sobota, 21 lutego 2015

ROZDZIAŁ 24

    Dwupiętrowy dom był w całości pokryty białym tynkiem, który w niektórych miejscach odpadał. Weranda, jak i balkon, znajdujący się nad nią, były wręcz szare z brudu. Przed domem rozciągał się duży podjazd z brukowanej kostki z pomiędzy której wyrastała trawa. Podjazd ciągnął się aż do dużej mosiężnej bramy prowadzącej w głąb lasu otaczającego dom. Las, a posesję odgradzał wysoki na około dwa metry mur. Trawa po bokach domu była pożółkła, zupełnie jakby nie miała styczności z wodą od tygodni. Tak jak od środka dom był piękny, tak od zewnątrz odstraszał wyglądem. Był duży, brudny i zniszczony, jednak z pewnością kiedyś musiał być piękny i należeć do zamożnej rodziny. Z lewej strony znajdował się garaż z miejscem na cztery pojazdy. Jeszcze raz przeskanowałam wzrokiem teren na którym się znajdowałam i z westchnieniem stwierdziłam iż poniosłam porażkę chcąc się stąd wydostać. Już wiedziałam czemu chłopcy mnie nie zatrzymywali. Wróciłam do środka głośno trzaskając drzwiami i zwracając tym samym na siebie uwagę.
    - Szybko wróciłaś. - Ashton posłał mi triumfalny uśmiech. - Rozgość się bo trochę tu z nami pobędziesz.
    - Chyba sobie kpisz. Chcę wrócić do domu.
    - Gówno mnie obchodzi czego chcesz, księżniczko. Pokój w którym dziś byłaś jest teraz twój.
    - Nie mam tu żadnych swoich rzeczy.
    - Owszem masz. Luke przywiózł wszystkie twoje rzeczy gdy spałaś.
    - Co?
    - Teraz to jest twój dom. - powiedział po czym odszedł kierując się na górę schodami.
    - To są chyba jakieś żarty. - powiedziałam pod nosem nie wierząc w to co się dzieje.
    Miałabym zamieszkać w domu z czterema obcymi mi facetami, a na domiar wszystkiego nawet nie wiedziałam gdzie znajduje się ten dom. Nie przypominam sobie żeby w pobliży Sydney był jakiś las. Zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno poznałam już wszystkich domowników czy też ktoś jeszcze czai się w którymś z pokoi na górze. Nie zaprzątając sobie głowy pozostałymi postanowiłam trochę pozwiedzać. Zerknęłam z za rogu do salonu w którym obecnie znajdowali się Mike, Luke i Calum. Siedzieli do mnie tyłem na brązowej, skórzanej kanapie. Przed sobą mieli stolik do kawy wykonany z ciemnego drewna, a po bokach dwa fotele wykonane z tego samego materiału co sofa. Na ścianie przed nimi wisiał duży plazmowy telewizor, a zaraz pod nim był wbudowany w ścianę elektryczny kominek. Na półce po lewej znajdowały się liczne płyty, gry oraz książki, co było trochę dziwne bo wątpię żeby którykolwiek z nich kiedykolwiek czytał jakąkolwiek książkę. Po lewej za to znajdowały się instrumenty. Czarny zestaw perkusyjny zajmował dużą część miejsca, przed nim po prawej stał biało-czarny bas, a na środku i z lewej jasno brązowe gitary akustyczne. Za to coś co najbardziej mi się spodobało to ściana za perkusją która była w całości pokryta elektrycznymi gitarami. Swój wzrok skierowałam do kuchni. Biała, duża, i sterylna. Z niewiadomych powodów skojarzyła mi się z salą w szpitalu. Wszystko w niej wydawało się nienaganne. Po lewej znajdowały się liczne szafki, wiszące jak i stojące, kuchenka, piekarnik, zmywarka. Obok przeciwległą ścianę zajmowały dwie ogromne lodówki, czyli raj dla Michael'a. Za to na środku pomieszczenia znajdowała się wyspa kuchenna, przy której po jednej ze stron stały wysokie krzesła barowe. Ruszyłam schodami do góry by dowiedzieć się dokąd prowadzą wszystkie drzwi znajdujące się w tym domu. Jak się okazało każdy z chłopców miał oddzielną sypialnie, co nie było wcale takie dziwne. Wszystkie były praktycznie do siebie podobne. Duże, dwuosobowe łóżka, brązowe ściany obklejone plakatami, szafy i biurka z ciemnego drewna. Jedynym co wywołało u mnie śmiech była lodówka znajdująca się w jednej z sypialni dzięki czemu szybko domyśliłam się że pokój musi należeć do Mike'a. Piąte drzwi prowadziły do łazienki, która tak samo jak i wszystkie pomieszczenia w tym domu, była ogromna. Po prawej były w rzędzie trzy umywalki, a nad nimi duże lustro, na lewo znajdował się klozet, a na wprost ogromna wanna do której prowadziły trzy stopnie. Siódme i za razem ostatnie drzwi znajdujące się na piętrze, których jeszcze nie otworzyłam, jak na złość okazały się być zamknięte przez co moja ciekawość co do tego, co się znajduje w środku, tylko wzrosła. Nie mając już co robić na górze postanowiłam zejść na dół i rozejrzeć się na tyłach posiadłości. Wyszłam przez drzwi tarasowe, znajdujące się za kuchnią. O dziwo dom od tyłu wyglądał nieco lepiej. Trawa miała normalny zielony kolor, tynk zdawał się trzymać lepiej niż od przodu, a z pomiędzy płyt chodnikowych nie wyrastały chwasty. Chodnik prowadził w stronę basenu i leżaków, ale rozgałęział się w połowie drogi i prowadził również do niewielkiej szopy na narzędzia. Gdy tylko ją zobaczyłam, od razu popędziłam w jej stronę, ciesząc się na jej widok, tak jak cieszy się mała dziewczynka na widok nowej lalki. Jak tylko podbiegłam do drzwi, szarpnęłam za nie i z wielką ulgą stwierdziłam że są otwarte, a w środku znajduje się dokładnie to czego oczekiwałam.  

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Przepraszam za tak długą przerwę. Mogłabym spróbować poszukać jakąś wymówkę, ale po co. Będę szczera. Przez ferie miałam okropnego lenia, a gdy już się brałam za pisanie to miałam totalną pustkę w głowie. Jednak postaram się następny rozdział napisać szybciej.
    Jak zawsze komentarze mile widziane ;*
    Love you xxx

5 komentarzy: