wtorek, 30 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 30

    Przemierzałam ulice Sydney nie zwracając na nic uwagi przez co, co chwilę na kogoś wpadałam. Już po pierwszych krokach dotarło do mnie, iż nie mam zielonego pojęcia o tym gdzie znajduje się posiadłość Ashton'a, więc swoje kroki kierowała do miejsca gdzie na pewno go spotkam, a mianowicie do swojego mieszkania. W głowie miałam multum myśli przez co nie wiedziałam na czym dokładnie mam się skupić. Jak tylko stawiałam sobie jedno pytanie za chwile pojawiało się kolejne i kolejne i kolejne, i tak w kółko. Wiele pytań i na żadne odpowiedzi. Wiedziałam tylko jedno, że to co przed chwilą usłyszałam było prawdą. Blondyn nie mógł mnie okłamać, w końcu nigdy tego nie zrobił. W tym momencie był jedyną osobą w to zamieszaną, której mogłam zaufać. Nagle w mojej głowie pojawił się obraz z przed trzech lat, jak siedzieliśmy na kanapie oglądając żałosny film w którym kobieta została przez wszystkich oszukana. W tedy po raz pierwszy usłyszałam z jego ust obietnicę, że nigdy mnie nie okłamie. Miała tylko nadzieję, że jego słowa wciąż są aktualne.
    Droga do domu zajęła mi więcej czasu niż mogłam przypuszczać, ale z pewnością było to spowodowane tym, że wcale mi się nie śpieszyło do konfrontacji z Ashton'em i resztą. Im bliżej byłam swojego celu tym wolniej stawiałam kroki na przód. Po części chciałam mieć już to za sobą, ale z drugiej strony chciałam, żeby nigdy nie doszło na naszej rozmowy. Pragnęłam jednak wyjaśnień, które z resztą mi się należały.
    W końcu nadszedł moment w którym musiałam otworzyć drewnianą powłokę oddzielającą mnie od chłopaków. Wzięłam głęboki wdech po czym z impetem weszłam do mieszkania od razu kierując się do salonu w którym, tak jak myślałam, znajdowali się wszyscy. Ashton wraz z Calum'em siedzieli na kanapie zażarcie kłócąc się o to gdzie mogę się podziewać, Michael zajmował jeden z foteli trzymając na kolanach laptop i ze skupieniem przeglądał różne foldery znajdujące się w nim, a Luke szperał barku niczym nie przejęty. Jak tylko znalazłam się w pokoju wszyscy przerwali swoje czynności zwracając całą uwagę na mnie. Widziałam, że Ash chce coś powiedzieć, ale szybko go uciszyłam. Stanęłam przed nimi i rzuciłam na stół plik dokumentów, który zawierał wszystkie informacje na mój temat włącznie z dużym czerwonym napisem SPRZEDANA. Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam prosto w oczy Irwin'owi, który siedział spięty nie wiedząc co powiedzieć, zresztą tak jak i reszta.
    - Nagle nie macie nic do powiedzenia? - zakpiłam. - Może łaskawie mi powiecie co to ma być? - wskazałam na dokumenty.
    - Nic co powinno cię obchodzić. - nagle odezwał się Ashton posyłając mi wrogie spojrzenie i przysięgam, że jeszcze nigdy nie miałam tak wielkiej ochoty żeby mu przywalić. Zacisnęłam dłonie w pięści powstrzymując się od uderzenia chłopaka.
    - Wręcz przeciwnie Irwin.
    - Może usiądziesz, zaparzę ci herbatkę na uspokojenie i w tedy na spokojnie porozmawiamy.
    - Zamknij się Michael! Od początku zgrywasz niewiniątko, a jesteś tak samo winny jak i reszta! - wrzasnęłam tak głośno, że sam Mike skulił się na fotelu, a Calum i Luke popatrzeli na mnie z mieszanką strachu i zdziwienia. Zapewne nikt się nie spodziewał, że będę w stanie zaatakować Clifford'a zważywszy na to, iż to właśnie z nim dogadywałam się najlepiej. Właśnie to najbardziej mnie bolało. W jakimś stopniu widziałam w nim przyjaciela, myślałam że mogę na niego liczyć. Jak widać pozory mylą, a on był takim samym dupkiem jak i reszta, po protu byłam za głupia żeby to wcześniej dostrzec.
    - Dlaczego ja? - odezwałam się po chwili ze spokojem.
    - A dlaczego nie. - wzruszył ramionami Ashton wygodniej rozsiadając się na kanapie i posyłając mi kpiący uśmiech.
    - Nie wkurwiaj mnie bardziej.
    - Doszły nas słuchy, że jakiś facet chce cię dorwać i zrobi wszystko żebyś wpadła w jego ręce, a że byliśmy bez kasy to postanowiliśmy to wykorzystać. - Luke po raz pierwszy postanowił się odezwać. - Napadanie na jakieś marne sklepy nam się znudziło, tak samo okradanie miliarderów, a kasy było coraz mniej. Nie uraź się, ale spadłaś nam z nieba. A teraz, napije się ktoś? - zapytał pokazując kryształową butlę w której znajdowało się brandy.
    - Jeśli brakowało wam kasy to czemu sprzedaliście mnie za marne 500 dolarów?
    - Jak już znalazłaś się w naszym domu,  Victor Stank, który chciał cię dorwać, zaproponował taką cenę, ale nie martw się dostaliśmy dożo ciekawszą ofertę. - Ashton znów postanowił się wtrącić grając mi na nerwach.
    - O ile dobrze zrozumiałam to nie należę ani do was, ani do Stank'a.
    - Yep.
    - Więc do kogo?
    Niestety poznanie odpowiedzi nie było mi pisane. Stojąc przodem do Ashton'a, Calum'a i Michael'a, stałam tyłem do Luke'a, co chłopak wykorzystał. Zobaczyłam jak Ashton delikatnie skinął głową i w tym samym momencie poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Zapewne oberwałam od Luke'a kryształową butelką i to na tyle mocno, że brandy znajdujące się w środku rozlało się na moje plecy i ramiona obwieszczając stłuczone szkło. Mroczki pojawiły się przed moimi oczami, a ciało odmawiając posłuszeństwa opadło na podłogę. Ostatnie co pamiętam to przepraszający wzrok Mike, a później już tylko ciemność.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Czytacie = Komentujecie
    Skoro ja byłam w stanie poświęcić ok 2 godziny na napisanie tego rozdziału, to wy poświęćcie swoje 2 minuty na napisanie komentarza.
    Love you all!

piątek, 5 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 29

    Wpatrywałam się w niegdyś tak dobrze znaną mi osobę, która teraz wydawała się całkowicie obca. Miliony wspomnień przewijały się w mojej głowie. Podświadomość krzyczała żebym uciekała jednak nie potrafiłam ruszyć się z miejsca. Byłam przerażona, a zarazem zdziwiona, gdyż nie spodziewałam się że go tu spotkam. Ostatni raz widziałam go trzy lata temu w szpitalu po wypadku. Nigdy mu nie powiedziałam dokąd wyjeżdżam, ani nawet że to robię, po prostu uciekłam. Zresztą nie tylko przed nim, a przed wszystkim. Odcięłam się od wszystkich dawnych znajomych mając nadzieję że nic co było związane z moją przeszłością nie wróci, a jednak moje małe marzenie nie zostało spełnione.
    - Nie sądzisz że jesteś mi winna parę wyjaśnień? - zapytał, a ja jeszcze bardziej się spięłam na jego słowa. Minęło mnóstwo czasu i nie miałam zamiaru mu niczego wyjaśniać.
    - Chodź, po drodze mijałem jakąś kafejkę. - machnął ręką i ruszył w wybranym przez siebie kierunku nie odwracając się za siebie. Niepewnym krokiem ruszyłam za nim, bojąc się konsekwencji które mogą nadejść.
*
    Siedzieliśmy przy jednym ze słomianych stolików, ustawionym przed wejściem nieznanej mi kawiarni. Mój towarzysz czuł się niezwykle komfortowo, gdy ja siedziałam jak na szpilkach przyglądając się temu jak miesza swoją kawę. Byłam wdzięczna za każdą sekundę odwlekającą naszą rozmowę.
    - Nie krępuj się, możesz zaczynać. - powiedział rozsiadając się wygodnie na krześle. Pomimo jego ciemnych okularów i tak czułam jego wzrok na swojej osobie.
    - Co ty tu robisz?
    - Nie sądzisz że powinienem zapytać cię o to samo? - zakpił. - Ostatni raz gdy cię widziałem byłaś w szpitalu i wręcz błagałaś mnie żebym pojechał do domu odpocząć, zrobiłem tak jak chciałaś, a gdy wróciłem następnego dnia ciebie nie było. Przepytałem wszystkich, znajomych, lekarzy, twoją rodzinę, ale nikt nie wiedział gdzie jesteś. Przeszukałem całą Kalifornię mając nadzieję że cię znajdę. - ton jakim mówił stawał się coraz bardziej gniewny przez co skuliłam się na siedzeniu. - Nikt nie widział, nikt nic nie słyszał. Nawet nie raczyłaś poinformować swojego brata o twoim zniknięciu. Jednak osiągnęłaś to na czym najbardziej ci zależało, uwolniłaś się od Victor'a. 
    - Dobrze wiesz, że gdybym została, on zrobiłby wszystko żeby mnie dorwać i ani ty, ani Max nie powstrzymalibyście go, a...
    - Więc postanowiłaś utwierdzić go w przekonaniu że zginęłaś w wypadku. To był świetny plan. Wypadek samochodowy, wybuchające auto z którego nic nie zostało, zero zapisków w dokumentach szpitala, brak danych w bazie pasażerów wylatujących z kraju kilka dni po twoim zniknięciu, znajomi myślący że nie żyjesz, oraz chłopak o którym wszyscy myślą że zwariował bo szuka swojej "zmarłej" dziewczyny. Wszystko idealnie przemyślałaś.
    - Niczego nie przemyślałam, kiedy nadarzyła się okazja postanowiłam ją wykorzystać. Dobrze wiesz, że chciałam normalnego życia. Chciałam ukończyć szkołę, iść do koledżu, mieć znajomych którzy nie znają mojej przeszłość. Chciałam korzystać z życia nie myśląc o tym że pieprzony handlarz chce mnie dla swojego zysku. 
    - Chciałaś uciec od przeszłości, pakując się w nią od nowa.
    - Co?
    - Przeszłość staje się przyszłością, kochanie. Stank ma znajomości na całym świecie i dzięki temu dowiedział się że wciąż żyjesz.
    - Żartujesz?
    - Jego ludzie niejednokrotnie próbowali cię dorwać, ale jeden z miejscowych handlarzy również upatrzył sobie ciebie za cel, skutecznie utrudniając tamtym robotę. W końcu zaproponował Victor'owi, podobno, wysoką stawkę za ciebie dzięki czemu tamten zostawił cię w spokoju. - zrobił przerwę oczekując ode mnie jakiejkolwiek reakcji, a gdy jej nie dostał postanowił kontynuować. - Zostałaś sprzedana.
    Odtworzyłam w głowie jeszcze raz wszystkie informacje których dowiedziałam się od blondyna. Miałam ochotę się rozpłakać, jednak za wszelką cenę nie pozwalałam łzą wypłynąć. Wiedziałam jaka będzie odpowiedź na moje pytanie, ale i tak chciałam usłyszeć to z usta towarzysza.
    - Kto?
    - Niejaki Ashton Irwin. - uśmiechnął się złośliwie. - Podobno to twój dobry znajomy.
    Zamknęłam oczy powstrzymując się od płaczu. Nie umiałam uwierzyć w prawdę. Tak szybko jak łzy pojawiły się na moich policzkach, tak szybko je starłam nadgarstkiem. Odsunęłam swoje krzesło od stołu następnie wstając i kierując się tam, gdzie jeszcze chwilę temu myślałam że nigdy nie wrócę. Blondyn jeszcze coś powiedział, ale nie słuchałam go i nie miałam zamiaru zatrzymywać się i pytać o to co powiedział, teraz najważniejsze dla mnie było dostanie się do  posiadłości Irwin'a.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Czytasz = Komentujesz!
    Jeśli możecie polecajcie tego bloga znajomym.
    Snapchat: eeyorett
    Love you all!!!