sobota, 6 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 19

    Nie spałam całą noc zastanawiając się czego chcieli włamywacze. Przecież nic im nie zrobiłam. Przez trzy lata nikomu się nie naraziłam, nie wplątywałam się w brudne sprawy, unikałam kłopotów. Oni zjawili się znikąd, zupełnie jak Ash i jego kumple. Jednak to nie był jedyny problem mojej bezsenności. Brakowało mi osoby która by mnie pocieszyła. Osoby która powiedziałaby że to nic takiego, że wszystko będzie dobrze, że mnie obroni.Osoby która by mnie przytuliła i pozwoliła zasnąć na swojej klatce piersiowej gładząc moje włosy. Oczywiście mogłam iść bądź zaprosić do sypialni jednego z chłopaków, którzy spali za ścianą, ale oni nie byli nim. Oni nie byli Ashton'em. Tak samo jak bardzo chciałam żeby zniknął, tak teraz chciałam żeby wrócił. W nocy mówiłam, błagałam żeby zadzwonił, jednak zawsze odpowiadała mi cisza. Nicość która z każdą chwilą była coraz gorsza. Prawda była taka, że choć nie znałam tego człowieka to go potrzebowałam. On miał w sobie coś co mnie przyciągało. Jaszcze nie wiem co to jest, ale zamierzam się dowiedzieć.
*
    Gdyby nie to że w salonie znalazłam chłopaków, myślałabym że miałam porąbany sen. Był poranek. Jak zawsze szykowałam się do pracy. Wstałam wcześniej niż normalnie żeby wyrobić się ze wszystkim bez gonitwy. Jedząc śniadanie zastanawiałam się jak teraz będą wyglądały moje dni. Czy przyjaciele Ash'a będą teraz moim cieniem? Czy będą za mną podążali krok w krok, czy też może będą zachowywać się jak do tej pory? Może to był tylko jednorazowy wypadek, jednak sama nie wierzyłam w tą myśl. Miałam dziwne przeczucie że coś się dziś wydarzy. Nie chciałam jechać sama do pracy. Calum'a nie było, a pozostali chłopacy nadal spali na kanapie. Postanowiłam obudzić Mike'a i zapytać się czy pojedzie ze mną, bo wiedziałam że jeśli zamiast niego obudzę Luke'a to spotkam się z odmową. Na szczęście mój wybór okazał się trafny. Brązowo włosy chłopak zgodził się bez przeszkód więc jak tylko się ubrał wyszliśmy z mieszkania pozostawiając Luke'ow wiadomość gdzie jesteśmy.
    - Co z Cal'em? - zapytałam po dłuższej chwili milczenia.
    - Jeszcze do niego nie dzwoniłem, ale pewnie ustala z Ashton'em różne sprawy.
    - Jakie sprawy?
    - Trzeba ustalić zmiany kto i kiedy ciebie będzie miał na oku i takie tam.
    - Świetnie.
    - Hej, uśmiechnij się to nie koniec świata.
    - Wiem, ale do tej pory nie traktowałam tego wszystkiego poważnie. - westchnęłam i wlepiłam wzrok w kafejkę przed którą Mike zaparkował samochód.
    - Nie wiem jeszcze jak, ale sprawię że o tym zapomnisz i będziesz miała ogromny uśmiech na twarzy. Zobaczysz.
    - Powodzenia. - wytknęłam mu język. Chwyciłam za klamkę, ale drzwi były zablokowane.
    - Ja ci otworzę, będę dżentelmenem.
    Skierowałam wzrok na chłopaka, który pośpieszni wyszedł z auta i truchtem skierował się na drugą stronę samochodu. Gdy był przed maską pojazdu potknął się o krawężnik i runął na ziemie. Od razu wybuchłam niepochamowanym śmiechem. Ten chłopak jest jak dziecko, nawet chodzić nie umie. Obserwowałam jak nieporadnie wstaje i otrzepuje się z brudu, próbując jednocześnie pohamować swój śmiech. Brunet podszedł w końcu do moich drzwi i je otworzył.
    - Zrobiłem sobie bubu. - powiedział ze smutną miną pokazując mi swoją rękę na której była mała ranka. W oczach miał łzy. Dolna warga zaczęła mu drgać, a ja nie wytrzymałam i znów wybuchłam niepochamowanym śmiechem. Już wiem co miał na myśli Calum mówiąc że Michael nie sprawdza się w terenie. Gdy już się uspokoiłam, wygramoliłam się z auta i przytuliłam Mike'a. Pomimo tego że był ode mnie wyższy o ponad głowę i z tego co mi powiedział to był starszy o rok, ja i tak miałam wrażenie że przytulam pięcioletnie dziecko.
    - Nie płacz, mama kupi cukierka.
    - Przestań się ze mnie nabijać! - odepchnął mnie od siebie i tupnął nogą, powodując nie tylko mój śmiech, ale też wszystkich ludzi do o koła.
    - Ok, ok. Choć do środka, na zapleczu mam apteczkę. Chociaż sama nie wiem co mam opatrywać.
    - Jak to co?! Czy ty nie tego nie widzisz! Ja krwawię!
    - Przestań histeryzować, to tylko zadrapanie.
    - Ty nic nie rozumiesz. - fuknął.
    - Przepraszam, ale nie co dzień chłopak chcący otworzyć mi drzwi wykłada się na chodniku.
    Znów zaczęłam się śmiać na co oburzony Mike szturchnął mnie w ramię. Zaplątałam się o własne nogi i tracąc równowagę upadłam. Michael zaczął pokładać się ze śmiechu tak jak ja wcześniej z niego z tym że zamiast płakać że upadłam ja śmiałam się razem z nim. Część przechodzących ludzi śmiała się z nas, a druga część patrzała jak na idiotów, jednak zbytnio się tym nie przejęliśmy.
    - Przez ciebie, dupa mnie boli. - powiedziałam przez śmiech.
    - Wstawaj księżniczko. - podał mi rękę i pomógł wstać. Weszliśmy razem do kafejki i od razu udaliśmy się na zaplecze. Zdezynfekowałam zadrapanie Mike'a i pod jego naleganiem przykleiłam mu plaster z Kubusiem Puchatkiem, a następnie wyciągnęłam worek z lodem i przyłożyłam sobie do tyłka. Cały czas się z siebie nabijaliśmy i wspominaliśmy dzisiejszy ranek. Co jak co, ale dobrana z nas para.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Hej misie. Dzisiejszy rozdział przeznaczony Malex. Wybaczcie, ale jestem kiepska w łączeniu imion dlatego jeśli ktoś jest w tym lepszy to nich napisze swoją propozycję połączenia imion Alex i Michael/Mike.
    Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam Mike'a w roli idioty. Dlatego będzie jeszcze dużo jego niepowodzeń. W końcu każde opowiadanie ma swoją ofiarę, a oto i moja.

    Tak w ogóle to dziś mamy przez wielu upragnionego Mikołaja. Więc życzę wam dużo prezentów i żebyście szczęśliwie spędzili ten dzień, a raczej jego resztkę. Przepraszam że rozdział krótki, ale to taki mikołajkowy prezent dla was.
    Pozostawcie swoje opinie w komentarzach, oraz inne rzeczy którymi chcecie się ze mną podzielić.
    Love you!   

6 komentarzy:

  1. Kocham *-* Najlepszy ... ☺ Czekam na nexta �� Milych mikolajkow �� Love you xx | @CarrotsLouu

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział boski uwielbiam ten duet jest taaki przypałowy więc może Milex?? - też nie jestem w tym dobra ;'(( już sie nie mogę doczekać następnego rozdziału jejciu kocham to opowiadanie, ale tak mało Asha ;'((
    korzystając z okazji chciałam cię również zaprosić na mojego nowego bloga, który jest o Ashtonie. Mam nadzieję, że spodoba ci się fabuła oraz bohaterowie i jeśli cie zaciekawi to zaobserwujesz, a jeśli nie... Cóż, trudno sie mówi:

    http://rock-god-fanfiction.blogspot.com/

    czekam na nexta weny i buziole ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obiecuję że w wolnej chwili wpadnę ;*
      a o Ashton'a się nie martw, jak już się pojawi to tak szybko nie zniknie

      Usuń
  3. I LOVE YOU TOO!!!!! Ten rozdział jest zaje*isty. Prawie popłakałam się ze śmiechu przy końcówce. Piszesz genialnie, lepiej niż ja. A jeśli chcesz, nie musisz, ale jak chcesz (bardzo bym się ucieszyła) wpadnij na moje ff o Lukey'u. Jak ci się spodoba, to mam prośbę, mogłabyś go udostępnić? Byłabym bardzo wdzięczna. Kocham i z niecierpliwością czekam na następny rozdział <3
    Mój blog:
    http://dangerous-luke-hemmings-fanfiction.blogspot.com/
    Więc zapraszam serdecznie <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny! Myślę , że może Milex fajnie brzmi?;)
    Chociaż nie bardzo.. xd
    Szkoda, że Asha nie ma, ja go chce z powrotem :c
    Chociaż tenduet mega :')
    W wolnej chwili może wpadnieszna mojego bloga? Świetnie piszesz i byłabym wdzięczna za jakiekolwiek porady <3

    http://imdifferentfanfict.blogspot.com/
    Zapraszam <3

    OdpowiedzUsuń