*Now*
Jak zawsze rano obudził mnie piskliwy dźwięk budzika. Nie otwierając
oczu wyciągnęłam rękę z pod kołdry i na chybił trafił uderzyłam nią w
miejsce, gdzie powinien stać budzik. Usłyszałam głośny dźwięk
upadającego urządzenia. Ściągnęłam z głowy nakrycie i spojrzałam na
podłogę.
- Lista rzeczy do kupienia: budzik. - powiedziałam
przyglądając się rozsypanym metalowym częścią na podłodze. -
Przynajmniej już nie dzwoni. - dodałam już z uśmiechem na twarzy.
Wygrzebałam się z łóżka i pokierowałam do łazienki, po drodze
wyciągając pierwsze lepsze ubrania z szafy. Gdy doszłam do łazienki,
zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam w lustru. To co zobaczyłam z
pewnością nie było mną. Moje włosy odstawały w każdą możliwą stronę przy
okazji zakrywając połowę twarzy. Wyglądałam tak codziennie po wstaniu
rano, więc można powiedzieć że byłam przyzwyczajona do tego widoku.
Odwróciłam się w stronę prysznicu, ściągłam z siebie piżamę i weszłam do
kabiny odkręcając ciepła wodę. Stałam tak pod strumieniem wody przez
parę minut czekając aż zmyje ze mnie resztkę snu. Następnie namydliłam
swoje ciało i wszystko dokładnie spłukałam. Wyszłam na zimne kafelki,
owinęłam się białym ręcznikiem i zaczęłam działać moje poranne cuda.
Włosy wysuszyłam i spięłam w wysokiego kucyka, rzęsy wytuszowałam, a na
ciało założyłam ubrania. Jak się okazało dziś miałam na sobie czarne
dżinsy i koszulkę z logo Guns N Roses. Uśmiechnęłam się do swojego
odbicia. W końcu wyglądałam jak człowiek, a nie jak zombi. Przed
wyjściem z łazienki powiesiłam mokry ręcznik na kaloryferze, a piżamę
wrzuciłam do kosza na pranie. Po wykonaniu tych czynności udałam się do
kuchni. Włączyłam radio i zabrałam się za przygotowywanie śniadania.
Wyjęłam z szafek potrzebne mi rzeczy, a dokładniej miskę, łyżkę, płatki i
mleko. W radiu zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka, więc porzuciłam
robienie śniadania. Zaczęłam tańczyć i śpiewać przy okazji podgłaśniając
radio. Gdy piosenka się skończyła byłam pełna pozytywnej energii.
Jednak gdy spojrzałam na zegarek zdałam sobie sprawę że jeśli teraz nie
wyjdę to spóźnię się do pracy. Wcisnęłam do ust garść płatków, wzięłam
łuk mleka i biegiem udałam się do przedpokoju. Ubrałam trampki, skórzaną
kurtkę i zarzuciłam na ramie torebkę. Wróciłam się jeszcze do sypialni
by zabrać swój telefon. Chwyciłam mój skarb w ręce i ruszyłam biegiem do
auta. Zakluczyłam dom, a następnie zbiegłam po schodach i skierowałam
się na parking. W biegu minęłam listonosza, który jak co dzień
powiedział mi z uśmiechem dzień dobry, na co odpowiedziałam tak samo.
Dobiegłam do auta otworzyłam je, usiadłam za kierownicą rzucając torebkę
na miejsce pasażera i ruszyłam w stronę kawiarni w której pracowałam.
Co dziennie mój dzień zaczynał się tak samo. Muszę go jakoś urozmaicić,
bo to już się stało nudne. Po piętnasto minutowej jeździe zaparkowałam
samochód na parkingu niedaleko kawiarni, a następnie udałam się do
wyznaczonego budynku. Po wejściu do środka uderzył we mnie zapach
parzonej kawy i świeżo pieczonych ciastek. Kawiarenka była urządzona w
stylu retro. Zawsze można było tu usłyszeć zapomniane już dawno
piosenki, napić się mocnej kawy i zjeść coś słodkiego. Kelnerzy mieli na
sobie białe jedwabne spodnie i żółte koszule, a kelnerki żółte sukienki
zapinane od przodu na guziki. Jednak wszystkich w wyglądzie łączyły
brązowe wrotki. Pracowała nas tutaj dziesiątka. Ja i Josh pracowaliśmy
od poniedziałku do piątku od 8 do 14, a następnie przychodzili nas
zmienić Monick i Paul. Z tego co wiem to w weekend pracowali tu jacyś
studenci jednak nigdy nie udało mi się poznać żadnego z nich. Ruszyłam
na zaplecze w celu przebrania się w robocze ubranko i założenia mojego
przekleństwa na nogi przez które przynajmniej raz dziennie Josh zbierał
mnie z podłogi. Na szczęście mieliśmy układ że to on obsługuje gości, a
ja kasę. Po przebraniu się i pomocy ścian jak i kontuaru usiadłam w
końcu na stołku barowym przy kasie. Było parę minut przed ósmą więc
chwyciłam do ręki jakąś gazetę i zaczęłam ją przeglądać. Długo to nie
trwało bo przerwał mi dźwięk dzwonka obwieszczający klienta. Do środka
wszedł nasz codzienny gość, pan Jones. Podszedł do mnie i jak co dzień
zamówił czarną kawę i szarlotkę. Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę, którą
przerwał Josh wbiegając zasapany. Krzyknął w moją stronę krótkie cześć i
poszedł na zaplecze się przebrać. Gdy wrócił podszedł do mnie i
przytulił co zawsze czynił na powitanie.
