Było pod dziewiątej, kiedy postanowiłam wstać i zrobić śniadanie.
Oczywiście zanim się za to zabrałam, zaliczyłam moją poranną toaletę. Moje
lenistwo nie pozwoliło mi na nic innego, jak tylko płatki śniadaniowe. Były
szybkie i łatwe do zrobienia, co dla mnie było dużym plusem. Chwilę po tym jak
zaczęłam jeść w kuchni pojawił się Max.
- Smacznego.
- Dzięki. Podwieźć cię na lotnisko?
- Nie musisz, zadzwoniłem już po taksówkę.
- Okej.
Nabrałam dużą łyżkę płatków, w chwili gdy Mike stanął w progu kuchni.
- Dzień dobry. - posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam, jednak już po chwili spoważnieliśmy. Usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Spojrzeliśmy na siebie z Michaelem z przerażeniem w oczach. Ani ja, ani on, nie powiedzieliśmy Max'owi co się ostatnio działo. Teraz blondyn spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Jeszcze jeden współlokator? - zapytał, a ja zamiast odpowiedzieć posłałam mu słaby uśmiech i ruszyłam w stronę przedpokoju. Moim oczom ukazał się Calum zamykający za sobą drzwi. Chwilę później w przedpokoju pojawili się również pozostali chłopcy.
- Kto to? - blondyn zadał kolejne pytanie lustrując uważnie szatyna.
- Jestem...
- To chłopak Mike'a. - przerwałam Calum'owi.
- Że co?! - Mike i Calum wykrzyknęli jednocześnie.
- To geje. - kontynuowałam. - Ale są wstydliwi więc się z tym ukrywają. - dokończyłam napotykając wściekłe spojrzenie szatyna.
- Stary nie mogłeś powiedzieć od razu że jesteś gejem. - mój brat zwrócił się do Mike'a, po raz pierwszy, szczerze się do niego uśmiechając. - Cały czas myślałem że lecisz na moją siostrę. Gdybyś od razu się przyznał to lepiej byśmy się dogadali.
- Ja na Alex? - zaśmiał się Mike. - Traktuję ją jak siostrę.
- I bardzo dobrze. - klepnął go w ramię. - Ja muszę już iść, bo się spóźnię.
- Udanego lotu. - przytuliłam go na pożegnanie, a następnie zamknęłam za nim drzwi. Gdy tylko się odwróciłam, natrafiłam na dwóch, mega wkurzonych facetów.
- Geje! - krzyknęli jednocześnie.
- No co? Pasujecie do siebie. Z resztą, chyba nie chcecie żeby Max się dowiedział co tu się dzieje, od razu kazałby mi wyjechać z nim.
- Nie mogłaś powiedzieć że jestem twoim chłopakiem? Byłoby lepiej.
- W tedy zostałby dłużej, żeby cię sprawdzić.
- Dobrze że już wyjechał, miałem go dość. - westchnął mój współlokator, następnie zwracając się do szatyna. - Po co przyszedłeś?
- Byłem w pobliżu, więc pomyślałem że wpadnę.
- W takim razie wy róbcie co chcecie, a ja idę biegać.
- Ty biegasz?
- Biegałam do puki się nie wprowadziłeś. - odpowiedziałam, klepiąc Mike'a w ramię i kierując się do swojego pokoju.
- Nie ma mowy żebyś biegała sama, coś może ci się stać. Idziemy z tobą. - powiedział Calum z naciskiem na każde słowo.
- Czekaj jak to idziemy, chyba raczej ty idziesz.
- Mike, tobie też się to przyda.
*
- Zwolnij.
- Stój.
Usłyszałam za sobą sapanie chłopaków, którzy już ledwo biegli. Byli parę metrów ode mnie i już od jakiegoś kilometra błagali bym się zatrzymała bo nie dają rady. Nic im nie odpowiadałam, skoro chcieli biegać ze mną to niech się teraz pomęczą.
Skręciłam za jeden z bloków mojego osiedla i pokonałam ostatnie metry dzielące mnie od domu. Zatrzymałam się przed wejściem do klatki schodowej i obejrzałam za siebie. Nie było za mną chłopaków. Nie musiałam jednak długo czekać bo już po chwili wyłonili się zza zakrętu. Powłóczyli nogami podparci o siebie, sapiąc głośno, a ich języki zwisały jak psom. Dystans który nas dzielił można pokonać w dwie minuty, im to zajęło niecałe dziesięć. Gdy w końcu się do mnie dowlekli, obydwoje podparli się o ścianę budynku i zjechali po niej plecami, siadając na chodniku.
- Nienawidzę cię. - wysapał ledwo żywy Michael, który odpadł już na samym początku biegu.
- Już nigdy więcej z tobą nie biegam. - dodał Calum, którego stan niczym nie różnił się od stanu jego przyjaciela.
- Trochę ruchu wam nie zaszkodzi.
- Trochę?! - wykrzyknęli jednocześnie posyłając mi gniewne spojrzenia.
- Idźcie jeszcze do sklepu, a ja idę się szykować. - powiedziałam podając im pieniądze.
- Zwariowałaś?! - krzyknął Mike. - Ja nawet stąd nie wstanę, a ty mi każesz iść do sklepu?!
- Też cię kocham. - posłałam mu buziaka i już miałam wchodzić do klatki schodowej, gdy zatrzymał mnie głos drugiego z moich towarzyszy.
- Gdzie się wybierasz?
- Jest weekend, więc idę na imprezę.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ruszyłam schodami na górę do mieszkania. Gdy tylko do niego weszłam, zastałam dzwoniący telefon. Biegiem ruszyłam w jego kierunku i w ostatniej chwili udało mi się go odebrać.
- Halo. - powiedziałam przykładając urządzenie do ucha.
- Nic nie mówiłaś o imprezie. - usłyszałam oburzony ton, dobrze znanego mi głosu.
- Bo nie pytałeś.
- Co to za impreza? Z kim idziesz? O której?
- Normalna. Ze znajomymi. Wieczorem.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. - odpowiedział poirytowany. - Pytam poważnie. Muszę to wiedzieć.
- Po co?
- Żeby móc cię chronić.
- Idę z Monick i jej chłopakiem do Pandora. Jestem z nimi umówiona pod klubem o siódmej wieczorem.
- Tak lepiej. – powiedział, a następnie zakończył połączenie.
*
Ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Obcisła czarna sukienka bez ramiączek do tego wysokie szpilki w tym samym kolorze i duży złoty naszyjnik. Włosy pofalowałam pozwalając im swobodnie opadać, a na twarz nałożyłam dość mocny makijaż. Byłam gotowa do wyjścia. Skierował się w stronę drzwi frontowych, po drodze słysząc gwizdanie.
- No, no, no. Wyglądasz świetnie.
- Dzięki. Nie czekaj na mnie, bo nie wiem o której wrócę.
- Okej.
Usłyszałam pukanie i spojrzałam pytająco na bruneta.
- Zapraszałeś kogoś?
- Nie. Myślałem że to do ciebie. – odpowiedział również zdziwiony. Ruszyłam w stronę drzwi żeby otworzyć, ale w tym samym momencie Mike pociągnął mnie za rękę.
- Ja otworzę. – powiedział poważnie, a mnie przeszedł dreszcz. Jeszcze ani razy nie widziałam Michaela tak poważnego. Chłopak podszedł po cichu do drzwi i spojrzał przez wizjer, po czym od razu się rozchmurzył i z uśmiechem otworzył drzwi. Moim oczom ukazał się wysoki blondyn ubrany cały na czarno. Opierał się o framugę drzwi z rękami w kieszeni, lustrując mnie wzrokiem.
- Zamierzasz tak stać? – powiedział oschle.
- Siema stary, co cię tu sprowadza?
- Mam chronić naszą drogą Alex na imprezie. – odpowiedział nie zmieniając swojego tonu, ciągle patrząc na mnie.
- To jakiś żart? – zapytałam z kpiną.
- A wygląda jakby był?
- Zamiast ciebie wolałabym Colum’a.
- Mi również się to nie uśmiecha.
- Wy coś się chyba nie lubicie. – przerwał naszą dyskusję Mike.
- Co ty nie powiesz. – zakpił z niego blondyn, następnie z powrotem zwracając się do mnie. – Idziesz? Nic nie odpowiedziałam. Tylko przeszła koło niego, kierując się w dół schodami.
Chwilę później byliśmy już pod klubem. Jak na dżentelmena wypada blondyn obszedł samochód i otworzył mi drzwi, pomagając wysiąść z jego czarnego Range Rover’a. Szybko odszukałam Monick i jej chłopaka i ruszyłam w ich kierunki. Gdy podeszłam do nich przytuliłam dziewczynę na przywitanie.
- Kim jest twój towarzysz? – zapytała mierząc wzrokiem chłopaka stojącego za mną.
- Jestem Luke, chłopak Alex. – odpowiedział obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie.
- Ja jestem Monick, a to Robert. – przedstawiła się i swojego chłopaka brunetka.
- Chodźmy do środka. – powiedziałam kierując się w stronę wejścia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak podoba wam się? Tak jak obiecała ten rozdział jest dłuższy i (mam nadzieję) ciekawszy.
W piątek wyjeżdżam na wieś, na dwa tygodnie, i niestety nie będę miała tam internetu. Postaram się dodać coś jeszcze w ciągu tych dni, ale nie wiem czy dam radę, bo internet w Kołobrzegu to jakaś porażka. Jednak nie rezygnujcie z tego opowiadania, bo po tych dwóch tygodniach wrócę z dużą ilością nowych rozdziałów (;♥U all!
- Smacznego.
- Dzięki. Podwieźć cię na lotnisko?
- Nie musisz, zadzwoniłem już po taksówkę.
- Okej.
Nabrałam dużą łyżkę płatków, w chwili gdy Mike stanął w progu kuchni.
- Dzień dobry. - posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam, jednak już po chwili spoważnieliśmy. Usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Spojrzeliśmy na siebie z Michaelem z przerażeniem w oczach. Ani ja, ani on, nie powiedzieliśmy Max'owi co się ostatnio działo. Teraz blondyn spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Jeszcze jeden współlokator? - zapytał, a ja zamiast odpowiedzieć posłałam mu słaby uśmiech i ruszyłam w stronę przedpokoju. Moim oczom ukazał się Calum zamykający za sobą drzwi. Chwilę później w przedpokoju pojawili się również pozostali chłopcy.
- Kto to? - blondyn zadał kolejne pytanie lustrując uważnie szatyna.
- Jestem...
- To chłopak Mike'a. - przerwałam Calum'owi.
- Że co?! - Mike i Calum wykrzyknęli jednocześnie.
- To geje. - kontynuowałam. - Ale są wstydliwi więc się z tym ukrywają. - dokończyłam napotykając wściekłe spojrzenie szatyna.
- Stary nie mogłeś powiedzieć od razu że jesteś gejem. - mój brat zwrócił się do Mike'a, po raz pierwszy, szczerze się do niego uśmiechając. - Cały czas myślałem że lecisz na moją siostrę. Gdybyś od razu się przyznał to lepiej byśmy się dogadali.
- Ja na Alex? - zaśmiał się Mike. - Traktuję ją jak siostrę.
- I bardzo dobrze. - klepnął go w ramię. - Ja muszę już iść, bo się spóźnię.
- Udanego lotu. - przytuliłam go na pożegnanie, a następnie zamknęłam za nim drzwi. Gdy tylko się odwróciłam, natrafiłam na dwóch, mega wkurzonych facetów.
- Geje! - krzyknęli jednocześnie.
- No co? Pasujecie do siebie. Z resztą, chyba nie chcecie żeby Max się dowiedział co tu się dzieje, od razu kazałby mi wyjechać z nim.
- Nie mogłaś powiedzieć że jestem twoim chłopakiem? Byłoby lepiej.
- W tedy zostałby dłużej, żeby cię sprawdzić.
- Dobrze że już wyjechał, miałem go dość. - westchnął mój współlokator, następnie zwracając się do szatyna. - Po co przyszedłeś?
- Byłem w pobliżu, więc pomyślałem że wpadnę.
- W takim razie wy róbcie co chcecie, a ja idę biegać.
- Ty biegasz?
- Biegałam do puki się nie wprowadziłeś. - odpowiedziałam, klepiąc Mike'a w ramię i kierując się do swojego pokoju.
- Nie ma mowy żebyś biegała sama, coś może ci się stać. Idziemy z tobą. - powiedział Calum z naciskiem na każde słowo.
- Czekaj jak to idziemy, chyba raczej ty idziesz.
- Mike, tobie też się to przyda.
*
- Zwolnij.
- Stój.
Usłyszałam za sobą sapanie chłopaków, którzy już ledwo biegli. Byli parę metrów ode mnie i już od jakiegoś kilometra błagali bym się zatrzymała bo nie dają rady. Nic im nie odpowiadałam, skoro chcieli biegać ze mną to niech się teraz pomęczą.
Skręciłam za jeden z bloków mojego osiedla i pokonałam ostatnie metry dzielące mnie od domu. Zatrzymałam się przed wejściem do klatki schodowej i obejrzałam za siebie. Nie było za mną chłopaków. Nie musiałam jednak długo czekać bo już po chwili wyłonili się zza zakrętu. Powłóczyli nogami podparci o siebie, sapiąc głośno, a ich języki zwisały jak psom. Dystans który nas dzielił można pokonać w dwie minuty, im to zajęło niecałe dziesięć. Gdy w końcu się do mnie dowlekli, obydwoje podparli się o ścianę budynku i zjechali po niej plecami, siadając na chodniku.
- Nienawidzę cię. - wysapał ledwo żywy Michael, który odpadł już na samym początku biegu.
- Już nigdy więcej z tobą nie biegam. - dodał Calum, którego stan niczym nie różnił się od stanu jego przyjaciela.
- Trochę ruchu wam nie zaszkodzi.
- Trochę?! - wykrzyknęli jednocześnie posyłając mi gniewne spojrzenia.
- Idźcie jeszcze do sklepu, a ja idę się szykować. - powiedziałam podając im pieniądze.
- Zwariowałaś?! - krzyknął Mike. - Ja nawet stąd nie wstanę, a ty mi każesz iść do sklepu?!
- Też cię kocham. - posłałam mu buziaka i już miałam wchodzić do klatki schodowej, gdy zatrzymał mnie głos drugiego z moich towarzyszy.
- Gdzie się wybierasz?
- Jest weekend, więc idę na imprezę.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ruszyłam schodami na górę do mieszkania. Gdy tylko do niego weszłam, zastałam dzwoniący telefon. Biegiem ruszyłam w jego kierunku i w ostatniej chwili udało mi się go odebrać.
- Halo. - powiedziałam przykładając urządzenie do ucha.
- Nic nie mówiłaś o imprezie. - usłyszałam oburzony ton, dobrze znanego mi głosu.
- Bo nie pytałeś.
- Co to za impreza? Z kim idziesz? O której?
- Normalna. Ze znajomymi. Wieczorem.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. - odpowiedział poirytowany. - Pytam poważnie. Muszę to wiedzieć.
- Po co?
- Żeby móc cię chronić.
- Idę z Monick i jej chłopakiem do Pandora. Jestem z nimi umówiona pod klubem o siódmej wieczorem.
- Tak lepiej. – powiedział, a następnie zakończył połączenie.
*
Ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Obcisła czarna sukienka bez ramiączek do tego wysokie szpilki w tym samym kolorze i duży złoty naszyjnik. Włosy pofalowałam pozwalając im swobodnie opadać, a na twarz nałożyłam dość mocny makijaż. Byłam gotowa do wyjścia. Skierował się w stronę drzwi frontowych, po drodze słysząc gwizdanie.
- No, no, no. Wyglądasz świetnie.
- Dzięki. Nie czekaj na mnie, bo nie wiem o której wrócę.
- Okej.
Usłyszałam pukanie i spojrzałam pytająco na bruneta.
- Zapraszałeś kogoś?
- Nie. Myślałem że to do ciebie. – odpowiedział również zdziwiony. Ruszyłam w stronę drzwi żeby otworzyć, ale w tym samym momencie Mike pociągnął mnie za rękę.
- Ja otworzę. – powiedział poważnie, a mnie przeszedł dreszcz. Jeszcze ani razy nie widziałam Michaela tak poważnego. Chłopak podszedł po cichu do drzwi i spojrzał przez wizjer, po czym od razu się rozchmurzył i z uśmiechem otworzył drzwi. Moim oczom ukazał się wysoki blondyn ubrany cały na czarno. Opierał się o framugę drzwi z rękami w kieszeni, lustrując mnie wzrokiem.
- Zamierzasz tak stać? – powiedział oschle.
- Siema stary, co cię tu sprowadza?
- Mam chronić naszą drogą Alex na imprezie. – odpowiedział nie zmieniając swojego tonu, ciągle patrząc na mnie.
- To jakiś żart? – zapytałam z kpiną.
- A wygląda jakby był?
- Zamiast ciebie wolałabym Colum’a.
- Mi również się to nie uśmiecha.
- Wy coś się chyba nie lubicie. – przerwał naszą dyskusję Mike.
- Co ty nie powiesz. – zakpił z niego blondyn, następnie z powrotem zwracając się do mnie. – Idziesz? Nic nie odpowiedziałam. Tylko przeszła koło niego, kierując się w dół schodami.
Chwilę później byliśmy już pod klubem. Jak na dżentelmena wypada blondyn obszedł samochód i otworzył mi drzwi, pomagając wysiąść z jego czarnego Range Rover’a. Szybko odszukałam Monick i jej chłopaka i ruszyłam w ich kierunki. Gdy podeszłam do nich przytuliłam dziewczynę na przywitanie.
- Kim jest twój towarzysz? – zapytała mierząc wzrokiem chłopaka stojącego za mną.
- Jestem Luke, chłopak Alex. – odpowiedział obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie.
- Ja jestem Monick, a to Robert. – przedstawiła się i swojego chłopaka brunetka.
- Chodźmy do środka. – powiedziałam kierując się w stronę wejścia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak podoba wam się? Tak jak obiecała ten rozdział jest dłuższy i (mam nadzieję) ciekawszy.
W piątek wyjeżdżam na wieś, na dwa tygodnie, i niestety nie będę miała tam internetu. Postaram się dodać coś jeszcze w ciągu tych dni, ale nie wiem czy dam radę, bo internet w Kołobrzegu to jakaś porażka. Jednak nie rezygnujcie z tego opowiadania, bo po tych dwóch tygodniach wrócę z dużą ilością nowych rozdziałów (;♥U all!