piątek, 30 maja 2014

ROZDZIAŁ 3

    Jak na mnie obudziłam się bardzo wcześnie. Głowa mi pękała od bólu wywołanego kacem, a ćwierkot ptaków mi nie pomagał. Ruszyłam w stronę okna w zamiarze zamknięcia go i odizolowania się od hałasu. Patrząc przez szybę, dzielącą mnie od reszty świata, doszłam do wniosku że jest jeszcze wcześnie. Na wszelki wypadek skierowałam się do kuchni gdzie znajdował się zegarek. Szybko zorientowałam się że mam ponad godzinę do udania się do pracy. Zaskoczył mnie fakt że że bez budzika udało mi się wstać wprost idealnie żeby ze wszystkim zdążyć.
    Po wykonaniu mojego porannego rytuału, znajdowałam się w pracy. Jak zawsze rano obsłużyłam naszego codziennego klienta po czym zasiadłam na barowym stołku przeglądając gazetę z najświeższymi wiadomościami. Długo nie musiałam czekać na Josh'a. Chłopak jak zawsze wbiegł do baru spóźniony, poszedł się przebrać, a następnie skierował się w moją stronę.
    - Umieram. - oparł się o blat koło mnie przybierając minę męczennika.
    - Weź to, pomoże ci. - położyłam przed nim pudełko tabletek przeciw bólowych i odłożyłam gazetę. - Widzę że wczoraj nieźle zabalowałeś.
    - Było warto. Wczoraj znalazłem istne cudo. Wymiary idealne...
    - Mógłbyś nie mówić o dziewczynach jak o przedmiotach. - przerwałam mu.
    - Co?
    - Za każdym razem jak opisujesz jakąś laskę, mówisz o niej jak o zwykłej rzeczy.
    - Ale ja nie mówiłem o dziewczynie. Chociaż ona też była perfekcyjna.
    - Skoro nie mówiłeś o kobiecie to o czym?
    - O aucie. Nie widziałaś go wczoraj?
    - Jakbyś nie zauważył na mieście jest wiele aut.
    - Wczoraj na parkingu obok klubu stało czerwone ferrari aliante. Jak mogłaś go nie zauważyć. - oburzył się rzucając mi gniewne spojrzenie.
    - Wczoraj wracałam inną drogą niż normalnie.
    - Czemu?
    - Tak jakoś wyszło.
    Na tym skończyła się nasza rozmowa. Josh zajął się zamiataniem podłogi, a ja powróciłam do przeglądania miejskiego szmatławca. Dziś ruch był bardzo mały. Dokładniej mówiąc zawitało tylko czterech klientów. Wraz z Josh'em żeby nie marnować czasu wzięliśmy się za sprzątanie. Wszystko wypolerowaliśmy na błysk. Gdy skończyliśmy dobiegał koniec naszej zmiany. Chłopak poszedł zapalić na tyły kawiarenki zostawiając mnie samą. Jak na złość po jego wyjściu do środka wszedł klient. Młody chłopak miał na głowie czapkę z daszkiem skierowanym w tył z pod której wystawało parę blond włosów, w wardze miał kolczyk, koszulka była pozbawiona rękawów, czarne rurki były rozcięte na kolanach, a vansy wyglądały na znoszone. Nowy przybysz cały czas wpatrywał się w ekran komórki co jakiś czas stukając palcami w niego. Zajął jeden z wolnych stolików i rozsiadł się wygodnie. Ani trochę nie pasował mi jego wygląd do tej kafejki. Obserwowałam go przez dłuższą chwilę z nadzieją że postanowi w końcu podejść do lady i coś zamówić. Chłopak jednak nie miał takich zamiarów, na szczęście właściciel rzadko wpadał do kafejki co ja wykorzystywałam zakładając trampki zamiast wrotek. Szczęśliwa że nie mam tego przekleństwa na nogach ruszyłam w jego stronę zabierając po drodze notes i długopis.
    - Co podać? - zapytałam stają przy jego stoliku i szykując się do notowania.
    Nie doczekałam się odpowiedzi od razu więc po prostu wpatrywałam się w mężczyznę stojąc przy jego stoliku. Nie wiem jak długo tak stałam, ale po pewnym czasie zaczęłam się denerwować. Policzyłam do dziesięciu żeby się uspokoić i odchrząknęłam. Momentalnie klient schował telefon do kieszeni i zmierzył mnie wzrokiem od dołu do góry zatrzymując się w końcu na mojej twarzy.
    - Alex. - powiedział uśmiechając się promiennie. - Ładne imię.
    Poczułam jak się rumienię, więc wlepiłam wzrok w notes w którym rysowałam długopisem jakieś wzorki. Przez chwilę zastanawiałam się skąd zna moje imię, ale na szczęście szybko sobie przypomniałam że mam plakietkę przyczepioną do ubrania.
    - Co podać? - powtórzyłam poprzednie pytanie czując prześwietlający wzrok blondyna na sobie.
    - Nic.
    Z ulgą odwróciłam się i ruszyłam z powrotem na swoje miejsce.
    - Włącz telefon. - usłyszałam za sobą szorstki głos, który jeszcze chwilę temu był łagodny.
    - Słucham? - odwróciłam się, cofając jednocześnie o krok bo chłopak stał dokładnie za mną.
    - I nie wyłączaj go więcej. - dodał i wyszedł.
    Stałam tak bez ruchu do puki nie usłyszałam za sobą pogodnego głosu przyjaciela.
    - Widzę że w końcu postanowiłaś się ruszyć zza lady.
    - Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli dziś wyjdę wcześniej?
    - Pewnie że nie.
    - Wielkie dzięki.
    Wbiegłam na zaplecze, przebrałam się w ekspresowym tempie, a następnie wybiegłam na zewnątrz. Nie zwalniając tempa dobiegłam do samochodu. Wsiadłam do niego i odjechałam z piskiem opon. Zdałam sobie sprawę że to co się wczoraj wydarzyło to wcale nie był sen tylko rzeczywistość, dlatego też teraz moim celem było jak najszybsze znalezienie się w domu. Podczas jazdy nie liczyłam ile złamałam przepisów, ale z pewnością było ich sporo. Nie przejmowałam się tym jednak. Zaparkowałam na parkingu przed moim blokiem. Wybiegłam z samochodu kierując się do klatki, następnie schodami na górę. Tak samo jak poprzedniego wieczoru, miałam problem z otworzeniem drzwi wejściowych bo ręce mi się trzęsły. Jednak w miarę szybko udało mi się dostać do środka. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i rzuciłam się biegiem do sypialni w celu odnalezienia telefonu. Na szczęście leżał w widocznym miejscu na biurku. Chwyciłam go w dłonie i przytrzymałam przycisk włączający. Najpierw pojawił się napis firmy, a zaraz po nim tapeta i szesnaście nieodebranych połączeń. Jak się spodziewałam wszystkie były od tego samego nadawcy. Nieznajomy dzwonił co pół godziny, czasami po parę razy. Przeglądałam godziny o których chciał się ze mną skontaktować, gdy czynność tą przerwał mi dzwoniący telefon. Nie było dla mnie niespodzianką, że to właśnie on dzwonił. Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
    - Widzę że mój przyjaciel przekazał ci wiadomość.
    - Czego chcesz?
    - Od teraz nie wyłączasz telefonu, masz go cały czas przy sobie, odbierasz moje połączenia i robisz to co ci każę. - odparł szorstkim głosem, od którego przeszły mnie ciarki. - Rozumiesz?
    - I mam cie nie nazywać gówniarzem. - prychnęłam.
    - Dokładnie.
    - Co jeśli nie będę robić tych rzeczy?
    - Spotkają cię konsekwencje.
    - Debil.
    - Uważaj na słowa.
    - Nie powiedziałeś że mam cię tak nie nazywać. Właściwie to jest najmilsze słowa, którego mogę użyć względem ciebie.
    - Coś jeszcze chcesz powiedzieć?
    - Kim jesteś?
    - Do usłyszenia, Alex.
    Dźwięk zakończonego połączenia nie był dla mnie niespodzianką. Bardziej bym się zdziwiła gdybym go nie usłyszała. Nie mając nic ciekawego do robienia, wyjęłam z lodówki coś do przekąszenia i włączyłam telewizor. Akurat leciały wiadomości. Prezenter mówił coś o jakimś zabójcy. Nie wiem o co chodziła bo od razu przełączyłam na inny program. Zaczęłam się zastanawiać co się stanie jeśli wyłączę telefon. Jakiego typu spotkają mnie konsekwencje? Bez większego namysłu wyłączyłam telefon i postanowiłam się nie przejmować jakimś wariatem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz