- Zaczynam mieć wrażenie, że to nie jest już tylko moje mieszkanie. - napiłam się łyka kawy z kubka, który trzymałam w ręce, usiadłam na kuchennym blacie po czym kontynuowałam. - Powinniście składać się na czynsz skoro tak dużo tutaj przesiadujecie.
- Słyszałem że czynsz na tym osiedlu jest wyjątkowo tani, więc sama sobie dasz radę z rachunkami.
- Dzięki Calum. - fuknęłam.
- Nie ma za co. Przy okazji fajna piżama. - wskazał palcem na mój strój. Przed chwilą dopiero wstałam i jedyne co zdołałam zrobić przed jego przyjściem to kawę. Miałam na sobie błękitną bokserkę z trzema guziczkami na górze, które aktualnie były odpięte, a że dekolt i tak był niski to chłopak mógł zobaczyć mój mostek. Poza bokserkę miałam jeszcze na sobie wyjątkowo krótkie spodenki w różową kratkę. Nie dziwię się że szatynowi spodobał się mój ubiór.
- Kawy? - zapytałam i nie czekając na odpowiedź zeszłam z blatu i zaczęłam przygotowywać napój. Po chwili siedzieliśmy na kanapie w salonie z kubkami w dłoniach.
- Nie powinnaś teraz być w pracy?
- Rzuciłam to. - Calum na te słowa wypluł kawę którą akurat miał w buzi i zaczął kaszleć.
- C-co? - wykrztusił.
- Znudziła mi się praca w kawiarni. - wzruszyłam ramionami jakby to nie było nic takiego.
- Skąd weźmiesz pieniądze na mieszkanie?
- Nie należę do biednych ludzi, Cal. Pracowałam w kawiarni, żeby nie siedzieć całymi dniami w domu.
- W takim razie co teraz zamierzasz robić?
- Nie wiem. - zrobiłam przerwę patrząc przed siebie i zastanawiając się nad pytaniem - Zawsze chciałam pojechać na Karaiby.
- Zwariowałaś.
- Powiedzmy że jestem typem podróżnika, a teraz nadszedł czas na małe zmiany.
- Małe zmiany?! To nie jest dobry argument na to żeby teraz wszystko rzucić i wyjechać!
- Gdy sprawy za bardzo się komplikują czasem to jest najlepsze wyjście.
- O czym ty do cholery mówisz?! Zwariowałaś?! - chłopak gwałtowanie wstał zamaszyście przy tym gestykulując. - Nigdzie nie jedziesz! Ubieraj się zawiozę cię do pracy.
- Wczoraj jak wyszliście, wysłałam wypowiedzenie i zostało rozpatrzone pozytywnie, tak więc oficjalnie jestem bezrobotna.
Naszą jakże cudowną rozmowę przerwał nam mój telefon. Dobrze znana mi rock'owa piosenka rozniosła się po domu. Wstałam i nie spieszą cię ruszyłam do sypialnie gdzie zostawiłam komórkę. Chwyciłam ją w dłoń i spojrzałam na wyświetlacz. Odebrałam z wielkim uśmiechem i przystawiła urządzenie do ucha.
- Hej.
- OMG Alex! Mam niusa! - krzyknęła uradowana dziewczyna.
- Monick, weź głęboki oddech i się opanuj.
- Pamiętasz naszą ekipę ze szkoły?
- Jak mogłabym zapomnieć skoro szkołę skończyliśmy niecały miesiąc temu.
- Obowiązkowo masz być dziś na plaży w naszym stałym miejscu. Meg ma urodziny i z tej okazji organizujemy ognisko.
- Ok. Przyjedziesz po mnie?
- Pewnie! Będę o 7.40 p.m.
- Do zobaczenia. - pożegnałam się i nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się.
- Dokąd się wybierasz? - usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się. Calum stał w progu opierając się o futrynę.
- Na imprezę.
- Pójdę z tobą.
- Staruszką wstęp wzbroniony. - pokazałam mu język.
- Jestem od ciebie o rok młodszy!
- Poważnie? - wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia, bo cały czas byłam święci przekonana że szatyn jest ode mnie starszy.
- Mam 18 lat.
- Cóż, w takim razie małolaci również niemile widziani.
- Ej! To nie fer!
- Odkąd was znam nie byłam na żadnej imprezie bez obstawy. To będą urodziny znajomej i mam zamiar dobrze się bawić bez niańki, więc nawet nie próbujcie się tam pojawić.
- Dobra, ale tylko ten jeden raz.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. I dopilnuję żeby chłopacy też się tam nie pojawili.
- Dziękuję! - krzyknęłam i rzuciłam się Cal'owi na szyje bo nie sądziłam że puści mnie bez obstawy.
*
Ze względu na to że ognisko było na plaży ubrałam krótkie dżinsowe spodenki, luźną bluzkę na grubych ramiączkach w czarno-białe paski i trzema guziczkami na górze, oraz klasyczne czarno-białe vans'y. Włosy pozostawiłam naturalnie pofalowane, jedynie co, to spięłam je w wysokiego kuzyka. Nie trudziłam się z makijażem, pomalowałam tylko rzęsy maskarą. Znałam swoich znajomych i wiedziałam, że nikt nie zwraca uwagi na wygląd podczas naszych plażowych ognisk. W tedy liczy się tylko piwo i pianki. Na lewą rękę założyłam parę bransoletek, a na szyję srebrny łańcuszek z literka A, który dostałam od Max'a na 18 urodziny. Włożyłam telefon do kieszeni, zabrałam rozpinaną, szarą bluzę gdyby zrobiło się chłodno i ruszyłam do drzwi.
Po chwili czekania przed blokiem, Monick podjechała swoim czerwonym mini cooper'em countryman. Dziewczyna jako prezent dzisiejszej solenizantce kupiła zawieszkę do bransoletki, a że ja nie miałam nic co mogłabym dać, umówiłyśmy się że zapłacę połowę kwoty za zawieszę i prezent będzie od nas obydwu.
Na plaże dojechałyśmy w niecałe 20 minut. Oczywiście jak na szatynkę przystało, całą drogę gadała o tym jak cudownie znów będzie się spotkać całą paczką oraz o tym jaki Taylor jest dobry w łóżku.
Taylor był w naszej paczce uważany za boga seksu. Wysoki brunet z ciemnymi oczami, parodniowym zarostem i kaloryferem o którym inni chłopacy mogli tylko pomarzyć. Odkąd pamiętam dziewczyny uganiały się za nim tabunami. Co najdziwniejsze byłam jedyną dziewczyna, przynajmniej w naszej szkole, która nie śliniła się na jego widok. Nie zaprzyjaźnilibyśmy się gdyby nie to że na jednym z wf-ów który mieliśmy na basenie, jakiś koleś popchnął mnie do basenu, a je że nie umiem pływać zaczęłam tonąć. Taylor mnie w tedy uratował, a ja zamiast mu podziękować, nakrzyczałam na niego przy całej klasie, że nie chciałam pomocy od takiego zapatrzonego w siebie dupka. Myślę że to zrobiło na nim wrażenie. Dziewczyna która zamiast mdleć na jego widok, wrzeszczy i ma ochotę go zabić. Z pewnością to było coś nowego. Od tamtej pory zaczął się za mną uganiać, aż w końcu zgodziłam się z nim spotkać. Nie było to jednak randka, raczej zwykłe spotkanie dwojga ludzi, którzy akurat nie mieli planów na piątek. Nigdy nie zapomnę, gdy Monick po raz pierwszy się z nim przespała na jednej z imprez i aż skakała z radości. Powiedziałam mu o tym na co wyznał że jest gejem, ale czasem lubi sypiać z dziewczynami. Nikomu nie wyjawiłam tego sekretu, ale za każdym razem gdy widzę uganiające się za nim dziewczyny mam ochotę wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem.
Od imprezy na której moi przyjaciele się przespali byliśmy jak trzej muszkieterowi. Wszędzie chodziliśmy razem. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Po paru miesiącach dołączyła do nas kuzynka bruneta, Meg, która od razu wpasowała się w naszą grupę. Przedstawiała nam swojego chłopaka, Henry'ego który z początku zadawał się z nami pod przymusem swojej dziewczyny. Dopiero po dłuższym czasie udało nam się złapać wspólny język. Jako kolejny w naszej grupie znalazł się Adam. Klasowy kujon który był zauroczony w Monick i był na każde jej skinięcie. To ona nam go przedstawiła. Nauczyliśmy go jak się dobrze bawić i pokazaliśmy jak wygląda świat poza domem, szkołą i książkami. Ostatnią osobą, która do nas dołączyła był Phil. Został wyrzucony ze swojej poprzedniej szkoły i przeniósł się do Sydney, żeby zacząć wszystko od nowa. Nigdy nam nie powiedział o swojej przeszłości, ale i tak był spoko. Już pierwszego dnia jak wszedł do szkoły, wiedziałam że chcę się z nim zaprzyjaźnić. Wytwarzał w okół siebie aurę, która mówiła nie podchodź bo za siebie nie ręczę, i choć wszyscy się na niego patrzeli jak na dziwaka to ja chciałam go jak najszybciej poznać. Niby przez przypadek na niego wpadłam upuszczając przy tym książki na co powiedział z drwiną "I może mam to teraz pozbierać?" bez zastanowienia odpowiedziałam, że wiem, że to było żałosne ale to było pierwszą rzeczą która mi przyszła do głowy żeby go poznać. Spojrzał na mnie jak na wariatkę na co się uśmiechnęłam, przedstawiłam i powiedziałam że ma fajne spodnie, ale założę się że lepiej wygląda bez nich. Ta uwaga podziałała i chłopak od razu zaczął się śmiać dodając że również wolałby mnie bez koszulki. Tak wiec to była nasza paczka. Bez wątpienia byliśmy paczką wyrzutków. Nikt z nas tak na prawdę nigdy nie miał kogoś bliskiego, a przez przypadki całkiem różni od siebie, zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Na naszym stałym miejscy już wszyscy byli. Meg z Henry'm siedziała na kocu, Taylor na przenośnej lodówce, Adam na składanym krzesełku, a Phil jak zawsze na piasku grzebiąc w nim patykiem. Oczywiście wszyscy siedzieli w okół ogniska, które już było rozpalone pomimo tego że było jeszcze jasno. Cała nasza grupa prowadziła ożywioną dyskusję na nieznany mi temat co chwilę wybuchając śmiechem. Gdy tylko podeszłyśmy wszyscy zwrócili na nas uwagę, jeszcze szerzej się uśmiechając o ile można było się jeszcze szerzej uśmiechnąć. Przywitałyśmy się ze wszystkimi, złożyłyśmy Meg życzenia i dałyśmy prezent, a następnie zajęłyśmy standardowe miejsca. Monick usiadła na kolanach Taylor'a, a ja obok Phil'a. Zaczęliśmy rozmawiać o jakiś pierdołach, następnie wymieniliśmy się plotkami na temat niektórych osób z naszej starej szkoły. Nie obyło się również o temacie przyszłości. Wszyscy skończyliśmy szkołę, oprócz Phil'a który musiał powtarzać ostatnią klasę. Jak się okazało Adam złożył podanie na Harvard, Taylor chciał studiować w New York University, Meg i Henry złożyli podania do University College London, Monick wybierała się do University Of Western Sydney, a ja jako jedyna z tegorocznych absolwentów nie miałam jeszcze żadnych planów. Gdy tylko pozostali się o tym dowiedzieli zaczęli mnie namawiać, żebym wyjechała z nimi. Nie raz myślałam o studiach, ale nigdy nie wiedziałam co tak na prawdę chcę robić w życiu, a tym bardziej co chciałabym studiować.
Tematów było nieskończenie wiele, były też momenty w których wszyscy mówiliśmy jednocześnie o czymś innym, ale nikt na to nie zwracał większej uwagi. Siedzieliśmy tak już parę godzin. Nikt nie wiedział która jest dokładnie godzina, ale za to bardzo dobrze wiedzieliśmy, że jesteśmy sami na plaży, całkiem piani oraz na haju, bo jak zawsze Phil przyniósł zioło. Wszyscy stopniowa zaczęliśmy się rozchodzić. Jako pierwszy imprezę opuścił Adam twierdząc że jeśli znajdzie się w domu to będzie cud, następnie Taylor postanowił jechać taksówką z Monick która cały czas się do niego kleiła i nie umiała samodzielnie ustać na nogach. Henry przez to że nie pił wziął na siebie odpowiedzialność za Meg, a że był motorem to nie mógł mnie odwieźć. Phil zmył się niezauważony, tak więc zostałam sama.
Stałam na chodniku opatulając się szczelniej bluzą i trzęsąc się z zimna. Nie przypuszczałam że będzie aż tak zimno, w dodatku taksówka którą zamówiłam nie śpieszyła się żeby przyjechać. Spojrzałam w prawo z nadzieją że ujrzę nadjeżdżający pojazd. Owszem zobaczyłam go, ale to nie był pojazd na który bym czekała. Czarny wan gwałtownie zatrzymał się przede mną. Wyszedł z niego mężczyzna w kominiarce i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, on uderzył mnie w głowę. Poczułam jak upadam na ziemię. Potem już nic nie pamiętam.
*
Obudziłam się z potwornym bólem. Jednak nie był to kac. Kac w porównaniu do tego był niczym. Wszystko mnie bolało. Miałam wrażenie, że poprzedniej nocy ktoś potraktował mnie jak worek treningowy. Otworzyłam oczy. Leżałam na wysokim łóżku z niebiesko- białą pościelą. Ściany były ciemno czerwone, ale nie aż tak żeby nazwać ten kolor bordowym. Jęknęłam gdy przyszło mi odwrócić się na drugi bok, ale w połowie ruchu zamarłam. Tyłem do mnie, przy oknie stała postać. Bardzo dobrze znana mi postać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej misie! Mam nadzieję że ten rozdział wynagrodził wam moją długą nieobecność. Ze względy na to że w tym rozdziale pojawiły się postacie, których nie ma w bohaterach to wstawiam wam tutaj ich zdjęcia.
Taylor
Phil
Meg
Henry
Adam
Czytasz = komentujesz
Love you all!