Przemierzałam ulice Sydney nie zwracając na nic uwagi przez co, co chwilę na kogoś wpadałam. Już po pierwszych krokach dotarło do mnie, iż nie mam zielonego pojęcia o tym gdzie znajduje się posiadłość Ashton'a, więc swoje kroki kierowała do miejsca gdzie na pewno go spotkam, a mianowicie do swojego mieszkania. W głowie miałam multum myśli przez co nie wiedziałam na czym dokładnie mam się skupić. Jak tylko stawiałam sobie jedno pytanie za chwile pojawiało się kolejne i kolejne i kolejne, i tak w kółko. Wiele pytań i na żadne odpowiedzi. Wiedziałam tylko jedno, że to co przed chwilą usłyszałam było prawdą. Blondyn nie mógł mnie okłamać, w końcu nigdy tego nie zrobił. W tym momencie był jedyną osobą w to zamieszaną, której mogłam zaufać. Nagle w mojej głowie pojawił się obraz z przed trzech lat, jak siedzieliśmy na kanapie oglądając żałosny film w którym kobieta została przez wszystkich oszukana. W tedy po raz pierwszy usłyszałam z jego ust obietnicę, że nigdy mnie nie okłamie. Miała tylko nadzieję, że jego słowa wciąż są aktualne.
Droga do domu zajęła mi więcej czasu niż mogłam przypuszczać, ale z pewnością było to spowodowane tym, że wcale mi się nie śpieszyło do konfrontacji z Ashton'em i resztą. Im bliżej byłam swojego celu tym wolniej stawiałam kroki na przód. Po części chciałam mieć już to za sobą, ale z drugiej strony chciałam, żeby nigdy nie doszło na naszej rozmowy. Pragnęłam jednak wyjaśnień, które z resztą mi się należały.
W końcu nadszedł moment w którym musiałam otworzyć drewnianą powłokę oddzielającą mnie od chłopaków. Wzięłam głęboki wdech po czym z impetem weszłam do mieszkania od razu kierując się do salonu w którym, tak jak myślałam, znajdowali się wszyscy. Ashton wraz z Calum'em siedzieli na kanapie zażarcie kłócąc się o to gdzie mogę się podziewać, Michael zajmował jeden z foteli trzymając na kolanach laptop i ze skupieniem przeglądał różne foldery znajdujące się w nim, a Luke szperał barku niczym nie przejęty. Jak tylko znalazłam się w pokoju wszyscy przerwali swoje czynności zwracając całą uwagę na mnie. Widziałam, że Ash chce coś powiedzieć, ale szybko go uciszyłam. Stanęłam przed nimi i rzuciłam na stół plik dokumentów, który zawierał wszystkie informacje na mój temat włącznie z dużym czerwonym napisem SPRZEDANA. Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam prosto w oczy Irwin'owi, który siedział spięty nie wiedząc co powiedzieć, zresztą tak jak i reszta.
- Nagle nie macie nic do powiedzenia? - zakpiłam. - Może łaskawie mi powiecie co to ma być? - wskazałam na dokumenty.
- Nic co powinno cię obchodzić. - nagle odezwał się Ashton posyłając mi wrogie spojrzenie i przysięgam, że jeszcze nigdy nie miałam tak wielkiej ochoty żeby mu przywalić. Zacisnęłam dłonie w pięści powstrzymując się od uderzenia chłopaka.
- Wręcz przeciwnie Irwin.
- Może usiądziesz, zaparzę ci herbatkę na uspokojenie i w tedy na spokojnie porozmawiamy.
- Zamknij się Michael! Od początku zgrywasz niewiniątko, a jesteś tak samo winny jak i reszta! - wrzasnęłam tak głośno, że sam Mike skulił się na fotelu, a Calum i Luke popatrzeli na mnie z mieszanką strachu i zdziwienia. Zapewne nikt się nie spodziewał, że będę w stanie zaatakować Clifford'a zważywszy na to, iż to właśnie z nim dogadywałam się najlepiej. Właśnie to najbardziej mnie bolało. W jakimś stopniu widziałam w nim przyjaciela, myślałam że mogę na niego liczyć. Jak widać pozory mylą, a on był takim samym dupkiem jak i reszta, po protu byłam za głupia żeby to wcześniej dostrzec.
- Dlaczego ja? - odezwałam się po chwili ze spokojem.
- A dlaczego nie. - wzruszył ramionami Ashton wygodniej rozsiadając się na kanapie i posyłając mi kpiący uśmiech.
- Nie wkurwiaj mnie bardziej.
- Doszły nas słuchy, że jakiś facet chce cię dorwać i zrobi wszystko żebyś wpadła w jego ręce, a że byliśmy bez kasy to postanowiliśmy to wykorzystać. - Luke po raz pierwszy postanowił się odezwać. - Napadanie na jakieś marne sklepy nam się znudziło, tak samo okradanie miliarderów, a kasy było coraz mniej. Nie uraź się, ale spadłaś nam z nieba. A teraz, napije się ktoś? - zapytał pokazując kryształową butlę w której znajdowało się brandy.
- Jeśli brakowało wam kasy to czemu sprzedaliście mnie za marne 500 dolarów?
- Jak już znalazłaś się w naszym domu, Victor Stank, który chciał cię dorwać, zaproponował taką cenę, ale nie martw się dostaliśmy dożo ciekawszą ofertę. - Ashton znów postanowił się wtrącić grając mi na nerwach.
- O ile dobrze zrozumiałam to nie należę ani do was, ani do Stank'a.
- Yep.
- Więc do kogo?
Niestety poznanie odpowiedzi nie było mi pisane. Stojąc przodem do Ashton'a, Calum'a i Michael'a, stałam tyłem do Luke'a, co chłopak wykorzystał. Zobaczyłam jak Ashton delikatnie skinął głową i w tym samym momencie poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Zapewne oberwałam od Luke'a kryształową butelką i to na tyle mocno, że brandy znajdujące się w środku rozlało się na moje plecy i ramiona obwieszczając stłuczone szkło. Mroczki pojawiły się przed moimi oczami, a ciało odmawiając posłuszeństwa opadło na podłogę. Ostatnie co pamiętam to przepraszający wzrok Mike, a później już tylko ciemność.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czytacie = Komentujecie
Skoro ja byłam w stanie poświęcić ok 2 godziny na napisanie tego rozdziału, to wy poświęćcie swoje 2 minuty na napisanie komentarza.
Love you all!