czwartek, 23 października 2014

ROZDZIAŁ 16

    Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą, to na dole jest możliwość dodania komentarza. Gdybyście z niej skorzystali byłabym ogromnie wdzięczna.    
    Część dalsza notki znajduje się jak zawsze pod rozdziałem.

    -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


    - Jak ci minął dzień?
    - Widzę, że wracamy do początków.
    - Możesz już mówić, więc nie widzę potrzeby żeby przychodzić.
    Punktualnie o 11 wieczorem zadzwonił telefon. Z początku zdziwiło mnie to, bo Ashton cały tydzień przychodził, a teraz chciał znów wrócić do nocnych telefonów. Owszem lubiłam z nim prowadzić rozmowy, nawet jeśli zupełnie nie miały sensu, ale polubiłam też zasypianie w jego ramionach. Tak na prawdę nie znałam tego człowieka, ale dawał mi poczucie bezpieczeństwa przytulając mnie do swojej klatki piersiowej silnymi ramionami. Perspektywa rozmów przez komórkę i nie moc przytulenia się do niego, albo chociażby poczucia jego obecności, oddechu na karku gdy zaczynał się chichotać, przygnębiała mnie. Zdążyłam się do niego przywiązać. I to był mój problem. Za szybko przywiązuję się do osób. Muszę się w końcu tego oduczyć, bo kiedyś to mnie zabije.
    - Ale ja widzę taką potrzebę!
    - Czyżbyś się zakochała? - zachichotał, co było trochę dziwne, bo chłopacy na ogół tego nie robią.
    - Oczywiście że nie! - od razu zaprzeczyłam, ale pomimo tego poczułam ciepło na moich policzkach.
    - Nie kłam. Jak mogłabyś się nie zakochać w takim bogu seksu.
    - Bogu seksu, jak miałam się w tobie zakochać nie wiedząc jak wyglądasz? Skąd mam wiedzieć że na przykład nie masz jedynki bo to twoja przerwa na szluga?
    - Co? - zaśmiał się.
    - Jeśli myślałeś że nie wyczuję od ciebie zapachu fajek to się myliłeś.
    - Nawet nie staram się go ukryć. W końcu na coś trzeba umrzeć.
    - Taa... A jak trafisz do szpitala to będziesz błagał żeby cię ratowali.
    - Nie przewracaj oczami. - spoważniał. Znieruchomiałam zaskoczona, bo niby skąd miałby wiedzieć że to zrobiłam. Zaczęłam się rozglądać po pokoju przypominając sobie że umieścił w moim domu kamery. Muszę zapamiętać żeby przejrzeć wszystkie zakamarki i usunąć to ustrojstwo z mojego domu. W końcu należy mi się trochę prywatności.
    - Wróćmy do początku naszej rozmowy. Jak minął ci dzień?
    - Zawsze musisz zadawać to daremne pytanie?
    - Tak.
    - Wspaniale Ashton. - powiedziałam sarkastycznie, przysiadając na skraju łóżka. - Nie licząc tego że w kawiarni gapił się na mnie jakiś dziwny typ, na zakupach ciągle za mną chodziła zakapturzona postać i prawie ktoś wjechał w mój samochód na skrzyżowaniu. To był wspaniały dzień, a jak minął ci twój? - dokończyłam przesłodzonym głosem, pełnym sarkazmu.
    - Zraz, co?! - krzyknął. - Opowiedz mi wszystko dokładniej. - zażądał, a ja bez żadnego sprzeciwy zaczęłam opowiadać wszystko ze szczegółami. Zaczęłam od nieznajomego z kawiarni, który wypalał we mnie dziurę swoim intensywnym spojrzeniem, następnie przeszłam do zdarzenia z super marketu. Jakiś mężczyzna w czarnej bluzie, z kapturem na głowie, chodził za mną krok w krok pomiędzy regałami, a gdy spojrzałam w jego stronę udawał że spogląda na produkty, na pułkach. W drodze powrotnej za to, jadąc przez skrzyżowanie jakiś idiota perfidnie jechał rozpędzony w moją stronę, a mi w ostatniej chwili udało się uniknąć stłuczki.
    - Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?!
    - A kiedy niby miałam ci powiedzieć?! Nie mam numeru telefonu ani twojego, ani żadnego z twoich przyjaciół! - wykrzyknęłam zdenerwowana, jego wyrzutami. W słuchawce rozległo się głośne westchnienie. Przez chwilę panowała cisza, którą chłopak po chwili przerwał.
    - Zaraz będę u ciebie. - po tych słowach usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia.
    Ash kiedyś wspominał, że chce mnie chronić, ale nigdy nie mówił przed kim. Odkąd pojawił się w moim życiu był spokój, więc nie brałam jego słów na poważnie. Jego reakcja mnie zdziwiła i właśnie dzięki niej dotarło do mnie że to co mi mówił do tej pory jest prawdą, ale z drugiej strony może wszystko to była tylko seria przypadków. Może Josh miał rację, mówiąc że chłopak z kawiarni to mój kolejny adorator, może mężczyzna z super marketu wcale za mną nie chodził, w końcu nie odwracałam się cały czas za siebie żeby sprawdzić czy jest w pobliżu, tylko parę razy zerknęłam za siebie, a kierowca ze skrzyżowania mógł być zmęczony jakąś długą podróżą i mógł przysnąć za kierownicą. Wszystko można było logicznie wytłumaczyć. Wszystko, tylko nie gwałtowną reakcję Ashton'a.
                                                                              *
    - To były zwykłe przypadki!
    - Jesteś taka głupia czy tylko udajesz?! Obudź się, bo są osoby które chcą cię dorwać!
    - Skąd mam wiedzieć, że ty nie jesteś jednym z nich!
    - Bo cię kurwa chronię!
    - Wpierdalasz się w moje życie i zabierasz moją prywatność!
    Od jakiejś dobrej godziny prowadziłam zaciekłą kłótnię z Ashton'em. Każde z nas należało do osób upartych, więc nie zanosiło się na koniec. Powoli miałam go dość, ale podejrzewałam że nawet jeśli spróbuję go wyrzucić z domu i tak mi to nie wyjdzie.
    - Nie musiałbym tego robić, gdybyś się nie wpakowała w to bagno!
    - Jakbyś jeszcze nie zauważył, to jestem dużą dziewczynką i potrafię sobie sama poradzić! I przy okazji, nie prosiłam cię o pomoc!
    - Nie poradzisz sobie sama!
    - Skąd to niby wiesz!
    - Dobra! - krzyknął dużo głośniej niż wcześniej i zmierzył mnie od góry do dołu wściekłym spojrzeniem. - Od teraz radź sobie sam, zobaczymy jak długo ci się to uda. - dodał przez zaciśnięte zęby po czym wyszedł trzaskając drzwiami. W domu zapadła grobowa cisza pośród której mogłam usłyszeć bicie własnego serca. Stałam na środku sypialni starając się unormować oddech. Zaciskałam pięści ze złości na tyle mocno, że aż czułam wbijające się paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni. W tym momencie nie wiedziałam czy bardziej nienawidzę Ashton'a za to że skomplikował mi życie, czy siebie za to że powiedziałam mu o dzisiejszym dniu. Gdybym tego nie zrobiła, sytuacja sprzed chwili nie miała by miejsca, ale za to z drugiej strony możliwe, że w końcu moje życie wróci do szarej rzeczywistości. Lubiłam gdy coś się działo, ale nie po to przeprowadziłam się do Sydney i zaczęłam pracować w daremnej kawiarni, żeby teraz wszystko znów zaczęło się komplikować.
                                                                             *
    Przerzuciłam kolejną stronę gazet siedząc za ladą na stołku barowym podczas swojej zmiany, gdy w kawiarni rozbrzmiał dzwonek zwiastujący nowego klienta. Podniosłam wzrok z nad lektury i spojrzałam na nowo przybyłą osobę. Mężczyzna miał na sobie czarne rurki, conversy i szaro-czarną bluzę z kapturem naciągniętym na głowę. Był skierowany do mnie plecami idąc w stronę jednego ze stolików pod ścianą. Odsunął jedno z krzeseł i zamaszystym ruchem zdjął kaptur z głowy jednocześnie kierując swój wzrok na mnie. Momentalnie zaschło mi w ustach. Ten sam chłopak co wczoraj. Jego ciemno blond logi były przepasane czerwoną bandaną, przez co grzywka wchodziła mu do oczu, które wpatrywały się we mnie z tą samą intensywnością co wczoraj. W tym właśnie momencie powinnam wstać i podejść do niego, żeby zebrać zamówienie, ale postanowiłam pozostawić to zadanie Josh'owi.
                                                                              *
    Przez całą zmianę ukradkiem wpatrywałam się w nieznajomego. Pomimo tego że nic nie zamówił ciągle siedział w tym samym miejscu wpatrując się we mnie, bądź pisząc coś na telefonie. Parę razy udało mi się zobaczyć jego uśmiech, gdy czytał prawdopodobnie otrzymanego od kogoś esemesa, i za każdym razem myślałam sobie jak ślicznie wygląda z dołeczkami w policzkach. Nie wiedziałam już czy bardziej mnie przeraża, czy też pociąga, ale mimo tego i tak ani razu nie zbliżyłam się w jego stronę.
    - Sprzątniesz kubki z tamtego stolika? - zapytał Josh wskazując na stolik pod ściną tym samym przerywając moje rozmyślenia.
    - Pewnie. - uśmiechnęłam się do niego wstając z krzesła i chwyciwszy jedną z białych ścierek i tackę, ruszyłam w stronę wskazanego mi miejsca. Ku mojemu zdziwieniu klient który tutaj siedział w ogóle nie tknął swojej kawy. Postawiłam więc kubek z czarną cieczą na tacce i wytarłam stolik ścierką. Będąc myślami już daleko stąd, odwróciłam się z tacką w ręce przy okazji pozbywając się z niej kubka, gdyż nie zauważyłam przechodzącej za mną osoby i zahaczyłam o nią tacką. Czarna ciecz wsiąkła w szary materiał. Spojrzałam w górę od razu zaczynąjąc przepraszać poszkodowaną osobę, jednak mój głos zawiesił się w połowie zdania. Przede mną stał blond chłopak uśmiechając się od ucha do ucha, przez co jego dołeczki były jeszcze bardziej wyraźne niż wcześniej. Nic nie mówiąc, schylił się i podniósł z podłogi kubek, który o dziwo pozostał w całości. Podał mi go i z uśmiechem na ustach wyszedł z kawiarni jakby nigdy nic. Spojrzałam jeszcze za okno śledząc wzrokiem oddalającą się postać do puki nie znikła w tłumie. Jeśli pierwsze wrażenie jest najważniejsze, to ja właśnie je spaprałam.
                                                                              *
    Od razu po powrocie do domu wzięłam się za poszukiwanie i usuwanie kamer z mieszkania. Ashton pochował je we wszystkich możliwych miejscach. W salonie znalazłam dwie, jedną w doniczce kwiatka, a drugą na regale z książkami. Były na tyle małe, że nie dziwię się iż nie zauważyłam ich wcześniej. Po przeszukaniu całego salonu, zabrałam się za szperanie w sypialni w której znalazłam aż cztery. Każda z nich była w jednym z czterech kątów, dzięki czemu chłopak miał idealny wgląd na cały pokój. W łazience na szczęście nie znalazłam żadnej, ale za to w przedpokoju odnalazłam jedną pośród kurtek na wieszaku, a w kuchni, w pojemniku na ciasteczka. Gdy już przeszukałam cały dom, zanim wyrzuciłam je do kosza, każdą rozwaliłam młotkiem w celu uniemożliwienia ponownego użycia. Na reszcie poczułam się swobodnie we własnym mieszkaniu. To był pierwszy dzień od dwóch tygodni podczas którego mogłam poczuć się swobodnie. Jednak trochę brakowało mi towarzystwa jednego z przyjaciół Ashton'a. Lodówka była pełna co oznaczało że nawet pod moją nieobecność nie było tutaj Mike'a. Konsole do gry pozostały nieruszone leżąc na stoliku, a program w telewizorze był taki sam jakim go pozostawiłam. Oznaczało to że Ash dotrzymuje słowa i daje mi wolne od jego, jak i jego kolegów.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Na prośbę pewnej osoby napisałam one-shot'a +18 o Calum'ie. Po raz pierwszy pisałam sceny erotyczne więc mam nadzieje, że będziecie wyrozumiali. Cały czas czegoś mi w nim brakuje, ale nie wiem czego, tak więc jeśli się dowiem zostanie on zaktualizowany. Dodałam go już jednak, żeby bardziej nie zwlekać bo pisałam go od ok połowy sierpnia. Jeśli ktoś chce to przeczytać to, to jest link do niego: http://www.wattpad.com/story/24737246-wyzyskiwaczka-calum-hood-one-shot-%2B18
   

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega rodział!!
    To już prawie oczywiste, że to musiał być Ashton w kawiarni :D
    Ciekawe kiedy do niej wrócą! ^^
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń