środa, 15 lipca 2015

EPILOG

    PRZED WAMI TROCHĘ INNY, OSTATNI ROZDZIAŁ. ZE WZGLĘDU NA TO IŻ TO OSTATNI ROZDZIAŁ MAM NADZIEJĘ ŻE POJAWI SIĘ DUŻO KOMENTARZY I OSOBY WCZEŚNIEJ NIE KOMENTUJĄCE POSTANOWIĄ NAPISAĆ PARĘ SŁÓW CZY CHOCIAŻBY JAKĄŚ MINKĘ. 
    UWAGA!!! TO NIE JEST OSTATNI POST!!!



------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Ashton*

    Patrzyłem jak bezwładne ciało brunetki upada na drewnianą podłogę. Uderzyło we mnie poczucie winy, ale nie mogłem się wycofać. Luke miał rację, kasy było coraz mniej, a suma zaproponowana przez jakiegoś faceta bardzo by nam pomogła, w końcu nikt nie odmówiłby okrągłego miliona. Kątem oka zobaczyłem jak Michael wstaje i bez słowa rusza ku wyjściu. Nie zamierzałem go zatrzymywać, wiedziałem że nie chce brać w tym udziału i nie miałem zamiaru go do tego zmuszać. Clifford był jedynym w 100% przeciwnym temu planu. Mogłem się spodziewać, że przywiąże się do Alex, ale nie sądziłem że aż tak. Z resztą, z Michael'em czy bez, musiałem z chłopakami dokończyć robotę. Skinąłem głową na dziewczynę. Luke bez słowa ją podniósł i ruszył do drzwi, spojrzałem jeszcze na Calum'a, który wciąż siedział ze spuszczoną głową. Położyłem mu dłoń na ramieniu, a następnie wyszedłem bez słowa. Czas oddać dziewczynę i zgarnąć swoją nagrodę.   

*Alex*

*4 lata temu*

    Przechodziłam z pokoju do pokoju poszukując swoich znajomych, ale jak na złość nigdzie nie mogłam ich dostrzec. Muzyka była tak głośna, że aż czuło się trzęsącą podłogę pod stopami. Co chwilę mijałam całujące się pary, które powinny poszukać sobie wolnego pokoju. Dwójka moich przyjaciół namówiła mnie na domówkę u jednego z członków naszej szkolnej elity, a następnie zostawili mnie samej sobie wśród grona nieznany mi osób. Byłam typem mola książkowego, zawsze cicha i nie wchodząca nikomu w drogę. To nie tak że nie lubiłam towarzystwa ludzi, po prostu moja nieśmiałość nie pozwalała mi na bliższe znajomości. Jakiś pijany typek potknął się uwieszając się mi na ramieniu i obrzydliwie się uśmiechając. 
    - My się chyba jeszcze nie znamy. - wybełkotał, a mnie od razu zrobiło się niedobrze od smrodu z jego ust. Tak więc szybko się odsunęłam i ruszyłam przed siebie. Dom, a raczej willa, w której odbywała się impreza była na tyle wielka iż sama się w niej gubiłam. Byłam już chyba w trzech różnych salonach, ogromnej kuchni i na tyłach domu gdzie znajdował się basen, a i tak nie przeszłam nawet połowy posiadłości. W końcu weszłam do jednego z licznych salonów, gdzie było ciszej niż w pozostałych pomieszczeniach. Na środku pomieszczenia były umieszczone trzy kanapy ułożone w literę U, a pośrodku nich stał szklany stolik. Nareszcie mogłam odetchnąć z ulgą, gdyż na jednej z kanap zauważyłam dwójkę swoich znajomych prowadzących żywą dyskusję z całą resztą towarzystwa, która zajmowała wszystkie siedzenia, a niektórzy nawet zajmowali miejsca na podłodze. Zaczęłam do nich podchodzić i w tedy spojrzenie jednego z chłopaków skierowało się na mnie. Poczułam dziwny dreszcz przeszywający moje ciało. Nie znałam tego chłopaka, ani osobiście, ani też z widzenia w szkole, więc śmiało mogłam powiedzieć iż był od jedną z osób z zewnątrz. Siedział na kanapie z rękoma na oparciach i jedną nogą na drugiej. Ubrany był luźno, ale za razem elegancko, a jego blond włosy tworzyły artystyczny nieład. Nie spuszczał ze mnie spojrzenia zupełnie nie zwracając uwag na pozostałych siedzących w kółku. Dopiero gdy podeszłam bliżej zauważyłam, że na stoliku leżą narkotyki, to by wyjaśniało pobudzone zachowanie zgromadzonych. Gdy stanęłam obok jednej z kanap, mój przyjaciel Tyler odwrócił głowę w moją stronę szeroko się przy tym uśmiechając.
    - Mała nareszcie tu dotarłaś. Niech wszyscy mnie posłuchają! - krzyknął zwracając przy tym uwagę wszystkich. - To jest moja przyjaciółka Alex, prawda że ładna? - zapytał, a ja poczułam jak się rumienię. Mogłam się spodziewać, w końcu miałam imprezowych znajomych, którzy nie odmówiliby ani alkoholu, ani narkotyków, a co z tym idzie, ich głupia gadka.
    - Młoda znajdź sobie gdzieś miejsce, a ja już szykuję dla ciebie kreskę. - powiedział jakiś szatyn od razu sięgając po jednej z woreczków z białym proszkiem.
    - Ja nie biorę. - szybko powiedziałam przerażona tym że miałabym coś wciągnąć.
    - W takim razie co cię tu sprowadza? 
    - Czy to ważne? Siadaj. - odpowiedział za mnie blondyn, który od początku mi się przyglądał. Zrobił mi miejsce koło siebie na kanapie i gestem ręki wskazał żebym usiadła koło niego. Wolałabym zająć miejsce obok Tyler'a, ale zanim dokładnie o tym pomyślałam, moje nogo mechanicznie ruszyły w stronę blondyna.
    - Jestem Niall. - przedstawił się kładąc prawą rękę na oparciu za mną.
    - Alex. - przedstawiła się. Spojrzałam w jego oczy i w tedy odpłynęłam w ich nieziemskim odcieniu niebieskiego.
    - Rozluźnij się, nic ci nie zrobię. - posłał mi uśmiech. - Z resztą pozostali też są nie groźni. Akurat przechodzą przez fazę głupawki.
    Gdy się rozejrzałam faktycznie każdy śmiał się z byle czego. Co najciekawsze Niall jako jedyny nie miał zaczerwienionych oczu, ani rozszerzonych źrenic. Było w nim coś co mnie do niego przyciągało, uczucie którego nigdy dotąd nie miałam.  
*
    Wracałam do domu ciemnymi ulicami Los Angeles. Jak zawsze zasiedziałam się u Tyler'a więc teraz musiałam wracać sama w środku nocy do domu. Nie miałam kasy na taksówkę, brat nie odbierał moich telefonów, a autobus miałam dopiero za godzinę więc postanowiłam wracać pieszo. Było przed północą i jak na weekendową noc było bardzo pusto. Nikogo nie było na ulicy, nie jeździło żadne auto, właśnie ta nicość wzbudzała we mnie największy strach. Zdecydowanie zbyt wile horrorów obejrzałam żeby teraz móc wracać spokojnie. Mijałam właśnie jeden z ciemnych zaułków, gdy ktoś chwycił mnie za przed ramię wciągając w ciemność. Chciałam krzyczeć i wołać o pomoc, choć i tak wiedziałam że nikogo nie ma w pobliży, ale szmatka przyciśnięta do moich ust mi to uniemożliwiała. Napastnik stał za mną, więc nie mogłam go zobaczyć. Starałam się szarpać, ale z każdym wdechem słodki aromat, którym była nasączona szmatka, sprawiał iż czułam się coraz słabsza. Usłyszałam pisk opon i w jednej sekundzie napastnik zniknął, a ja znalazłam się w ramionach jakiegoś mężczyzny. Widziałam zamazane kontury i desperacko chciałam przyjrzeć się kto mnie niesie, ale niedawno wdychany aromat sprawił iż moje powieki były zbyt ciężkie bym wciąż mogła trzymać je ku górze.
    Obudziłam się w nieznanym mi, białym pokoju na czarnej kanapie. Spróbowałam podnieść się na rękach, ale moje próba wyszła na marne, gdyż zostałam przyciśnięta z powrotem do miękkiej tkaniny sofy.
    - Nie wstawaj, daj sobie chwilę na dojście do siebie. - powiedział lekko zachrypnięty głos, który już gdzieś słyszałam. Jego właściciel uklęknął przede mną tak że mogłam się mu idealnie przyjrzeć.
    - Gdzie ja jestem? Co się stało? I coś ty mi podał? - zadałam trzy pierwsze pytania jakie najbardziej mnie nurtowały, a Niall zaśmiał się z prędkości z jaką je wypowiedziałam.
    - Wracałem akurat od kumpla i zobaczyłem jak gdzieś idziesz, więc postanowiłem cię podwieźć. Nagle jakiś facet wciągnął cię do zaułka i przykładał kawałek materiału do twojej twarzy zapewne z jakimś narkotykiem. Pozbyłem się go, a następnie zabrałem cię do siebie. Odwiózłbym cię do domu, ale nie znam twojego adresu.
    - Strasznie mnie boli głowa. - powiedziałam chwytjąc się za wspomnianą część ciała i ponawiając swoją próbę wstania, tym razem z powodzeniem. Blondyn podał mi szklankę z wodą mówiąc że ból głowy powinien niedługo przejść i zaproponował żebym przenocowała u niego. Normalnie nie nocuję u niedawno poznanego chłopaka, ale substancja której się dość sporo nawdychała, nadal nie opuściła mojego organizmu osłabiając mnie, więc postanowiłam przyjąć propozycję noclegu.
*
    Minął jakiś miesiąc od imprezy w wili oraz nieprzyjemnego zdarzenia na ulicy, które dziwnym trafem połączyło mnie i Niall'a. Polubiłam spędzać z nim czas. Był moim przeciwieństwem, ja szara myszka, słuchająca się rodziców, spędzająca swój wolny czas zamknięta w czterech ścianach swojego pokoju, i on, szalony buntownik, kochający korzystać z życia do granic możliwości. Już po pierwszym spotkaniu postanowił, że pokaże mi jak powinno się żyć. Wyciągał mnie na długie przejażdżki, biwaki i imprezy z ludźmi z mojej szkoły bądź jego przyjaciółmi. Przy byłam stu procentową sobą i nareszcie czułam że żyję. Jemu udało się dokonać to, czego moi znajomi próbowali na mnie od paru lat. Udało mu się mnie otworzyć. 
    - Nad czym tak myślisz?
    - Nad wszystkim i niczym za razem.
    - Jak zawsze nie umiesz się zrelaksować. - zaśmiał się Niall.
    - Nie prawda!
    Dzisiejszego ranka Niall przyjechał po mnie twierdząc iż ma świetny pomysł na wspólne spędzenie czasu. Wywiózł mnie do Hollywood, a następnie kazał wdrapywać się na górę, tylko po to by teraz móc siedzieć na jednej z liter o słynnego napisu tego miasta. 
    - Czuję się jak w filmie "To tylko seks". - wyznałam.
    - Zaraz przyleci po nas policja i będą musieli ciebie stąd ściągać.
    - Nie prawda, to ciebie będą stąd ściągać!
    - Przypomnij mi, kto miał problem z wejściem tu?
    - Oj zamknij się.
    Usłyszałam tak dobrze znany mi, dźwięczny śmiech wywołujący przyjemny dreszcz na moim ciele. Pomimo pięknej, upalnej pogody usłyszałam znienawidzony przeze mnie dźwięk, gdzieś w oddali.
    - Słyszysz?
    - Niby co?
    - Grzmi.
    - Wydaje ci się. - machnął ręką lekceważąco i z powrotem wlepił swój wzrok na panoramę miasta. Minęło zaledwie parę minut, gdy znikąd zaczął lać deszcz. I kto by się tego spodziewał, szczególnie że na niebie były, może z dwie chmurki. Niall szybko zeskoczył na ziemię następnie wyciągając ramiona w górę i dając mi tym samym znak, że mam skakać, a on mnie złapie. Niewiele myśląc skoczyłam, a następnie chwytając chłopaka za rękę ruszyłam biegiem w drogę powrotną. Ku mojemu zdziwieniu poczułam szarpnięcie, a następnie wylądowałam w ramionach blondyna, który od razu wpił się w moje usta. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, delikatnie go od siebie odsuwając, jednak zobaczyłam ten słodki uśmiech przez który moje nogi robiły się jak z waty i sama zapragnęłam go pocałować. Niall jakby czytając mi w głowie, pchnął mnie na jedną z liter, następnie przygważdżając mnie do niej i ponawiając swój zamach na moje wargi, który tym razem postanowiłam oddać.

 *3 lata temu*

    Leżałam na łóżku, przerzucając strony mojej ulubionej książki i zatrzymując się na wybranych fragmentach. Dziś mijał rok odkąd poznałam Niall'a na imprezie, ale w żaden sposób tego nie świętowaliśmy. Od naszej kłótni z przed kilku dni, żadne z nas nie postanowiło zrobić tego pierwszego kroku i odezwać się do drugiej osoby. Co prawda nie zerwaliśmy, a ja wciąż miałam cichą nadzieję, że telefon zaraz zadzwoni, bądź blondyn podjedzie pod mój dom z pomysłem na spędzenie wieczoru, a raczej nocy bo bo już przed północą. Przekręciłam się na łóżku i sięgnęłam po telefon, który leżąc na szafce zaczął wibrować. Zobaczyłam numer Niall'a więc czym prędzej nacisnęłam na zieloną słuchawkę, jednak szybko przekonałam się że to nie on dzwonił.
    - Witaj ślicznotko. - usłyszałam zachrypnięty głos mojego prześladowcy, a po plecach momentalnie przeszły mnie ciarki. Od miesięcy wokół mnie działy się dziwne rzeczy, a niedawno dowiedziałam się dlaczego. Jakiś facet chciał na mnie zarobić na czarnym rynku, a Niall chcąc mnie chronić nic mi o tym nie mówił, to właśnie o to się pokłóciliśmy. 
    - Gdzie jest Niall? - słyszałam jak drży mi głos, a mężczyzna po drugiej stronie wyczuwając moje zdenerwowanie zaczyna się śmiać.
    - Niebawem go zobaczysz, ale zanim to nastąpi, co powiesz na spotkanie?
    - Nie ma mowy. - od razu zaprzeczyłam natychmiast jednak tego żałując, gdyż usłyszałam przeciągły jęk.
    - Powinienem najpierw wspomnieć że twój chłoptaś jest tu ze mną?
    - Gdzie i kiedy?
    - Tak też myślałem, że zmienisz swoje zdanie. - zaśmiał się. - Green Street 24, masz 10 minut.
    Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, gdyż do moich uszu doszedł dźwięk zakończonego połączenia. Zerwałam się biegiem do drzwi wyjściowych. Nie dbałam o to czy obudzę robionym przeze mnie hałasem jednego z domowników czy nie. Po drodze chwyciłam kluczyki do samochodu rodziców. Nie miałam prawa jazdy, w końcu niedawno dopiero skończyłam 16 lat, ale Niall uczył mnie jak prowadzić samochód i właśnie teraz nadszedł czas żeby sprawdzić moje umiejętności. 
    Jechałam w miarę pustymi ulicami nie zwracając uwagi na przepisy drogowe, ani czerwone światła. Serce podchodziło mi do gardła jak tylko przejeżdżałam przez jakieś skrzyżowanie i widziałam nadjeżdżający pojazd, jednak cały czas wychodziłam z tego cało, a przynajmniej do czasu. Poczułam wibracje telefonu w przedniej kieszeni jeansów, więc wyciągnęłam go sprawdzając kto dzwoni. Moim oczom ukazał się numer Harry'ego. Już miałam odebrać, ale ten ułamek sekundy podczas którego wpatrywałam się w ekran komórki wystarczył by stało się to czego najbardziej się obawiałam. Zobaczyłam z lewej strony dwa reflektory i w tym samym czasie poczułam mocne uderzenie w bok. Jakieś auto wjechało dokładnie we mnie. Wiedziałam, iż było to zaplanowane, gdyż nie było możliwości skrętu w prawo. Okropny ból przeszył całe moje ciało, mroczki pojawiły mi się przed oczami, a w głowie niebezpiecznie mi się zakręciło. Widziałam dym wydobywający się z maski samochodu, ale nie byłam w stanie się ruszyć, nie byłam w stanie zrobić czegokolwiek, oprócz omdlenia.

*Now*

    Zajęczałam czując okropny ból głowy od razu się za nią chwytając. Poczułam pod palcami wilgoć więc spojrzałam na swoją dłoń. Zobaczyłam krew, no tak w końcu Hemmings przywalił mi butelką. Leżałam na brudnej podłodze, w jakimś obskurnym pomieszczeniu w którym nie było nic oprócz migającej żarówki zwisającej z sufitu. Podniosłam się z podłogi uważnie przyglądając się czterem ścianom. Zero okien, tylko masywne metalowe drzwi zza których było słychać brzdęk kluczy. Cichy głosik w mojej głowie podpowiadał mi że nie jestem już w willi Ashton'a, a myśl o osobie którą zaraz mogę ujrzeć wywoływała u mnie strach. Zobaczyłam jak klamka kieruje się ku dołowi. Serce zaczęło bić mi nienaturalnie szybko, dłoni mi się trzęsły i jedyne co chciałam teraz zrobić to uciec. Drzwi w końcu się otwarły, a ja zamarłam. Teraz wszystko do mnie doszło. Osoba od której wszystko się zaczęło, która sprowadzała na mnie kłopoty, która mną manipulowała i sprawiła iż jej ufałam, osoba którą myślałam że kocham stała teraz przede mną. Jak widać musiałam przeżyć 4 lata by w końcu zrozumieć że uciekam przed kimś do kogo sama brnę. To nie Stank chciał mnie dorwać, to nie Ashton z kumplami chcieli dla mnie źle, chciała tego osoba która była mi tak niezmiernie bliska. Powróciło do mnie wspomnienie naszego ostatniego spotkania, w tedy puściłam mimo uszu jego ostatnie słowa, ale teraz ona do mnie wróciły. Do zobaczenie niebawem.
    - Tęskniłaś? - zapytał rozciągając swoje usta w złowieszczym uśmiechu. Teraz wiem że nigdy go nie znałam i tak naprawdę, nigdy nie chciałam poznać.
    - Niall. 

4 komentarze:

  1. O rany, niesamowicie niespodziewane jak dla mnie zakończenie, spisałaś się genialnie, gdzieś tam się nawet łza zakręciła (to nie tak, że zawsze ryczę xd).
    Wspaniały Fanfiction, dotrwałam do końca i jestem mega szczęśliwa, naprawdę świetna robota, pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten blog jest genialny *-*
    Planujesz może pisać kolejną część tej historii? O.o
    /A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego jeszcze nie wiem, jak na razie mam w planach po wakacjach skończyć mój stary ff -> http://1dyouandi.blogspot.com/ a później się zobaczy ;*

      Usuń