Chodziliśmy
od klubu do klubu. Pijąc, tańcząc, po prostu się bawiąc. Nie wiem która jest
godzina, ale wiem że już od dawna jesteśmy całkiem pijani. Już dawno tremu
straciłam rachubę czasu. Nie znałam nawet nazwy klubu w którym się teraz
znajdywaliśmy, ale bez zwątpienia był to klub ze striptizem. Siedzieliśmy przy
jednym ze stolików, a przed nami znajdował się podest z rurą na którym tańczyły
pół nagie kobiety. Siedziałam na kolanach Luke’a , który nie odrywał swoich ust
od mojej szyi. Monick i Patrick zniknęli gdzieś w tłumie, co zbytnio mi nie
przeszkadzało.
- Nie musisz już udawać. –
powiedziałam do blondyna. – Nie ma ich.
- Dziękuję. – uśmiechnął się do
kelnerki, która właśnie przyniosła nam drinki. – Zupełnie nie wiem o czym
mówisz. – dodał już do mnie, uśmiechając się zalotnie.
- Przypominam ci że nie jesteśmy
parą.
- Okej.
W jednym momencie mnie obejmował, a w
drugim siedział z rękoma na oparciu sofy i obserwował striptizerki. Sięgnęłam
po swojego drinka i upiłam łyk.
- Ty byś tak nie potrafiła. –
usłyszałam głos mojego towarzysza i momentalnie spojrzałam na dziewczyny przed
nami. – Jesteś zbyt sztywna.
- Jaka jestem? - Zbyt sztywna, zbyt poważna…
Nie dokończył bo przerwałam mu
całując go w usta.
- Sam tego chciałeś.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym
zeszłam z jego kolan i ruszyłam w stronę schodków prowadzących na podest.
- Nie zrobisz tego. – usłyszałam za
sobą, ale postanowiłam zignorować tą uwagę. Zdecydowanie wypiłam za dużo alkoholu
alkoholu, bo na trzeźwo bym tego nie zrobiła.
Weszłam na podest i pewnym krokiem
ruszyłam w stronę rury. Stanęłam tyłem do rozentuzjowanego tłumu i zaczęłam
powoli rozpinać sukienkę. Gdy zamek był już cały odpięty, czarny materiał
powili zaczął zsuwać się z mojego ciała. Już po chwili wszyscy mogli obejrzeć
moją czarną, koronkową bieliznę. Na ułamek sekundy, moje spojrzenie spotkało
się ze spojrzeniem blondyna, który siedział wygodnie, popijając drinka i
lustrując mnie wzrokiem. W tym momencie cieszyłam się, że dałam się namówić
Monick na kurs tańca na róże, jakieś pół roku temu. Naśladowałam ruchy
pozostałych dziewczyn, wykorzystując także te których się kiedyś nauczyłam.
Widownia szalała, ale mi to nie wystarczyło. Spojrzałam na Luke’a, sięgając
jednocześnie za sobą w celu odpięcia stanika. Chłopak wyciągnął telefon z
kieszeni, po czym podbiegł do mnie i przerzucił sobie przez ramię, znosząc ze
sceny i zabierając po drodze moją sukienkę, przez co nie zdążyłam uczynić tego
czego chciałam. Widownia zaczęła buczeć, ale chłopak się tym nie przejął,
zamiast tego ruszył w stronę tylnego wyjścia. Chwilę później moje ciało ogarnął
chłód, ale nie na długo, bo blondyn wrzucił mnie na tylnie siedzenie swojego
auta, sam zajmując siedzenie pasażera. Nawet nie zdążył dokładnie zamknąć drzwi, gdy auto ruszyło.
- Wkurwił się. – usłyszałam poważny
głos Calum’a, który siedział za kierownicą.
- To gdzie teraz. – podparłam się o
siedzenia chłopców, by spojrzeć na drogę, którą jechaliśmy.
- Do domu. – odpowiedział oschle Luke.
- Chcesz przerywać taką fajną zabawę?
– jęknęłam.
- Masz przerąbane. – szatyn znów
zwrócił się do blondyna.
- Chyba nie powiesz mi że ci się to
nie podobało. – zaśmiałam się, klepiąc blondyna w ramię.
- Możesz się zamknąć! – odpowiedział
mi krzykiem i gromkim spojrzeniem.
- Ktoś tu się wkurzył. – zaśmiałam
się.
- Możesz pożegnać się z
imprezowaniem. – tym razem Calum skierował tą uwagę do mnie.
- A to niby dla czego? Bo wasz kolega
tak chce? Wielkie mi halo. Jakiś idiota zabawiający się w nie wiadomo co.
Jakby był taki odważny to zamiast dzwonić, czy też wysyłać was, sam by
przyszedł. – powiedziałam, po czym zaczęłam naśladując głos mojego
prześladowcy. – Jestem taki fajny i męski, żadna laska mi się nie oprze. Co tam
zadzwonię i zacznę ją straszyć.
Po wypowiedzeniu tych słów, obaj
chłopcy spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
- No co? – zapytałam z uśmiechem.
- Możemy ją zabić i zakopać? –
zapytał Luke, wskazując na mnie kciukiem i spoglądając na Calum’a.
- Do lasu to na lewo, prawda?
- Tak skręć tutaj.
Jak Luke wskazał, tak też Calum
skręcił, ale już po chwili po samochodzie rozniosła się melodia. Szatyn kliknął
coś na kierownicy i z głośników usłyszałam dobrze znany mi głos, którego ton
wskazywał na maksymalne wkurzenie.
- Nawet nie próbujcie.
- Oj no weź. – jęknął blondyn. – Na
mieście jest dożo lasek, znajdziesz sobie inną.
- Hemmings, nie przeginaj.
- Okej.
Z wielkim rozczarowaniem chłopcy
zawrócili i z powrotem skierowali się w stronę mojego domu.
*
Obudziłam się z kacem rozrywającym mi
głowę. Jedyne co zmusiło mnie do wstanie z łóżka to pragnienie. Przyniosłam
więc z kuchni dwulitrową butelkę wody i zostawiłam ją przy łóżku, ponownie się
kładąc z zamiarem przespania całego dnia. Oczywiście w najmniej odpowiednim
momencie zadzwonił telefon i ku mojemu zdziwieniu dzwonił nieznajomy.
- Halo? – powiedziałam szeptem
odbierając połączenie.
- Wczoraj się nieźle zabawiłaś.
- Mów ciszej.
- Nie. Kara musi być.
- Pieprz się.
- Z tobą zawsze.
Rozłączyłam się, wyłączając od razu
telefon i rzucając go na podłogę. Ostanie co zrobiłam przed pójściem z powrotem
spać to otwarcie okna na oścież. Pomimo tego że padało, stwierdziłam że jest za
ciepło, a rześkie powietrze pomoże mi zasnąć.
*
Obudziłam się koło jedenastej w nocy.
Zrobiłam sobie kakao i skierowałam przed telewizor. Byłam w połowie drogi, gdy
nagle zgasło światło. Zaczęłam nasłuchiwać, ale nie było słychać grzmotów, więc
pewnie od sąsiada dzieciaki znów podłączyły za dużo rzeczy do gniazdka i
wywaliło korki w bloku.
- Wyłączyłaś telefon. – usłyszałam
męski głos dochodzący z salonu. Przeszedł mnie dreszcz strachu. Głos nie
należał do żadnej znanej mi osoby.
- Kim jesteś? – zapytałam drżącym
głosem. Obcy nie odpowiedział. Zamiast tego usłyszałam jak wstaje z kanapy, na
której siedział, i ruszał ciężkim krokiem w moją stronę. Instynktownie zaczęłam
się cofać, a kubek z gorącym napojem, trzymany w mojej dłoni, upadł rozbijając
się na podłodze.
- Mówiłem ci że masz go nie wyłączać.
– wraz z tym zdaniem zrozumiałam do kogo należał ten głos.
- Więc co mi teraz zrobisz?
Nieznajomy zatrzymała się kilka
kroków o de mnie. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Jedyne co widziałam to
szczupłą, czarną sylwetkę, dużo wyższą o de mnie.
- Szkoda że zgasło światło, nie
sądzisz? – zapytał z kpiną, tym samym zmieniając temat.
- Ty to zrobiłeś?
- Podobno boisz się ciemności. – zakpił. – I
pająków. – dodał z naciskiem na ostatnie słowo.
- Tylko nie mów…
- Że w twoim mieszkaniu jest pająk?
Mówiłem że jak wyłączysz telefon spotka cię kara. – wstrzymałam oddech. –
Dokładniej mówiąc, dwa.
- Co?! – pisnęłam.
- Dwie czarne wdowy. Życzę miłej
nocy. – zaśmiał się, kierując do wyjścia. Zagrodziłam mu drogę, kładąc dłoń na
jego klatce piersiowej, żeby powstrzymać go przed wyjściem. Przez jego koszulkę
czułam zarys mięśni klatki piersiowej. Jego bliskość spowodowała u mnie
szaleńcze bicie serca, ale nie odważyłam się spojrzeć mu w twarz.
- Nie zostawisz mnie z „tym” samej. –
wyszeptałam.
Chłopak pochylił się, a ja czując
jego oddech na swojej szyi przymknęłam oczy.
- Włącz telefon. – odparł oschle z
naciekiem na każde słowo.
Wyminęłam go i ruszyłam szybkim
krokiem do sypialni. Jak tylko znalazłam się w tym pomieszczeniu, upadła na
kolana i zaczęłam po omacku szukać telefonu. Gdy w końcu go znalazłam, drżącymi
dłońmi włączyłam go i odetchnęłam z ulgą, kiedy ekran komórki choć trochę
rozjaśnił pomieszczenie. Moja radość nie trwała jednak długo. Poczułam dziwny
dotyk na plecach. Zupełnie jakby coś po mnie szło. Zerwałam się na równe nogi,
piszcząc i wymachując rękoma na wszystkie strony, będąc pewna że to pająk po
mnie chodzi. Usłyszałam śmiech mojego nocnego towarzysza i momentalnie
przestałam.
- To nie jest śmieszne!
- Nie sądziłem że taka będzie twoja
reakcja. – odpowiedział, przez śmiech.
- Wpuściłeś do mojego mieszkanie, dwa
włochate pająki, wyłączyłeś światło i na domiar wszystkiego teraz robisz ze
mnie kretynkę!
- Uspokój się. Żartowałem z tymi
pająkami, aż tak wredny nie jestem.
- Wynoś się. – powiedziałam, przez
zaciśnięte zęby.
- Jak sobie chcesz.
Wzruszył ramionami i skierował się do
wyjścia. Ruszyłam za nim na przedpokój, zatrzymując jeszcze na moment.
- Skoro już tu jesteś, to może się
przedstawisz?
- Nie musisz znać mojej tożsamości.
- Ale chcę.
- Po co?
- Bo mam dość zwracania się do ciebie
„nieznajomy”.
- Ashton.
- A nazwisko?
- Ciesz się że znasz chociaż imię.
Po wypowiedzianych słowach wyszedł z
mieszkania nawet się nie żegnając. Usłyszałam jak zamyka drzwi na klucz i już
po chwili ciszy ruszyłam do okna. Otworzyłam je na oścież i wychyliłam się jak
najbardziej w nadziei że ujrzę choć część parkingu i do wiem się jaki ma
samochód. Jednak mogłam tylko o tym pomarzyć. Okna miałam skierowane na tył
bloku, a parking był przed nim. Tylko ja byłam taka głupia żeby wpaść na pomysł pooglądania parkingu przez okno. Jedynce czego mogłam się dowiedzieć to, to że
jeździ sportowym wozem, gdyż wskazywał na to dźwięk odpalanego silnika i jego
późniejszą pracę przy odjeździe.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wróciłam! Cieszycie się? Bo ja bardzo. Nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo brakowało mi dodawania nowych rozdziałów. To już można nazwać nałogiem. Będąc odciętą od internetu przez dwa tygodnie dowiedziałam się jak czuje się osoba uzależniona. Ale to już nie ważne. Tak jak pisałam w poprzedniej notce, podczas mojego "urlopu", napisałam nowe rozdziały. Jednak nie dodam ich wszystkich na raz. Będę wam robić paro dniowe odstępy. Okej, napisałam to co chciałam napisać, ale czas przejść do najważniejszej sprawy. Pisałam wam już, że was kocham? Nie? To właśnie teraz to pisze. KOCHAM WAS BARDZO, BARDZO MOCNO. Szczerze bałam się że jeśli nie będę przez dłuższy czas tutaj dodawać niczego nowego, to wejścia na bloga spadną. Wy sprawiliście że się pomyliłam. Jest wręcz przeciwnie. Jest więcej wejść, a ja dosłownie skaczę z radości! Na max'a się cieszę za ponad 3000 wejść! Jesteście niesamowici!Teraz mam ochotę, żeby was wszystkich mocnoooooo wyściskać. Jeszcze raz bardzoooooo mocno was kocham.♥ U all!
Jeju, od połowy zmusiłam się, żeby przeczytać rozdział do końca, tak bardzo przypominał mi "Cienia", nawet z dokładnością do rozdziału -.-
OdpowiedzUsuńGłęboki wdech, przeczytam go jeszcze raz. Czyż nie pisałaś, że Twoje opowiadanie nie jest wzorowane w 99% na "Cieniu"?
boski rozdział!! Ble też nienawidzę pająków brrr są ohydne... Ash taki tajemniczy, normalnie jaram sie!! Alex i Luke w tym kubie zaszaleli no no no było gorąco... cieszę sie, że już wróciłaś i nie mogę doczekać sie nexta weny i buziole ;**
OdpowiedzUsuń