- Co u ciebie? - zapytał jak zawsze z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Od wczoraj za wiele się nie zmieniło, a u ciebie?
- To samo. - westchnął udając smutnego, ale już po chwili z powrotem miał banana na twarzy. - Co robisz dziś wieczorem?
- To zależy?
- Od czego?
- Od tego, czego o de mnie chcesz.
- Idziesz ze mną i Monick do klubu?
- Pandora? - zapytałam wymieniając nazwę klubu do którego zawsze chodziliśmy.
- Nigdzie indziej się nie wybieramy. - zaśmiał się ukazując szereg białych zębów.
- Idę z wami.
- W takim razie będziemy po ciebie o 20. - powiedział i udał się do stolika przy którym zasiedli nowo przybyli klienci.
Reszta mojej zmiany upływała powoli. Siedziałam przy kasie co jakiś
czas wydając resztę i przygotowując kawę lub podając jakieś ciasto. Z
Joshem więcej nie rozmawiałam bo chłopak był zajęty przyjmowaniem
zamówień lub sprzątaniem. Gdy zegarek w końcu wybił 14 zmieniłam się z
Monick. Chwilę pogadałyśmy o naszym dzisiejszym wyjściu, a następnie
przebrałam się w moje ciuchy i skierowałam się w stronę auta w calu
powrotu do domu. W drodze do domu wstąpiłam do baru z chińszczyzną, żeby
wziąć coś na wynos. Po dotarciu do mojego mieszkania, zasiadłam na
kanapie po drodze zrzucając z siebie kurtkę i buty. Włączyłam telewizor i
zaczęłam oglądać jakiś denny serial jedząc chińszczyznę. Po skończeniu
posiłku i dość krótkim wylegiwaniu się, zwlekłam się z kanapy w celu
przyszykowania na imprezę. Udałam się do łazienki w której wzięłam
prysznic i zmyłam makijaż, który do tej pory gościł na mojej twarzy.
Następnie pokierowałam się do sypialni. Otworzyłam szafę i stanęłam
przed nią czekając na jakiś pomysł mówiący co mogłabym włożyć. Gdy nic
nie przychodziło mi do głowy, wyjęłam wszystkie sukienki i położyłam je
na łóżku. Zaczęłam każdą dokładnie oglądać i rozważać za i przeciw. Po
dłuższym czasie zdecydowałam się na krwisto czerwoną bez ramiączek. Była
obcisła przez co uwydatniała moje atuty. Do tego dobrałam złote dodatki
i założyłam wysokie czarne szpilki. Na twarz nałożyłam mocny makijaż, a
włosy pokręciłam i spięłam w wysokiego kucyka. Swój końcowy efekt
obejrzałam w lustrze. Wyglądałam jak nie ja. Zniknęła zwykła dziewczyna w
dżinsach i trampkach, a zastąpiła ją sex-bomba. Irytowało mnie jednak
że sukienka ledwo zakrywała mój tyłek. Nie wieżę że kiedyś taki strój
był dla mnie na porządku dziennym. Wyjrzałam przez okno i zauważyłam że
pod klatkę podjeżdża taksówka. Domyśliłam się że to muszą być Josh i
Monick więc chwyciłam do ręki czarną kopertówkę w której znajdował się
telefon i portfel, a po chwili także kluczę, którymi uprzednio
zakluczyłam dom. Zeszłam na duł i wsiadłam do pojazdu witając się ze
znajomymi. Podróż na szczęście nie trwała długo. Już po chwili byliśmy w
Pandorze w śród dość sporego tłumu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam
że ten rozdział jest taki nudny, ale nie będę was oszukiwać po prostu
brak mi weny, a nie chciałam żebyście długo czekali na moje wypociny.
Mam nadzieję że to was nie zniechęci, ponieważ akcja dopiero się
rozkręci. Swoje opinie piszcie w komentarzach lub jeśli chcecie możecie
się ze mną skontaktować na tt: @alex98turner .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz