Alex, ale nie sądziłem że aż tak. Z resztą, z Michael'em czy bez, musiałem z chłopakami dokończyć robotę. Skinąłem głową na dziewczynę. Luke bez słowa ją podniósł i ruszył do drzwi, spojrzałem jeszcze na Calum'a, który wciąż siedział ze spuszczoną głową. Położyłem mu dłoń na ramieniu, a następnie wyszedłem bez słowa. Czas oddać dziewczynę i zgarnąć swoją nagrodę.   

*Alex*

*4 lata temu*

    Przechodziłam z pokoju do pokoju poszukując swoich znajomych, ale jak na złość nigdzie nie mogłam ich dostrzec. Muzyka była tak głośna, że aż czuło się trzęsącą podłogę pod stopami. Co chwilę mijałam całujące się pary, które powinny poszukać sobie wolnego pokoju. Dwójka moich przyjaciół namówiła mnie na domówkę u jednego z członków naszej szkolnej elity, a następnie zostawili mnie samej sobie wśród grona nieznany mi osób. Byłam typem mola książkowego, zawsze cicha i nie wchodząca nikomu w drogę. To nie tak że nie lubiłam towarzystwa ludzi, po prostu moja nieśmiałość nie pozwalała mi na bliższe znajomości. Jakiś pijany typek potknął się uwieszając się mi na ramieniu i obrzydliwie się uśmiechając. 
    - My się chyba jeszcze nie znamy. - wybełkotał, a mnie od razu zrobiło się niedobrze od smrodu z jego ust. Tak więc szybko się odsunęłam i ruszyłam przed siebie. Dom, a raczej willa, w której odbywała się impreza była na tyle wielka iż sama się w niej gubiłam. Byłam już chyba w trzech różnych salonach, ogromnej kuchni i na tyłach domu gdzie znajdował się basen, a i tak nie przeszłam nawet połowy posiadłości. W końcu weszłam do jednego z licznych salonów, gdzie było ciszej niż w pozostałych pomieszczeniach. Na środku pomieszczenia były umieszczone trzy kanapy ułożone w literę U, a pośrodku nich stał szklany stolik. Nareszcie mogłam odetchnąć z ulgą, gdyż na jednej z kanap zauważyłam dwójkę swoich znajomych prowadzących żywą dyskusję z całą resztą towarzystwa, która zajmowała wszystkie siedzenia, a niektórzy nawet zajmowali miejsca na podłodze. Zaczęłam do nich podchodzić i w tedy spojrzenie jednego z chłopaków skierowało się na mnie. Poczułam dziwny dreszcz przeszywający moje ciało. Nie znałam tego chłopaka, ani osobiście, ani też z widzenia w szkole, więc śmiało mogłam powiedzieć iż był od jedną z osób z zewnątrz. Siedział na kanapie z rękoma na oparciach i jedną nogą na drugiej. Ubrany był luźno, ale za razem elegancko, a jego blond włosy tworzyły artystyczny nieład. Nie spuszczał ze mnie spojrzenia zupełnie nie zwracając uwag na pozostałych siedzących w kółku. Dopiero gdy podeszłam bliżej zauważyłam, że na stoliku leżą narkotyki, to by wyjaśniało pobudzone zachowanie zgromadzonych. Gdy stanęłam obok jednej z kanap, mój przyjaciel Tyler odwrócił głowę w moją stronę szeroko się przy tym uśmiechając.
    - Mała nareszcie tu dotarłaś. Niech wszyscy mnie posłuchają! - krzyknął zwracając przy tym uwagę wszystkich. - To jest moja przyjaciółka Alex, prawda że ładna? - zapytał, a ja poczułam jak się rumienię. Mogłam się spodziewać, w końcu miałam imprezowych znajomych, którzy nie odmówiliby ani alkoholu, ani narkotyków, a co z tym idzie, ich głupia gadka.
    - Młoda znajdź sobie gdzieś miejsce, a ja już szykuję dla ciebie kreskę. - powiedział jakiś szatyn od razu sięgając po jednej z woreczków z białym proszkiem.
    - Ja nie biorę. - szybko powiedziałam przerażona tym że miałabym coś wciągnąć.
    - W takim razie co cię tu sprowadza? 
    - Czy to ważne? Siadaj. - odpowiedział za mnie blondyn, który od początku mi się przyglądał. Zrobił mi miejsce koło siebie na kanapie i gestem ręki wskazał żebym usiadła koło niego. Wolałabym zająć miejsce obok Tyler'a, ale zanim dokładnie o tym pomyślałam, moje nogo mechanicznie ruszyły w stronę blondyna.
    - Jestem Niall. - przedstawił się kładąc prawą rękę na oparciu za mną.
    - Alex. - przedstawiła się. Spojrzałam w jego oczy i w tedy odpłynęłam w ich nieziemskim odcieniu niebieskiego.
    - Rozluźnij się, nic ci nie zrobię. - posłał mi uśmiech. - Z resztą pozostali też są nie groźni. Akurat przechodzą przez fazę głupawki.
    Gdy się rozejrzałam faktycznie każdy śmiał się z byle czego. Co najciekawsze Niall jako jedyny nie miał zaczerwienionych oczu, ani rozszerzonych źrenic. Było w nim coś co mnie do niego przyciągało, uczucie którego nigdy dotąd nie miałam.  
*
    Wracałam do domu ciemnymi ulicami Los Angeles. Jak zawsze zasiedziałam się u Tyler'a więc teraz musiałam wracać sama w środku nocy do domu. Nie miałam kasy na taksówkę, brat nie odbierał moich telefonów, a autobus miałam dopiero za godzinę więc postanowiłam wracać pieszo. Było przed północą i jak na weekendową noc było bardzo pusto. Nikogo nie było na ulicy, nie jeździło żadne auto, właśnie ta nicość wzbudzała we mnie największy strach. Zdecydowanie zbyt wile horrorów obejrzałam żeby teraz móc wracać spokojnie. Mijałam właśnie jeden z ciemnych zaułków, gdy ktoś chwycił mnie za przed ramię wciągając w ciemność. Chciałam krzyczeć i wołać o pomoc, choć i tak wiedziałam że nikogo nie ma w pobliży, ale szmatka przyciśnięta do moich ust mi to uniemożliwiała. Napastnik stał za mną, więc nie mogłam go zobaczyć. Starałam się szarpać, ale z każdym wdechem słodki aromat, którym była nasączona szmatka, sprawiał iż czułam się coraz słabsza. Usłyszałam pisk opon i w jednej sekundzie napastnik zniknął, a ja znalazłam się w ramionach jakiegoś mężczyzny. Widziałam zamazane kontury i desperacko chciałam przyjrzeć się kto mnie niesie, ale niedawno wdychany aromat sprawił iż moje powieki były zbyt ciężkie bym wciąż mogła trzymać je ku górze.
    Obudziłam się w nieznanym mi, białym pokoju na czarnej kanapie. Spróbowałam podnieść się na rękach, ale moje próba wyszła na marne, gdyż zostałam przyciśnięta z powrotem do miękkiej tkaniny sofy.
    - Nie wstawaj, daj sobie chwilę na dojście do siebie. - powiedział lekko zachrypnięty głos, który już gdzieś słyszałam. Jego właściciel uklęknął przede mną tak że mogłam się mu idealnie przyjrzeć.
    - Gdzie ja jestem? Co się stało? I coś ty mi podał? - zadałam trzy pierwsze pytania jakie najbardziej mnie nurtowały, a Niall zaśmiał się z prędkości z jaką je wypowiedziałam.
    - Wracałem akurat od kumpla i zobaczyłem jak gdzieś idziesz, więc postanowiłem cię podwieźć. Nagle jakiś facet wciągnął cię do zaułka i przykładał kawałek materiału do twojej twarzy zapewne z jakimś narkotykiem. Pozbyłem się go, a następnie zabrałem cię do siebie. Odwiózłbym cię do domu, ale nie znam twojego adresu.
    - Strasznie mnie boli głowa. - powiedziałam chwytjąc się za wspomnianą część ciała i ponawiając swoją próbę wstania, tym razem z powodzeniem. Blondyn podał mi szklankę z wodą mówiąc że ból głowy powinien niedługo przejść i zaproponował żebym przenocowała u niego. Normalnie nie nocuję u niedawno poznanego chłopaka, ale substancja której się dość sporo nawdychała, nadal nie opuściła mojego organizmu osłabiając mnie, więc postanowiłam przyjąć propozycję noclegu.
*
    Minął jakiś miesiąc od imprezy w wili oraz nieprzyjemnego zdarzenia na ulicy, które dziwnym trafem połączyło mnie i Niall'a. Polubiłam spędzać z nim czas. Był moim przeciwieństwem, ja szara myszka, słuchająca się rodziców, spędzająca swój wolny czas zamknięta w czterech ścianach swojego pokoju, i on, szalony buntownik, kochający korzystać z życia do granic możliwości. Już po pierwszym spotkaniu postanowił, że pokaże mi jak powinno się żyć. Wyciągał mnie na długie przejażdżki, biwaki i imprezy z ludźmi z mojej szkoły bądź jego przyjaciółmi. Przy byłam stu procentową sobą i nareszcie czułam że żyję. Jemu udało się dokonać to, czego moi znajomi próbowali na mnie od paru lat. Udało mu się mnie otworzyć. 
    - Nad czym tak myślisz?
    - Nad wszystkim i niczym za razem.
    - Jak zawsze nie umiesz się zrelaksować. - zaśmiał się Niall.
    - Nie prawda!
    Dzisiejszego ranka Niall przyjechał po mnie twierdząc iż ma świetny pomysł na wspólne spędzenie czasu. Wywiózł mnie do Hollywood, a następnie kazał wdrapywać się na górę, tylko po to by teraz móc siedzieć na jednej z liter o słynnego napisu tego miasta. 
    - Czuję się jak w filmie "To tylko seks". - wyznałam.
    - Zaraz przyleci po nas policja i będą musieli ciebie stąd ściągać.
    - Nie prawda, to ciebie będą stąd ściągać!
    - Przypomnij mi, kto miał problem z wejściem tu?
    - Oj zamknij się.
    Usłyszałam tak dobrze znany mi, dźwięczny śmiech wywołujący przyjemny dreszcz na moim ciele. Pomimo pięknej, upalnej pogody usłyszałam znienawidzony przeze mnie dźwięk, gdzieś w oddali.
    - Słyszysz?
    - Niby co?
    - Grzmi.
    - Wydaje ci się. - machnął ręką lekceważąco i z powrotem wlepił swój wzrok na panoramę miasta. Minęło zaledwie parę minut, gdy znikąd zaczął lać deszcz. I kto by się tego spodziewał, szczególnie że na niebie były, może z dwie chmurki. Niall szybko zeskoczył na ziemię następnie wyciągając ramiona w górę i dając mi tym samym znak, że mam skakać, a on mnie złapie. Niewiele myśląc skoczyłam, a następnie chwytając chłopaka za rękę ruszyłam biegiem w drogę powrotną. Ku mojemu zdziwieniu poczułam szarpnięcie, a następnie wylądowałam w ramionach blondyna, który od razu wpił się w moje usta. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, delikatnie go od siebie odsuwając, jednak zobaczyłam ten słodki uśmiech przez który moje nogi robiły się jak z waty i sama zapragnęłam go pocałować. Niall jakby czytając mi w głowie, pchnął mnie na jedną z liter, następnie przygważdżając mnie do niej i ponawiając swój zamach na moje wargi, który tym razem postanowiłam oddać.

 *3 lata temu*

    Leżałam na łóżku, przerzucając strony mojej ulubionej książki i zatrzymując się na wybranych fragmentach. Dziś mijał rok odkąd poznałam Niall'a na imprezie, ale w żaden sposób tego nie świętowaliśmy. Od naszej kłótni z przed kilku dni, żadne z nas nie postanowiło zrobić tego pierwszego kroku i odezwać się do drugiej osoby. Co prawda nie zerwaliśmy, a ja wciąż miałam cichą nadzieję, że telefon zaraz zadzwoni, bądź blondyn podjedzie pod mój dom z pomysłem na spędzenie wieczoru, a raczej nocy bo bo już przed północą. Przekręciłam się na łóżku i sięgnęłam po telefon, który leżąc na szafce zaczął wibrować. Zobaczyłam numer Niall'a więc czym prędzej nacisnęłam na zieloną słuchawkę, jednak szybko przekonałam się że to nie on dzwonił.
    - Witaj ślicznotko. - usłyszałam zachrypnięty głos mojego prześladowcy, a po plecach momentalnie przeszły mnie ciarki. Od miesięcy wokół mnie działy się dziwne rzeczy, a niedawno dowiedziałam się dlaczego. Jakiś facet chciał na mnie zarobić na czarnym rynku, a Niall chcąc mnie chronić nic mi o tym nie mówił, to właśnie o to się pokłóciliśmy. 
    - Gdzie jest Niall? - słyszałam jak drży mi głos, a mężczyzna po drugiej stronie wyczuwając moje zdenerwowanie zaczyna się śmiać.
    - Niebawem go zobaczysz, ale zanim to nastąpi, co powiesz na spotkanie?
    - Nie ma mowy. - od razu zaprzeczyłam natychmiast jednak tego żałując, gdyż usłyszałam przeciągły jęk.
    - Powinienem najpierw wspomnieć że twój chłoptaś jest tu ze mną?
    - Gdzie i kiedy?
    - Tak też myślałem, że zmienisz swoje zdanie. - zaśmiał się. - Green Street 24, masz 10 minut.
    Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, gdyż do moich uszu doszedł dźwięk zakończonego połączenia. Zerwałam się biegiem do drzwi wyjściowych. Nie dbałam o to czy obudzę robionym przeze mnie hałasem jednego z domowników czy nie. Po drodze chwyciłam kluczyki do samochodu rodziców. Nie miałam prawa jazdy, w końcu niedawno dopiero skończyłam 16 lat, ale Niall uczył mnie jak prowadzić samochód i właśnie teraz nadszedł czas żeby sprawdzić moje umiejętności. 
    Jechałam w miarę pustymi ulicami nie zwracając uwagi na przepisy drogowe, ani czerwone światła. Serce podchodziło mi do gardła jak tylko przejeżdżałam przez jakieś skrzyżowanie i widziałam nadjeżdżający pojazd, jednak cały czas wychodziłam z tego cało, a przynajmniej do czasu. Poczułam wibracje telefonu w przedniej kieszeni jeansów, więc wyciągnęłam go sprawdzając kto dzwoni. Moim oczom ukazał się numer Harry'ego. Już miałam odebrać, ale ten ułamek sekundy podczas którego wpatrywałam się w ekran komórki wystarczył by stało się to czego najbardziej się obawiałam. Zobaczyłam z lewej strony dwa reflektory i w tym samym czasie poczułam mocne uderzenie w bok. Jakieś auto wjechało dokładnie we mnie. Wiedziałam, iż było to zaplanowane, gdyż nie było możliwości skrętu w prawo. Okropny ból przeszył całe moje ciało, mroczki pojawiły mi się przed oczami, a w głowie niebezpiecznie mi się zakręciło. Widziałam dym wydobywający się z maski samochodu, ale nie byłam w stanie się ruszyć, nie byłam w stanie zrobić czegokolwiek, oprócz omdlenia.

*Now*

    Zajęczałam czując okropny ból głowy od razu się za nią chwytając. Poczułam pod palcami wilgoć więc spojrzałam na swoją dłoń. Zobaczyłam krew, no tak w końcu Hemmings przywalił mi butelką. Leżałam na brudnej podłodze, w jakimś obskurnym pomieszczeniu w którym nie było nic oprócz migającej żarówki zwisającej z sufitu. Podniosłam się z podłogi uważnie przyglądając się czterem ścianom. Zero okien, tylko masywne metalowe drzwi zza których było słychać brzdęk kluczy. Cichy głosik w mojej głowie podpowiadał mi że nie jestem już w willi Ashton'a, a myśl o osobie którą zaraz mogę ujrzeć wywoływała u mnie strach. Zobaczyłam jak klamka kieruje się ku dołowi. Serce zaczęło bić mi nienaturalnie szybko, dłoni mi się trzęsły i jedyne co chciałam teraz zrobić to uciec. Drzwi w końcu się otwarły, a ja zamarłam. Teraz wszystko do mnie doszło. Osoba od której wszystko się zaczęło, która sprowadzała na mnie kłopoty, która mną manipulowała i sprawiła iż jej ufałam, osoba którą myślałam że kocham stała teraz przede mną. Jak widać musiałam przeżyć 4 lata by w końcu zrozumieć że uciekam przed kimś do kogo sama brnę. To nie Stank chciał mnie dorwać, to nie Ashton z kumplami chcieli dla mnie źle, chciała tego osoba która była mi tak niezmiernie bliska. Powróciło do mnie wspomnienie naszego ostatniego spotkania, w tedy puściłam mimo uszu jego ostatnie słowa, ale teraz ona do mnie wróciły. Do zobaczenie niebawem.
    - Tęskniłaś? - zapytał rozciągając swoje usta w złowieszczym uśmiechu. Teraz wiem że nigdy go nie znałam i tak naprawdę, nigdy nie chciałam poznać.
    - Niall. 

wtorek, 30 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 30

    Przemierzałam ulice Sydney nie zwracając na nic uwagi przez co, co chwilę na kogoś wpadałam. Już po pierwszych krokach dotarło do mnie, iż nie mam zielonego pojęcia o tym gdzie znajduje się posiadłość Ashton'a, więc swoje kroki kierowała do miejsca gdzie na pewno go spotkam, a mianowicie do swojego mieszkania. W głowie miałam multum myśli przez co nie wiedziałam na czym dokładnie mam się skupić. Jak tylko stawiałam sobie jedno pytanie za chwile pojawiało się kolejne i kolejne i kolejne, i tak w kółko. Wiele pytań i na żadne odpowiedzi. Wiedziałam tylko jedno, że to co przed chwilą usłyszałam było prawdą. Blondyn nie mógł mnie okłamać, w końcu nigdy tego nie zrobił. W tym momencie był jedyną osobą w to zamieszaną, której mogłam zaufać. Nagle w mojej głowie pojawił się obraz z przed trzech lat, jak siedzieliśmy na kanapie oglądając żałosny film w którym kobieta została przez wszystkich oszukana. W tedy po raz pierwszy usłyszałam z jego ust obietnicę, że nigdy mnie nie okłamie. Miała tylko nadzieję, że jego słowa wciąż są aktualne.
    Droga do domu zajęła mi więcej czasu niż mogłam przypuszczać, ale z pewnością było to spowodowane tym, że wcale mi się nie śpieszyło do konfrontacji z Ashton'em i resztą. Im bliżej byłam swojego celu tym wolniej stawiałam kroki na przód. Po części chciałam mieć już to za sobą, ale z drugiej strony chciałam, żeby nigdy nie doszło na naszej rozmowy. Pragnęłam jednak wyjaśnień, które z resztą mi się należały.
    W końcu nadszedł moment w którym musiałam otworzyć drewnianą powłokę oddzielającą mnie od chłopaków. Wzięłam głęboki wdech po czym z impetem weszłam do mieszkania od razu kierując się do salonu w którym, tak jak myślałam, znajdowali się wszyscy. Ashton wraz z Calum'em siedzieli na kanapie zażarcie kłócąc się o to gdzie mogę się podziewać, Michael zajmował jeden z foteli trzymając na kolanach laptop i ze skupieniem przeglądał różne foldery znajdujące się w nim, a Luke szperał barku niczym nie przejęty. Jak tylko znalazłam się w pokoju wszyscy przerwali swoje czynności zwracając całą uwagę na mnie. Widziałam, że Ash chce coś powiedzieć, ale szybko go uciszyłam. Stanęłam przed nimi i rzuciłam na stół plik dokumentów, który zawierał wszystkie informacje na mój temat włącznie z dużym czerwonym napisem SPRZEDANA. Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam prosto w oczy Irwin'owi, który siedział spięty nie wiedząc co powiedzieć, zresztą tak jak i reszta.
    - Nagle nie macie nic do powiedzenia? - zakpiłam. - Może łaskawie mi powiecie co to ma być? - wskazałam na dokumenty.
    - Nic co powinno cię obchodzić. - nagle odezwał się Ashton posyłając mi wrogie spojrzenie i przysięgam, że jeszcze nigdy nie miałam tak wielkiej ochoty żeby mu przywalić. Zacisnęłam dłonie w pięści powstrzymując się od uderzenia chłopaka.
    - Wręcz przeciwnie Irwin.
    - Może usiądziesz, zaparzę ci herbatkę na uspokojenie i w tedy na spokojnie porozmawiamy.
    - Zamknij się Michael! Od początku zgrywasz niewiniątko, a jesteś tak samo winny jak i reszta! - wrzasnęłam tak głośno, że sam Mike skulił się na fotelu, a Calum i Luke popatrzeli na mnie z mieszanką strachu i zdziwienia. Zapewne nikt się nie spodziewał, że będę w stanie zaatakować Clifford'a zważywszy na to, iż to właśnie z nim dogadywałam się najlepiej. Właśnie to najbardziej mnie bolało. W jakimś stopniu widziałam w nim przyjaciela, myślałam że mogę na niego liczyć. Jak widać pozory mylą, a on był takim samym dupkiem jak i reszta, po protu byłam za głupia żeby to wcześniej dostrzec.
    - Dlaczego ja? - odezwałam się po chwili ze spokojem.
    - A dlaczego nie. - wzruszył ramionami Ashton wygodniej rozsiadając się na kanapie i posyłając mi kpiący uśmiech.
    - Nie wkurwiaj mnie bardziej.
    - Doszły nas słuchy, że jakiś facet chce cię dorwać i zrobi wszystko żebyś wpadła w jego ręce, a że byliśmy bez kasy to postanowiliśmy to wykorzystać. - Luke po raz pierwszy postanowił się odezwać. - Napadanie na jakieś marne sklepy nam się znudziło, tak samo okradanie miliarderów, a kasy było coraz mniej. Nie uraź się, ale spadłaś nam z nieba. A teraz, napije się ktoś? - zapytał pokazując kryształową butlę w której znajdowało się brandy.
    - Jeśli brakowało wam kasy to czemu sprzedaliście mnie za marne 500 dolarów?
    - Jak już znalazłaś się w naszym domu,  Victor Stank, który chciał cię dorwać, zaproponował taką cenę, ale nie martw się dostaliśmy dożo ciekawszą ofertę. - Ashton znów postanowił się wtrącić grając mi na nerwach.
    - O ile dobrze zrozumiałam to nie należę ani do was, ani do Stank'a.
    - Yep.
    - Więc do kogo?
    Niestety poznanie odpowiedzi nie było mi pisane. Stojąc przodem do Ashton'a, Calum'a i Michael'a, stałam tyłem do Luke'a, co chłopak wykorzystał. Zobaczyłam jak Ashton delikatnie skinął głową i w tym samym momencie poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Zapewne oberwałam od Luke'a kryształową butelką i to na tyle mocno, że brandy znajdujące się w środku rozlało się na moje plecy i ramiona obwieszczając stłuczone szkło. Mroczki pojawiły się przed moimi oczami, a ciało odmawiając posłuszeństwa opadło na podłogę. Ostatnie co pamiętam to przepraszający wzrok Mike, a później już tylko ciemność.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Czytacie = Komentujecie
    Skoro ja byłam w stanie poświęcić ok 2 godziny na napisanie tego rozdziału, to wy poświęćcie swoje 2 minuty na napisanie komentarza.
    Love you all!

piątek, 5 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 29

    Wpatrywałam się w niegdyś tak dobrze znaną mi osobę, która teraz wydawała się całkowicie obca. Miliony wspomnień przewijały się w mojej głowie. Podświadomość krzyczała żebym uciekała jednak nie potrafiłam ruszyć się z miejsca. Byłam przerażona, a zarazem zdziwiona, gdyż nie spodziewałam się że go tu spotkam. Ostatni raz widziałam go trzy lata temu w szpitalu po wypadku. Nigdy mu nie powiedziałam dokąd wyjeżdżam, ani nawet że to robię, po prostu uciekłam. Zresztą nie tylko przed nim, a przed wszystkim. Odcięłam się od wszystkich dawnych znajomych mając nadzieję że nic co było związane z moją przeszłością nie wróci, a jednak moje małe marzenie nie zostało spełnione.
    - Nie sądzisz że jesteś mi winna parę wyjaśnień? - zapytał, a ja jeszcze bardziej się spięłam na jego słowa. Minęło mnóstwo czasu i nie miałam zamiaru mu niczego wyjaśniać.
    - Chodź, po drodze mijałem jakąś kafejkę. - machnął ręką i ruszył w wybranym przez siebie kierunku nie odwracając się za siebie. Niepewnym krokiem ruszyłam za nim, bojąc się konsekwencji które mogą nadejść.
*
    Siedzieliśmy przy jednym ze słomianych stolików, ustawionym przed wejściem nieznanej mi kawiarni. Mój towarzysz czuł się niezwykle komfortowo, gdy ja siedziałam jak na szpilkach przyglądając się temu jak miesza swoją kawę. Byłam wdzięczna za każdą sekundę odwlekającą naszą rozmowę.
    - Nie krępuj się, możesz zaczynać. - powiedział rozsiadając się wygodnie na krześle. Pomimo jego ciemnych okularów i tak czułam jego wzrok na swojej osobie.
    - Co ty tu robisz?
    - Nie sądzisz że powinienem zapytać cię o to samo? - zakpił. - Ostatni raz gdy cię widziałem byłaś w szpitalu i wręcz błagałaś mnie żebym pojechał do domu odpocząć, zrobiłem tak jak chciałaś, a gdy wróciłem następnego dnia ciebie nie było. Przepytałem wszystkich, znajomych, lekarzy, twoją rodzinę, ale nikt nie wiedział gdzie jesteś. Przeszukałem całą Kalifornię mając nadzieję że cię znajdę. - ton jakim mówił stawał się coraz bardziej gniewny przez co skuliłam się na siedzeniu. - Nikt nie widział, nikt nic nie słyszał. Nawet nie raczyłaś poinformować swojego brata o twoim zniknięciu. Jednak osiągnęłaś to na czym najbardziej ci zależało, uwolniłaś się od Victor'a. 
    - Dobrze wiesz, że gdybym została, on zrobiłby wszystko żeby mnie dorwać i ani ty, ani Max nie powstrzymalibyście go, a...
    - Więc postanowiłaś utwierdzić go w przekonaniu że zginęłaś w wypadku. To był świetny plan. Wypadek samochodowy, wybuchające auto z którego nic nie zostało, zero zapisków w dokumentach szpitala, brak danych w bazie pasażerów wylatujących z kraju kilka dni po twoim zniknięciu, znajomi myślący że nie żyjesz, oraz chłopak o którym wszyscy myślą że zwariował bo szuka swojej "zmarłej" dziewczyny. Wszystko idealnie przemyślałaś.
    - Niczego nie przemyślałam, kiedy nadarzyła się okazja postanowiłam ją wykorzystać. Dobrze wiesz, że chciałam normalnego życia. Chciałam ukończyć szkołę, iść do koledżu, mieć znajomych którzy nie znają mojej przeszłość. Chciałam korzystać z życia nie myśląc o tym że pieprzony handlarz chce mnie dla swojego zysku. 
    - Chciałaś uciec od przeszłości, pakując się w nią od nowa.
    - Co?
    - Przeszłość staje się przyszłością, kochanie. Stank ma znajomości na całym świecie i dzięki temu dowiedział się że wciąż żyjesz.
    - Żartujesz?
    - Jego ludzie niejednokrotnie próbowali cię dorwać, ale jeden z miejscowych handlarzy również upatrzył sobie ciebie za cel, skutecznie utrudniając tamtym robotę. W końcu zaproponował Victor'owi, podobno, wysoką stawkę za ciebie dzięki czemu tamten zostawił cię w spokoju. - zrobił przerwę oczekując ode mnie jakiejkolwiek reakcji, a gdy jej nie dostał postanowił kontynuować. - Zostałaś sprzedana.
    Odtworzyłam w głowie jeszcze raz wszystkie informacje których dowiedziałam się od blondyna. Miałam ochotę się rozpłakać, jednak za wszelką cenę nie pozwalałam łzą wypłynąć. Wiedziałam jaka będzie odpowiedź na moje pytanie, ale i tak chciałam usłyszeć to z usta towarzysza.
    - Kto?
    - Niejaki Ashton Irwin. - uśmiechnął się złośliwie. - Podobno to twój dobry znajomy.
    Zamknęłam oczy powstrzymując się od płaczu. Nie umiałam uwierzyć w prawdę. Tak szybko jak łzy pojawiły się na moich policzkach, tak szybko je starłam nadgarstkiem. Odsunęłam swoje krzesło od stołu następnie wstając i kierując się tam, gdzie jeszcze chwilę temu myślałam że nigdy nie wrócę. Blondyn jeszcze coś powiedział, ale nie słuchałam go i nie miałam zamiaru zatrzymywać się i pytać o to co powiedział, teraz najważniejsze dla mnie było dostanie się do  posiadłości Irwin'a.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Czytasz = Komentujesz!
    Jeśli możecie polecajcie tego bloga znajomym.
    Snapchat: eeyorett
    Love you all!!! 

czwartek, 14 maja 2015

ROZDZIAŁ 28 + WAŻNE!

    ZAŁOŻYŁAM SNAPCHAT Z KTÓREGO BĘDĘ WAS INFORMOWAĆ O NOWYCH ROZDZIAŁACH (oczywiście snapy z mojego codziennego życia również będą się pojawiać) TAK WIĘC JEŚLI CHCECIE TO MNIE DODAWAJCIE: eeyorett   

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

LOVE YOU ALL!!!

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


    Nie tracąc czasu pobiegłam na górę. Bez namysłu skierowałam się do pokoju, który przed moim ostatnim zwiedzaniu domu był zamknięty i na moje nieszczęście i tym razem nie mogłam się do niego dostać. Do głowy przyszedł mi pomysł gdzie mogę znaleźć klucz do tajemniczego pomieszczenia. Podbiegłam do drzwi od pokoju Ash'a i weszłam do środka. Jak na chłopaka miał idealny porządek. Rozejrzałam się dookoła i przez chwilę zastanowiłam się gdzie bym na jego miejscu schowała klucz. Jako pierwszy cel obrałam łóżko. Zajrzałam pod poduszki oraz do poszewek, ale nic nie znalazłam. Następnie podeszłam do biurka i nie zawracając sobie głowy tym że chłopak może się dowiedzieć że tu byłam, zaczęłam wyrzucać całą zawartość szuflad. Nadal nic. Moje spojrzenie przeniosło się na sporą szafę w której już chwilę później prowadziłam swoje poszukiwania. Po szafie nadszedł czas na łazienkę. Po poru minutach stanęłam na środku sypialni Irwin'a dokładnie się rozglądając. Idealnie pościelone łóżko teraz wyglądało jak po przejściu tornada, szuflady z biurka były pootwierane, a ich zawartość była porozrzucana po podłodze jak i zawartość szafy. Łazienka również nie była w lepszym stanie niż pokój. Zrobiłam niezły bałagan, ale nie miałam zamiaru go sprzątać. Nagle mój wzrok zatrzymał się na jeszcze jednym meblu umieszczonym w tym pokoju. Szafka nocna. Jak mogłam jej wcześniej nie zauważyć. Przyklękłam przed nią i zaczęłam przeszukiwać jej zawartość tylko po to by po chwili się rozczarować. Wybiegłam z pokoju na nowo kierując się w stronę zamkniętych drzwi i z całej siły uderzyłam w nie barkiem czego od razu pożałowałam. Bolało mnie całe ramię, a drzwi i tak nie drgnęły z resztą o czym ja sobie myślałam, przecież nie jestem jednym z tych napakowanych kolesi z filmów którzy wyważają drzwi. Postanowiłam więc wykorzystać mój stary sposób na otwieranie drzwi. Wypięłam z włosów dwie wsuwki i zaczęłam nimi grzebać w zamku. Usłyszałam szczęk i drzwi się otworzyły, a ja w końcu odetchnęłam z ulgą. Jednak zapominanie kluczy gdy byłam nastolatką, a nikogo nie było w domu się przydało. Pchnęłam drzwi i przeszłam przez próg. Nie wiem czego się spodziewałam po tym pokoju, ale z pewnością nie tego. Po prawej ścianie stał regał z książkami, po lewej metalowa szafka z wieloma szufladami, a na środku masywne biurko na którym stał komputer oraz masa różnych papierów i teczek, natomiast przed nim stały dwa krzesła, a za nim skórzany obrotowy fotel. Czułam się jak w biurze jakiegoś prezesa ważnej firmy. Podeszłam do biurka i zerknęłam na leżące na nim rzeczy. Moją uwagę przykuła żółta teczka z moim imieniem i nazwiskiem. usiadłam na jednym z krzeseł i wzięłam ją do ręki. Było w niej masę dokumentów, ale już przy pierwszej kartce odjęło mi mowę. Było na niej moje zdjęcie, najważniejsze dane oraz coś co wywołało mój szok. Obok imienia i nazwiska była napisana cena 500$, a przez całą kartkę przebiegał czerwony napis SPRZEDANA. Do oczu napłynęły mi łzy, nie dałam im jednak wypłynąć. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam działać szybko. W końcu nie wiedziałam kiedy dokładnie wrócą domownicy. Biegiem udałam się do przydzielonego mi pokoju. Zabrałam z niego portfel, dokumenty, telefon i wrzuciłam wszystko do torebki. Włożyłam do niej również teczkę z moimi danymi, którą zabrałam z gabinetu. Nie zwalniając tempa, pobiegłam do garażu. W rzędzie stało kilka samochodów. Zważając na to że nie wiedziałam jak otworzyć bramę, wsiadłam do czarnego, masywnego, terenowego jeepa, który moim zdaniem był w stanie wyważyć bramę i się przy tym nie popsuć. Na szczęście tym razem nie musiałam szukać kluczyków gdyż były one w stacyjce. Torebkę położyłam na siedzeniu obok. Uruchomiłam pojazd, wcisnęłam pedał gazu tak mocno, aż dotknął podłogi i z pełną prędkością ruszyłam w stronę bramy. Zamknęłam oczy bojąc się tego co może nastąpić. Brama jednak wyglądała tylko na masywną, ale wcale taka nie była. Poczułam szarpnięcie i głośny brzdęk. Gdy otworzyłam oczy z wielką ulgą spostrzegłam że mi się udało i teraz jechałam już poza posesją. Lewą ręką uruchomiłam gps przyczepiony do szyby i wyznaczyłam trasę do centrum Sydney przy okazji o mało nie rozbijając się o drzewo w momencie w którym za bardzo skupiłam się na urządzeniu niż na drodze.
*
    Samochód porzuciłam na przedmieściach Sydney, a ja sama, od paru godzin, krążyłam po mieście bez celu. Telefonu również się pozbyłam. W najbliższym sklepie kupiłam nowy wraz z kartą i do kontaktów wpisałam najważniejszy jak dla mnie numer. Wciąż wahałam się czy nie zadzwonić do brata. Zupełnie nie wiedziałam co robić. Nie mogłam wrócić do domu gdyż z pewnością Ashton i jego kumple by mnie tam szukali, do hotelu zbytnio też nie mogłam się udać bo co jeśli podając swoje dane przy rejestracji dam im szansę mnie odnaleźć. Skoro mnie śledzili to znali moich znajomych tak więc zatrzymanie się u nich nie wchodziło w rachubę. Spacerowałam więc po ulicach Sydney z mętnikiem w głowie. Tak szybko jak przychodziła mi do głowy jakaś myśl, równie szybko przychodził mi argument który ją odrzucał. Skręciłam w prawo nie bardzo wiedząc gdzie idę, a tym bardziej gdzie jestem. Podniosłam głowę spoglądając przed siebie i w tedy go ujrzałam. Stanęłam na środku chodnika nie wierząc w to co widzę. Nie sądziłam że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę, a jednak. Stał parę metrów przede mną, skierowany do mnie bokiem tak że widziałam tylko jego lewy profil, ale to wystarczyło żebym go rozpoznała. Podniszczone czarne vansy, ciemne dżinsy luźno zwisające z jego bioder, czarna koszulka opinająca jego tors. Znacznie się zmienił od ostatniego razu. Niegdyś jego chude ramiona, dziś były umięśnione i pokryte dużą ilością tatuaży, w brwi, jak i wardze, widniały kolczyki. Jedyne co pozostało niezmienione to jego czarne ray bany które zawsze nosił oraz farbowane blond włosy, które były postawione do góry ukazując delikatne brązowe odrosty. Szybko odwróciłam się w drugą stronę i ile sił w nogach zaczęłam biec przed siebie. Skręcałam w przypadkowe uliczki chcąc jak najbardziej oddalić się od tamtego miejsca. Postanowiłam zerknąć za siebie, jednocześnie skręcając w bok i to był mój błąd bo na kogoś wpadłam. Dzięki ramionom osoby z którą się zderzyłam nie upadłam na chodnik. Podniosłam wzrok na nieznajomego i w tedy moje oczy spotkały się z jego błękitnymi tęczówkami.
    - Tęskniłaś?