wtorek, 26 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 13

    Wyobrażałeś sobie kiedyś jak to jest stracić głos? Być niemową. Ja nie muszę sobie tego wyobrażać. Ja to przeżywam. Minęło dopiero parę godzin odkąd ostatni raz się odezwałam. Tyle wystarczyło żebym zaczęła wariować. Nie mogłam z nikim normalnie porozmawiać, wszędzie nosiłam blok i flamastry od Mike'a , nawet jak się oparzyłam nie mogłam wykrzyczeć serii przekleństw, jak to miałam w zwyczaju. Powinnam się już przyzwyczaić do tego, że życie lubi dawać mi w kość.
    Gdy się obudziłam, Ashton'a już nie było. Leżałam sama w łóżku przytulona do poduszki. Mogłam się tego spodziewać, w końcu nie chciał żebym go widziała. Jednak tak jak obiecał, przysłał mi towarzystwo. Michael i Calum czuli się jak u siebie. Parę sekund po wejściu Cal już siedział na kanapie, oglądając telewizję i zajadając się chipsami, a Mike grzebał mi w lodówce. Nawet nie musiałam pisać żeby się rozgościli. Zamieniliśmy parę słów po czym każdy zajął się sobą. No prawie każdy. Mike co chwilę pytał się czy czegoś potrzebuję, albo jak się czuję. Nie rozumiem go. Przecież ja tylko nie mogę mówić, nie jestem kaleką, ani też nie jestem umierająca. Właściwie to było miłe z jego strony, ale także irytujące więc jak zadał mi po raz dziesiętny to samo pytanie w ciągu godziny rzuciłam w niego poduszką, powodując tym samym chichot Cal'a.
    Popołudnie minęło dość szybko. Nie mieliśmy nic ciekawego do robienia, więc przesiedzieliśmy cały ten czas na kanapie wlepiając się w telewizor. Byliśmy równie leniwi co do obiadu. Nikomu nie chciało się nic gotować, więc zamówiliśmy pizzę, bo długiej kłótni kto ma wstać i iść po telefon. Oczywiście głównie chłopacy się kłócili bo trudno było mi dorzucić swoje dwa grosze pisząc. Na moje i Mike'a szczęście wygraliśmy pretekstem że Calum dziś się jeszcze nie ruszył z kanapy. Szatyn z obrazą poszedł po telefon, a następnie wybuchła kolejna kłótnia na temat tego jaką pizzę zamawiamy. Tym razem nawet nie próbowałam się wtrącać, bo obydwie pizze jakie chcieli zamówić chłopcy były moimi ulubionymi. Po skończonej kłótni i zamówieniu obydwóch pizz, zabraliśmy się za grę w fifę. Michael próbował przekonać Calum'a żeby się ze mną nie zakładał o to kto wygra, ale szatyn się uparł i tym samym chwilę później przegrał. Zaraz po tym zaczęliśmy rywalizować w różnych grach.
                                                                         *
    - Nie kumam tego. - poskarżył się Cal.
    - Stary po prostu przesuń ta figurkę. - odpowiedział mu Mike, zajadając się pizzą.
    - Ale gdzie?
    - Byle gdzie.
    Szatyn przesunął swoją figurę szachową, dając mi wygrać. Uśmiechnęłam się strącając jego króla i chwilę później pokazując mu napis na kartce.
    "Wybrałam"
   
- Znowu?! To nie fair! Oszukujesz!
    - Stary, dała ci wygrać w karty, to ci nie wystarczy?
    - Dałaś mi wygrać? - spojrzał na mnie złowrogo.
    "Może"
   
- Czyli że cały czas przegrywam z babą?!
    - Przecież to żadna nowość. - zakpił brunet.
    Zaczęliśmy się nabijać z Calum'a, który już po chwili miała na nas focha. Od paru godzin grałam z nim w różne gry, cały czas wygrywając. Dobrze że nie graliśmy na pieniądze bo szatyn byłby już bez grosza.
    Dobrze że Cal, nie umie się gniewać i już po chwili śmiał się razem z nami. Niestety czas szybko mijał, szczególnie z tymi wariatami. Za oknem było już ciemno, a zegarek wskazywał godzinę przed jedenastą wieczorem. Chłopcy zaczęli się zbierać do wyjścia. Wiedziałam że sami po sobie zamkną więc poszłam do łazienki się umyć. Po szybkim prysznicu, wysuszeniu włosów i ubraniu na siebie za dużej koszulki, wyszłam z łazienki. Wszędzie były pogaszone światła, a na moim łóżku siedziała jakaś postać.
    - Witaj księżniczko. - usłyszałam radosny głos mojego prześladowcy. Wiedziałam że jest na tle ciemno żeby nie widział co mam na sobie, ale i tak pociągnęłam koszulkę za brzegi w dół, gdyż sięgała my tylko za tyłek.
    - Będziesz tam tak stać, czy podejdziesz? - zapytał, a ja jak marionetka podeszłam i zajęłam moje wczorajsze miejsce na łóżku. Chłopak położył coś na moich kolanach. Gdy rozbłysło światło jego komórki, zauważyłam że dał mi blok.
    "Po co przyszedłeś?"    - Skoro nie możesz mówić, to odpada rozmowa przez telefon.
    "To nadal nie wyjaśnia czemu tu jesteś."    - Po prostu lubię z tobą rozmawiać. Więc może odpowiesz mi na pytanie, jak minął ci dzień?
    No tak standardowe pytanie, na które i tak pewnie zna odpowiedź. Trzeba jednak jakoś zacząć tą rozmowę.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Przepraszam że tak długo czekaliście na rozdział. Czuję się okropnie przez to. Mam nadzieję że nie uraziłam was poprzednią notką. Dziękuję że nadal jesteście i nie odpuściliście sobie tego opowiadania. Dziś notka będzie krótka i zwięzła. Po pierwsze: nie mogę w to uwierzyć, ale jest już ponad cztery tysiące wyświetleń, za co bardzo mocna wam dziękuję. Po drugie: dziękuję tym którzy komentują. Gdy nie mam weny lub nie chce mi się pisać, czytam wasze komentarze i to mi mega pomaga. Ciesze się jak dziecko widząc nowe komentarze i to jest na prawdę super dlatego nie przestawajcie komentować. Po trzecie: nie wiem kiedy kolejny rozdział. Postaram się dodać w piątek, ale nie mogę wam tego obiecać bo mam prawdziwe urwanie głowy przez nadchodzące urodziny i szkołę. To chyba wszystko co chciałam wam przekazać.U all!PS. Przepraszam za tak krótki rozdział.
   

5 komentarzy:

  1. nie przepraszaj, że jest krótki - ważne że jest!! Boski czekam na nexta weny i buziole ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały! jesteś wspaniała , kocham twoje fanfiction codziennie na nie wchodze i patrzę czy nie ma nowego, uwielbiam ff o 5sos‘ach a ten jest najlepszy x czekam na następny! mam nadzieję że będzie dłuższyi będziesz miała ciągle wene . pozdrawiam twoja tyczelniczka patrycja:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojojoj Calum :D Czekam na nn
    Zapraszam na opowiadnie o Luku
    http://lovethatwouldneverexist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń