piątek, 30 maja 2014

ROZDZIAŁ 3

    Jak na mnie obudziłam się bardzo wcześnie. Głowa mi pękała od bólu wywołanego kacem, a ćwierkot ptaków mi nie pomagał. Ruszyłam w stronę okna w zamiarze zamknięcia go i odizolowania się od hałasu. Patrząc przez szybę, dzielącą mnie od reszty świata, doszłam do wniosku że jest jeszcze wcześnie. Na wszelki wypadek skierowałam się do kuchni gdzie znajdował się zegarek. Szybko zorientowałam się że mam ponad godzinę do udania się do pracy. Zaskoczył mnie fakt że że bez budzika udało mi się wstać wprost idealnie żeby ze wszystkim zdążyć.
    Po wykonaniu mojego porannego rytuału, znajdowałam się w pracy. Jak zawsze rano obsłużyłam naszego codziennego klienta po czym zasiadłam na barowym stołku przeglądając gazetę z najświeższymi wiadomościami. Długo nie musiałam czekać na Josh'a. Chłopak jak zawsze wbiegł do baru spóźniony, poszedł się przebrać, a następnie skierował się w moją stronę.
    - Umieram. - oparł się o blat koło mnie przybierając minę męczennika.
    - Weź to, pomoże ci. - położyłam przed nim pudełko tabletek przeciw bólowych i odłożyłam gazetę. - Widzę że wczoraj nieźle zabalowałeś.
    - Było warto. Wczoraj znalazłem istne cudo. Wymiary idealne...
    - Mógłbyś nie mówić o dziewczynach jak o przedmiotach. - przerwałam mu.
    - Co?
    - Za każdym razem jak opisujesz jakąś laskę, mówisz o niej jak o zwykłej rzeczy.
    - Ale ja nie mówiłem o dziewczynie. Chociaż ona też była perfekcyjna.
    - Skoro nie mówiłeś o kobiecie to o czym?
    - O aucie. Nie widziałaś go wczoraj?
    - Jakbyś nie zauważył na mieście jest wiele aut.
    - Wczoraj na parkingu obok klubu stało czerwone ferrari aliante. Jak mogłaś go nie zauważyć. - oburzył się rzucając mi gniewne spojrzenie.
    - Wczoraj wracałam inną drogą niż normalnie.
    - Czemu?
    - Tak jakoś wyszło.
    Na tym skończyła się nasza rozmowa. Josh zajął się zamiataniem podłogi, a ja powróciłam do przeglądania miejskiego szmatławca. Dziś ruch był bardzo mały. Dokładniej mówiąc zawitało tylko czterech klientów. Wraz z Josh'em żeby nie marnować czasu wzięliśmy się za sprzątanie. Wszystko wypolerowaliśmy na błysk. Gdy skończyliśmy dobiegał koniec naszej zmiany. Chłopak poszedł zapalić na tyły kawiarenki zostawiając mnie samą. Jak na złość po jego wyjściu do środka wszedł klient. Młody chłopak miał na głowie czapkę z daszkiem skierowanym w tył z pod której wystawało parę blond włosów, w wardze miał kolczyk, koszulka była pozbawiona rękawów, czarne rurki były rozcięte na kolanach, a vansy wyglądały na znoszone. Nowy przybysz cały czas wpatrywał się w ekran komórki co jakiś czas stukając palcami w niego. Zajął jeden z wolnych stolików i rozsiadł się wygodnie. Ani trochę nie pasował mi jego wygląd do tej kafejki. Obserwowałam go przez dłuższą chwilę z nadzieją że postanowi w końcu podejść do lady i coś zamówić. Chłopak jednak nie miał takich zamiarów, na szczęście właściciel rzadko wpadał do kafejki co ja wykorzystywałam zakładając trampki zamiast wrotek. Szczęśliwa że nie mam tego przekleństwa na nogach ruszyłam w jego stronę zabierając po drodze notes i długopis.
    - Co podać? - zapytałam stają przy jego stoliku i szykując się do notowania.
    Nie doczekałam się odpowiedzi od razu więc po prostu wpatrywałam się w mężczyznę stojąc przy jego stoliku. Nie wiem jak długo tak stałam, ale po pewnym czasie zaczęłam się denerwować. Policzyłam do dziesięciu żeby się uspokoić i odchrząknęłam. Momentalnie klient schował telefon do kieszeni i zmierzył mnie wzrokiem od dołu do góry zatrzymując się w końcu na mojej twarzy.
    - Alex. - powiedział uśmiechając się promiennie. - Ładne imię.
    Poczułam jak się rumienię, więc wlepiłam wzrok w notes w którym rysowałam długopisem jakieś wzorki. Przez chwilę zastanawiałam się skąd zna moje imię, ale na szczęście szybko sobie przypomniałam że mam plakietkę przyczepioną do ubrania.
    - Co podać? - powtórzyłam poprzednie pytanie czując prześwietlający wzrok blondyna na sobie.
    - Nic.
    Z ulgą odwróciłam się i ruszyłam z powrotem na swoje miejsce.
    - Włącz telefon. - usłyszałam za sobą szorstki głos, który jeszcze chwilę temu był łagodny.
    - Słucham? - odwróciłam się, cofając jednocześnie o krok bo chłopak stał dokładnie za mną.
    - I nie wyłączaj go więcej. - dodał i wyszedł.
    Stałam tak bez ruchu do puki nie usłyszałam za sobą pogodnego głosu przyjaciela.
    - Widzę że w końcu postanowiłaś się ruszyć zza lady.
    - Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli dziś wyjdę wcześniej?
    - Pewnie że nie.
    - Wielkie dzięki.
    Wbiegłam na zaplecze, przebrałam się w ekspresowym tempie, a następnie wybiegłam na zewnątrz. Nie zwalniając tempa dobiegłam do samochodu. Wsiadłam do niego i odjechałam z piskiem opon. Zdałam sobie sprawę że to co się wczoraj wydarzyło to wcale nie był sen tylko rzeczywistość, dlatego też teraz moim celem było jak najszybsze znalezienie się w domu. Podczas jazdy nie liczyłam ile złamałam przepisów, ale z pewnością było ich sporo. Nie przejmowałam się tym jednak. Zaparkowałam na parkingu przed moim blokiem. Wybiegłam z samochodu kierując się do klatki, następnie schodami na górę. Tak samo jak poprzedniego wieczoru, miałam problem z otworzeniem drzwi wejściowych bo ręce mi się trzęsły. Jednak w miarę szybko udało mi się dostać do środka. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i rzuciłam się biegiem do sypialni w celu odnalezienia telefonu. Na szczęście leżał w widocznym miejscu na biurku. Chwyciłam go w dłonie i przytrzymałam przycisk włączający. Najpierw pojawił się napis firmy, a zaraz po nim tapeta i szesnaście nieodebranych połączeń. Jak się spodziewałam wszystkie były od tego samego nadawcy. Nieznajomy dzwonił co pół godziny, czasami po parę razy. Przeglądałam godziny o których chciał się ze mną skontaktować, gdy czynność tą przerwał mi dzwoniący telefon. Nie było dla mnie niespodzianką, że to właśnie on dzwonił. Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
    - Widzę że mój przyjaciel przekazał ci wiadomość.
    - Czego chcesz?
    - Od teraz nie wyłączasz telefonu, masz go cały czas przy sobie, odbierasz moje połączenia i robisz to co ci każę. - odparł szorstkim głosem, od którego przeszły mnie ciarki. - Rozumiesz?
    - I mam cie nie nazywać gówniarzem. - prychnęłam.
    - Dokładnie.
    - Co jeśli nie będę robić tych rzeczy?
    - Spotkają cię konsekwencje.
    - Debil.
    - Uważaj na słowa.
    - Nie powiedziałeś że mam cię tak nie nazywać. Właściwie to jest najmilsze słowa, którego mogę użyć względem ciebie.
    - Coś jeszcze chcesz powiedzieć?
    - Kim jesteś?
    - Do usłyszenia, Alex.
    Dźwięk zakończonego połączenia nie był dla mnie niespodzianką. Bardziej bym się zdziwiła gdybym go nie usłyszała. Nie mając nic ciekawego do robienia, wyjęłam z lodówki coś do przekąszenia i włączyłam telewizor. Akurat leciały wiadomości. Prezenter mówił coś o jakimś zabójcy. Nie wiem o co chodziła bo od razu przełączyłam na inny program. Zaczęłam się zastanawiać co się stanie jeśli wyłączę telefon. Jakiego typu spotkają mnie konsekwencje? Bez większego namysłu wyłączyłam telefon i postanowiłam się nie przejmować jakimś wariatem.

niedziela, 18 maja 2014

ROZDZIAŁ 2

    Od razu skierowaliśmy się do baru. Każdy z nas zamówił parę kieliszków wódki które od razu opróżniliśmy i ruszyliśmy na parkiet. Przepchaliśmy się mniej więcej na sam środek i zaczęliśmy tańczyć. Spocone ciała ludzi się o siebie ocierały, ale mi to nie przeszkadzało. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść muzyce. Alkohol zaczął wirować w moich żyłach, dzięki czemu wykonywałam coraz śmielsze ruchy. Nie wiem ile to trwało, ale gdy otworzyłam oczy koło mnie nie było moich znajomych. Rozejrzałam się w okół i zauważyłam Monick tańczącą dość odważny taniec z jakimś facetem. Domyśliłam się że Josh także znalazł już sobie towarzystwo na resztę wieczoru. Ruszyłam w stronę baru rozglądając się przy tym w nadziei że i ja sobie znajdę jakąś rozrywkę pośród tłumu. Chłopak który miał być moją dzisiejszą zdobyczą siedział przy barze. Jedną ręką podpierał się blatu, w drugiej zaś trzymał szklankę z jakimś napojem. Kręcona krzywka przysłaniała mu oczy, które były wpatrzone we mnie. Gdy byłam już dość blisko, on klepnął w ramię chłopaka który siedział obok i gestem nakazał mu żeby sobie poszedł. Zdziwiło mnie że bez żadnych przeszkód chłopak go posłuchał. Zajęłam jego miejsce i zamówiłam whisky z lodem, które dostałam w ekspresowym tempie.
    - Nie podziękujesz mi? - usłyszałam po swojej lewej stronie dźwięczny głos chłopaka, który przed chwilą zwrócił moją uwagę.
    - A powinnam?
    - Podobno wypada.
    - Gówno mnie obchodzi co wypada, a co nie. - odpowiedziałam dość oschle na co chłopak się zaśmiał.
    - Widzę że mamy coś wspólnego.
    Jak to usłyszałam odwróciłam się w jego stronę i zmierzyłam od góry do dołu i z powrotem. Vansy, podarte dżinsy i bluza.
    - Wątpię. - odpowiedziałam i sięgnęłam po szklankę z moim napojem.
    - Po raz pierwszy widzę dziwkę, która wybrzydza. - zastygłam w miejscu trzymając naczynie tuż przy ustach.
    - Słucham?
    - Wam przecież tylko zależy na kasie - spojrzałam na niego piorunującym wzrokiem, na co się zaśmiał. - Chyba nie powiesz mi że się mylę. - odrzekł następnie upijając łyk ze swojej szklanki.
    - Do twojej wiadomości nie jestem dziwką. - powiedziałam wstając i kierując się do tylnego wyjścia.
    - Ja bym teraz stąd nie szedł. - usłyszałam za sobą na co zadarłam wysoko głowę i przyśpieszyłam kroku.
   Pchnęłam mosiężne drzwi i wyszłam z klubu. Postanowiłam wrócić do domu na pieszo bo złapanie o tej godzinie taksówki graniczyło z cudem. Wyszłam z ślepego zaułku w którym znalazłam się wychodząc z budynku i skierowałam się najkrótszą znaną mi drogą. Nikogo nie było na zewnątrz, a im dalej oddalałam się od klubu tym cichsze stawały się odgłosy ludzi stojących w kolejce do wejścia. Nie musiałam długo czekać aż otoczenie opanowałam zupełna cisza, którą jako jedyne przerywał stukot moich obcasów. Poczułam wibrowanie w mojej kopertówce, więc ją otworzyłam i wyjęłam z niej telefon. Na ekranie widniał napis "Nieznany". Chwile się wahałam ale ostatecznie postanowiłam odebrać.
    - Zawróć. - usłyszałam w słuchawce ostry i zdecydowany męski głos.
    - Słucham?
    - Zawróć, w tej chwili. Nie idź dalej.
    - Posłuchaj gówniarzu. Jeśli to miał być jakiś głupi żart to ci się nie udał. - powiedziałam wkurzona i się rozłączyłam.
    Telefon znowu zadzwonił, a ja pełna frustracji odrzuciłam połączenie jednak nieznajomy nie zamierzał się poddać. Za którymś już razem wkurzona do granic możliwości postanowiłam odebrać.
    - Czego?! - wrzasnęłam przystając na środku chodnika i powstrzymując się od rzucenia telefonem o ścianę pobliskiego budynku.
    - Uciekaj. - usłyszałam ten sam męski głos, a następnie sygnał zakończonej rozmowy.
    Co to kurwa ma być?! Pomyślałam jednak na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Usłyszałam za mną ciężkie kroki. Gdy się odwróciłam ujrzałam grupkę mężczyzn. Byli ubrani cali na czarno i zmierzali w moją stronę. Każdy z nich miał na głowie kaptur, przez co nie mogłam zobaczyć jak wyglądają. Skłamałabym mówiąc że mnie nie przestraszyła zaistniała sytuacja. Szybko schowałam telefon do kopertówki i pewnym siebie krokiem ruszyłam w stronę domu.
    - Mała, zaczekaj! Zabawimy się! - usłyszałam krzyk za sobą jednego z mężczyzn.
    Przyśpieszyłam kroku, tak że prawie biegłam. W głowie cały czas słyszałam jedno,jedyne słowo. Uciekaj. Już po chwili truchtałam, ale napastnicy nie zamierzali się poddać. Oni także przyśpieszyli kroku.
    - Radziłbym ci nie uciekać! No chyba że chcesz żeby ta noc źle się dla ciebie skończyła! - zawołał ten sam mężczyzna, po głosie mogłam stwierdzić że jest wkurzony moim zachowaniem.
    Posłuchałam go tylko w przeciągu paru sekund, podczas których zdejmowałam szpilki. Jak tylko pozbyłam się obuwia rzuciłam się do ucieczki co również uczynili moi napastnicy. W takich własnie chwilach dziękowałam sobie za lata biegania. Moja kondycja była w naprawdę dobrym stanie, ale przeszkadzał mi fakt że biegłam na boso. Co chwilę czułam jak jakieś kamyki wbijają mi się w stopy jednak biegłam dalej. Gdy zobaczyłam blok w którym mieszkałam w przypływie radości jeszcze bardziej przyśpieszyłam. Już po chwili otwierałam kluczami swoje drzwi. Ręce mi się trzęsły uniemożliwiając mi trafienie do dziurki. Gdy w końcu trafiłam do środka, przekręciłam klucz i pchnęłam drzwi. Weszłam do mieszkania, zamknęłam wszystkie zamki i z ulgą osunęłam się na ziemię. Głęboko oddychałam po długim biegu czułam jak kropelki potu spływają po moim ciele. Ciszę jednak przerwał dźwięk wibrującej komórki. Wyciągnęłam ją z torebki i spojrzałam na ekran na którym widniał ten sam napis co wcześniej. Odebrałam i przystawiłam urządzenie do ucha.
    - Następnym razem radziłbym ci mnie posłuchać. - odezwał się szorstki głos. - I nie nazywać mnie gówniarzem.
    - Kim jesteś? - zapytałam drżącym głosem, ale w ramach odpowiedzi usłyszałam dźwięk zakończonej rozmowy.
    Spojrzałam na ekran czekając przez chwilę na kolejny anonimowy telefon, ale na marne. Postanowiłam wyłączyć urządzenie i zapomnieć o zdarzeniach dzisiejszego wieczoru. Po wykonaniu tej czynności skierowałam się do sypialni w której od razu położyłam się spać.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Kochani, jak widać ja wstawiam tu swoje wypociny i nic nie dostaję w zamian. Proszę was, komentujcie. Nie wymagam od waz jakiś długich komentarzy, wystarczy tylko parę słów. To dla mnie dużo znaczy. Przy okazji skoro już pisze notkę skierowaną do was. Mam do was ogromną prośbę. Jakbyście mogli to polecajcie mojego bloga i rozpowszechniajcie go w siedzi bo jak na razie to nie ma nas tu za dużo. 

piątek, 16 maja 2014

ROZDZIAŁ 1

                                                                  *Now*

    Jak zawsze rano obudził mnie piskliwy dźwięk budzika. Nie otwierając oczu wyciągnęłam rękę z pod kołdry i na chybił trafił uderzyłam nią w miejsce, gdzie powinien stać budzik. Usłyszałam głośny dźwięk upadającego urządzenia. Ściągnęłam z głowy nakrycie i spojrzałam na podłogę.
   - Lista rzeczy do kupienia: budzik. - powiedziałam przyglądając się rozsypanym metalowym częścią na podłodze. - Przynajmniej już nie dzwoni. - dodałam już z uśmiechem na twarzy.
    Wygrzebałam się z łóżka i pokierowałam do łazienki, po drodze wyciągając pierwsze lepsze ubrania z szafy. Gdy doszłam do łazienki, zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam w lustru. To co zobaczyłam z pewnością nie było mną. Moje włosy odstawały w każdą możliwą stronę przy okazji zakrywając połowę twarzy. Wyglądałam tak codziennie po wstaniu rano, więc można powiedzieć że byłam przyzwyczajona do tego widoku. Odwróciłam się w stronę prysznicu, ściągłam z siebie piżamę i weszłam do kabiny odkręcając ciepła wodę. Stałam tak pod strumieniem wody przez parę minut czekając aż zmyje ze mnie resztkę snu. Następnie namydliłam swoje ciało i wszystko dokładnie spłukałam. Wyszłam na zimne kafelki, owinęłam się białym ręcznikiem i zaczęłam działać moje poranne cuda. Włosy wysuszyłam i spięłam w wysokiego kucyka, rzęsy wytuszowałam, a na ciało założyłam ubrania. Jak się okazało dziś miałam na sobie czarne dżinsy i koszulkę z logo Guns N Roses. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia. W końcu wyglądałam jak człowiek, a nie jak zombi. Przed wyjściem z łazienki powiesiłam mokry ręcznik na kaloryferze, a piżamę wrzuciłam do kosza na pranie. Po wykonaniu tych czynności udałam się do kuchni. Włączyłam radio i zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Wyjęłam z szafek potrzebne mi rzeczy, a dokładniej miskę, łyżkę, płatki i mleko. W radiu zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka, więc porzuciłam robienie śniadania. Zaczęłam tańczyć i śpiewać przy okazji podgłaśniając radio. Gdy piosenka się skończyła byłam pełna pozytywnej energii. Jednak gdy spojrzałam na zegarek zdałam sobie sprawę że jeśli teraz nie wyjdę to spóźnię się do pracy. Wcisnęłam do ust garść płatków, wzięłam łuk mleka i biegiem udałam się do przedpokoju. Ubrałam trampki, skórzaną kurtkę i zarzuciłam na ramie torebkę. Wróciłam się jeszcze do sypialni by zabrać swój telefon. Chwyciłam mój skarb w ręce i ruszyłam biegiem do auta. Zakluczyłam dom, a następnie zbiegłam po schodach i skierowałam się na parking. W biegu minęłam listonosza, który jak co dzień powiedział mi z uśmiechem dzień dobry, na co odpowiedziałam tak samo. Dobiegłam do auta otworzyłam je, usiadłam za kierownicą rzucając torebkę na miejsce pasażera i ruszyłam w stronę kawiarni w której pracowałam. Co dziennie mój dzień zaczynał się tak samo. Muszę go jakoś urozmaicić, bo to już się stało nudne. Po piętnasto minutowej jeździe zaparkowałam samochód na parkingu niedaleko kawiarni, a następnie udałam się do wyznaczonego budynku. Po wejściu do środka uderzył we mnie zapach parzonej kawy i świeżo pieczonych ciastek. Kawiarenka była urządzona w stylu retro. Zawsze można było tu usłyszeć zapomniane już dawno piosenki, napić się mocnej kawy i zjeść coś słodkiego. Kelnerzy mieli na sobie białe jedwabne spodnie i żółte koszule, a kelnerki żółte sukienki zapinane od przodu na guziki. Jednak wszystkich w wyglądzie łączyły brązowe wrotki. Pracowała nas tutaj dziesiątka. Ja i Josh pracowaliśmy od poniedziałku do piątku od 8 do 14, a następnie przychodzili nas zmienić Monick i Paul. Z tego co wiem to w weekend pracowali tu jacyś studenci jednak nigdy nie udało mi się poznać żadnego z nich. Ruszyłam na zaplecze w celu przebrania się w robocze ubranko i założenia mojego przekleństwa na nogi przez które przynajmniej raz dziennie Josh zbierał mnie z podłogi. Na szczęście mieliśmy układ że to on obsługuje gości, a ja kasę. Po przebraniu się i pomocy ścian jak i kontuaru usiadłam w końcu na stołku barowym przy kasie. Było parę minut przed ósmą więc chwyciłam do ręki jakąś gazetę i zaczęłam ją przeglądać. Długo to nie trwało bo przerwał mi dźwięk dzwonka obwieszczający klienta. Do środka wszedł nasz codzienny gość, pan Jones. Podszedł do mnie i jak co dzień zamówił czarną kawę i szarlotkę. Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę, którą przerwał Josh wbiegając zasapany. Krzyknął w moją stronę krótkie cześć i poszedł na zaplecze się przebrać. Gdy wrócił podszedł do mnie i przytulił co zawsze czynił na powitanie.
    - Co u ciebie? - zapytał jak zawsze z wielkim uśmiechem na twarzy.
    - Od wczoraj za wiele się nie zmieniło, a u ciebie?
    - To samo. - westchnął udając smutnego, ale już po chwili z powrotem miał banana na twarzy. - Co robisz dziś wieczorem?
    - To zależy?
    - Od czego?
    - Od tego, czego o de mnie chcesz.
    - Idziesz ze mną i Monick do klubu?
    - Pandora? - zapytałam wymieniając nazwę klubu do którego zawsze chodziliśmy.
    - Nigdzie indziej się nie wybieramy. - zaśmiał się ukazując szereg białych zębów.
    - Idę z wami.
    - W takim razie będziemy po ciebie o 20. - powiedział i udał się do stolika przy którym zasiedli nowo przybyli klienci.
    Reszta mojej zmiany upływała powoli. Siedziałam przy kasie co jakiś czas wydając resztę i przygotowując kawę lub podając jakieś ciasto. Z Joshem więcej nie rozmawiałam bo chłopak był zajęty przyjmowaniem zamówień lub sprzątaniem. Gdy zegarek w końcu wybił 14 zmieniłam się z Monick. Chwilę pogadałyśmy o naszym dzisiejszym wyjściu, a następnie przebrałam się w moje ciuchy i skierowałam się w stronę auta w calu powrotu do domu. W drodze do domu wstąpiłam do baru z chińszczyzną, żeby wziąć coś na wynos. Po dotarciu do mojego mieszkania, zasiadłam na kanapie po drodze zrzucając z siebie kurtkę i buty. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakiś denny serial jedząc chińszczyznę. Po skończeniu posiłku i dość krótkim wylegiwaniu się, zwlekłam się z kanapy w celu przyszykowania na imprezę. Udałam się do łazienki w której wzięłam prysznic i zmyłam makijaż, który do tej pory gościł na mojej twarzy. Następnie pokierowałam się do sypialni. Otworzyłam szafę i stanęłam przed nią czekając na jakiś pomysł mówiący co mogłabym włożyć. Gdy nic nie przychodziło mi do głowy, wyjęłam wszystkie sukienki i położyłam je na łóżku. Zaczęłam każdą dokładnie oglądać i rozważać za i przeciw. Po dłuższym czasie zdecydowałam się na krwisto czerwoną bez ramiączek. Była obcisła przez co uwydatniała moje atuty. Do tego dobrałam złote dodatki i założyłam wysokie czarne szpilki. Na twarz nałożyłam mocny makijaż, a włosy pokręciłam i spięłam w wysokiego kucyka. Swój końcowy efekt obejrzałam w lustrze. Wyglądałam jak nie ja. Zniknęła zwykła dziewczyna w dżinsach i trampkach, a zastąpiła ją sex-bomba. Irytowało mnie jednak że sukienka ledwo zakrywała mój tyłek. Nie wieżę że kiedyś taki strój był dla mnie na porządku dziennym. Wyjrzałam przez okno i zauważyłam że pod klatkę podjeżdża taksówka. Domyśliłam się że to muszą być Josh i Monick więc chwyciłam do ręki czarną kopertówkę w której znajdował się telefon i portfel, a po chwili także kluczę, którymi uprzednio zakluczyłam dom. Zeszłam na duł i wsiadłam do pojazdu witając się ze znajomymi. Podróż na szczęście nie trwała długo. Już po chwili byliśmy w Pandorze w śród dość sporego tłumu.  


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Przepraszam że ten rozdział jest taki nudny, ale nie będę was oszukiwać po prostu brak mi weny, a nie chciałam żebyście długo czekali na moje wypociny. Mam nadzieję że to was nie zniechęci, ponieważ akcja dopiero się rozkręci. Swoje opinie piszcie w komentarzach lub jeśli chcecie możecie się ze mną skontaktować na tt: @alex98turner . 

niedziela, 11 maja 2014

PROLOG

                                                    *3 lata temu*
    Moje ciało przeszywał niewyobrażalny ból. Głowę rozdzierał dźwięk jakiegoś pikającego urządzenia. Każdy oddech powodował ból przez co najchętniej przestałabym oddychać. Leżałam na czymś twardym. Walczyłam sama ze sobą żeby otworzyć oczy, sama nie wiem czemu nie mogłam tego zrobić. Nawet nie mogłam się ruszyć. Czy ja umarłam? Nie, pewnie jakby to się stało teraz smażyłabym się w piekle. Poczułam czyjś dotyk na prawej dłoni. Był delikatny jakby ktoś do kogo należał bał się że zrobi mi krzywdę. Wysiliłam się żeby odwzajemnić uścisk, ale na marne. Ponowiłam próbę jeszcze parę razy, bez skutku. Co do cholery się ze mną dzieje. Wzięłam głęboki wdech i ze wszystkich sił otworzyłam oczy. Jednak od razu tego pożałowałam. Blask lampy spowodował ze zaczęłam mrużyć oczy. Po chwili zrozumiałam że wpatruję się w nieskazitelnie biały sufit.
    - Alex. - usłyszałam delikatny męski głos, więc odwróciłam głowę w stronę z której dobiegał. - W końcu się obudziłaś.
    Ujrzałam delikatnie uśmiechającego się blondyna. To właśnie on trzymał moją dłoń.
    - W końcu?
    - Pójdę po lekarza.
    Wstał i wyszedł nie odpowiadając na moje pytanie. Co tu się do cholery dzieje. W głowie miałam prześwity ostatnich zdarzeń, ale nic nie układało się w kompletną całość. Jestem w szpitalu, ale dlaczego?
    - Witam, panno Turner. - do sali wszedł ciemno skóry lekarz. Pod oczami miał sińce, które z pewnością oznaczały zmęczenie, twarz zdobiły zmarszczki, a na nosie miał okulary. Był wyższy od mojego chłopaka jak i grubszy. Ubrany był w biały kitel. Według mnie miał ponad 50 lat. Normalnie nie ufam lekarzom, ale tym razem postanowiłam zmienić swoje nastawienie.
    - Czemu tu jestem? - zapytałam staruszka, który akurat przeglądał jakąś teczkę.
    - Nic pani nie pamięta? - spojrzał na mnie nie ukrywając zdziwienia.
    - Mam dziury w pamięci. - odparłam szeptem.
    - Wiesz kim jesteś?
    - Alex Turner.
    - Ile masz lat?
    - 16.
    - Wiesz kim on jest? - wskazał na blondyna.
    - Niall Horan. Nie wiem po co pan o to pyta. Ja tylko nie pamiętam wszystkiego z wczorajszej nocy. - lekarz wymienił spojrzenia z blondynem i z powrotem spojrzał na mnie ściągając okulary.
    - Miała pani wypadek samochodowy...
    - Byłaś w śpiączce przez tydzień. - przerwał lekarzowi Niall.
    Cały obraz mi się zamazał. Po policzkach zaczęły spływać łzy. Lekarz jeszcze coś mówił, ale ja go nie słuchałam. W głowie cały czas słyszałam słowa Horan'a.

BOHATEROWIE

 Alex Turner
Ashton Irwin
Michael Clifford
 Luke Hemmings
Calum Hood
 Victor Stank
Max Turner
 Monick Oldfield
Josh Nixon








Kate McCras
Niall Horan















ZAPOWIEDŹ

    Alex żeby uciec przed przeszłością wyjeżdża z kraju i stara się zacząć żyć monotonią zwykłych ludzi. Gdy myśli że wszystko jest już okej, jeden telefon zmienia wszystko. Na swojej drodze spotyka ludzi, których nie powinna nigdy spotkać .Wszystko wraca. Jej zła strona daje o sobie znać, a niewinna dziewczynka odchodzi w zapomnienie.

OPOWIADANIE JEST INSPIROWANE CIENIEM, WIĘC MOGĄ ZAISTNIEĆ PODOBIEŃSTWA (http://cienfanfic.blogspot.com/  http://www.wattpad.com/22694197-cie%C5%84-a-irwin-cie%C5%84)